Siedziałem w jednym z bocznych foteli, opierając się wygodnie o oparcie i śledząc projekcję. Po upływie pierwszej minuty filmu do moich uszu dobiegło znajome kaszlnięcie. Sygnał.
Wyjąłem z kieszeni świecę dymną. Trzymając przedmiot schowany między kolanami, odpaliłem go i puściłem na podłogę, kopiąc przed siebie. W ciągu kilku sekund spod siedzeń w dwóch miejscach wydobył się szary dym.
Nadal siedząc spokojnie, obserwowałem reakcje ludzi i z wytęsknieniem oczekiwałem wybuchu paniki. Stało się jednak inaczej. Ludzie zamiast uciekać w popłochu, zaczęli z ożywieniem skupiać uwagę na rozchodzącym się po pomieszczeniu dymie.
Cholerne lemingi!
- To jest trujące! Uciekajcie! - zawołałem, niewiele myśląc. Ludzie natychmiast popadli w panikę i rzucili się do wyjścia. Ruszyłem wraz z nimi, rozrzucając nad ich głowami ulotki z rysunkiem swastyki na szubienicy.
Była to czwarta akcja zadymiania kina w tym miesiącu. Dotychczas wszystkie wychodziły prawidłowo, ludzie się rozpierzchali, ale teraz... Gdybym nie wcisnął im kitu co do tej szkodliwości dymu, pewnie siedzieliby nadal w miejscach, bili brawo i spokojnie czekali na film, który miał się zacząć zaraz po wyświetleniu propagandy.
Czmychnąłem na ulicę, dyskretnie oglądając się za siebie, na rozbiegających się ludzi. Nie widziałem Sroki - chłopaka, który przeprowadzał akcję wraz ze mną i dał mi sygnał kaszlnięciem - ale nie zamierzałem go teraz szukać. Spotkamy się później.
Przez nieuwagę dosłownie wpadłem na kogoś spokojnie idącego z przeciwnej strony. Zatrzymałem się, zaskoczony i spojrzałem na ową osobę.
Była to młoda, drobniutka dziewczyna o długich, jasnych włosach. O mało nie powaliłem jej na ziemię.
Byłem gotów rzucić krótkie, ozdobione niewinnym uśmiechem "przepraszam" i szybko odejść. Gdy jednak zorientowałem się, że w rękach trzymam resztki porwanych ulotek z nieodpowiednią treścią, a dziewczyna najwyraźniej je zauważyła, coś w moim umyśle zwolniło. Poczułem jak ogarnia mnie panika. Nagle nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić; uciekać, chować ulotki, odejść wraz z tłumem? Ręce zaczęły mi się trząść, chciałem coś zrobić, ale nie mogłem się ruszyć. Byłem o tyle przerażony, że w życiu nie czułem tak strasznej bezsilności.
Dziewczyna je zobaczyła? Oczywiście, że tak... Cholera!
Ze strony, w którą szedłem, nadbiegali Blaue Polizei. Zauważyli zamieszanie, albo zostali wezwani. Momentalnie wróciła mi jasność myślenia. Zgniotłem w dłoniach strzępki papieru i schowałem w rękawach. Ale zostałem przyłapany... dziewczyna jest świadkiem... organy prawa były za blisko, by zacząć uciekać.
Czując coraz większą desperację, spojrzałem stojącej przede mną dziewczynie w oczy, błagając ją bezgłośnie by nic nie mówiła, by mnie nie wydała, by udawała, że wszystko jest w porządku.
Dwójka funkcjonariuszy zbliżyła się do nas.
- Proszę się stąd nie ruszać - zagrzmiał jeden z nich, podczas gdy drugi pobiegł w stronę kina. - Czy nie widzieliście sprawców tego ataku?
< Eva, o Tobie mowa c: Zechciałabyś dokończyć? >
Zlinczowali.
Linczuję Cię... Tak dla zasady, opowiadanie nie jest złe xD
OdpowiedzUsuńRozumiem, że jeśli tylko dla zasady, to nie muszę gryźć się po rękach ze wstydu?
UsuńNie, nie musisz, tylko chodzi o zasadę ^^
UsuńJa również linczuję. Choć wprowadziłeś/łaś to w odrobinę inny klimat. Oklaski.
OdpowiedzUsuń