22.07.2017

Od Zośki C.D. Adriana

Schowałam chleb do mojej torby, po czym poprawiłam nerwowo czapkę. Rozejrzałam się jeszcze wokół - tak na wszelki wypadek - czy aby na pewno nikt nas nie podsłuchuje.
- No to tak. - wstrzymałam oddech i w myślach odliczyłam od trzech, zanim zaczęłam mówić - Dzisiaj zajmujesz pozycję w miejscu, które zostało ci wyznaczone. Znasz je?
- Owszem. - skinął głową, po czym dał znak, bym mówiła dalej.
- Także z rzeczy, których możesz nie wiedzieć: godzina wpół do siódmej, wskazane miejsce, widzisz auto, robisz swoją robotę. Zapamiętasz? Wpół do siódmej, nie wcześniej ni później.
- Zapamiętam. - przytaknął - To tyle?
- Chyba tak. - oznajmiłam - Raczej resztę już wiesz, z tego co mówił dowódca. A teraz radziłabym się zmywać, bo dwójka szepczących ze sobą ludzi raczej nie wygląda zbyt naturalnie. - zaśmiałam się, po czym przeszłam do marszu w stronę jednej z bardziej zaludnionych ulic - Idziesz też?
- Jasne. - przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Przechyliłam lekko głowę; nie był aż tak ponury, jak mi się na początku zdawało.
Wyszliśmy na jedną z ulic, której nazwy nie pamiętałam, gdyż była dość daleko od mojego domu. Dzień jak co dzień; różnoracy ludzie przechodzili chodnikiem, od czasu do czasu przejeżdżał samochód, a gdzieniegdzie niemieccy żołnierze budzili niepokój. Pogoda była nader ładna; pomimo licznych chmur na niebie, było dosyć ciepło.
- Dobra, chyba tutaj się rozstaniemy. - stwierdziłam, wiedząc, że jesteśmy już niedaleko miejsca, gdzie przebywa dowódca - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
- Ja również. - odparł mój kompan i po krótkim pożegnaniu rozstaliśmy się.
Załatwiłam sprawę szybko i dyskretnie. Chyba przenoszenie tajnych dokumentów już stało się mą specjalizacją. Teraz został mi bezpieczny powrót do domu - z naciskiem na "bezpieczny".

Noc była dość spokojna. Nie słychać było żadnych niepokojących odgłosów za oknem, a jedynie bębnienie deszczu o parapet. Ciocia już dawno spała smacznie w swej izdebce, najwyraźniej wykończona ciężką pracą tego dnia. Tylko ja nie mogłam zasnąć, ciągle rozproszona dudniącymi kroplami deszczu. Zapewne usnęłabym o wiele wcześniej, gdyby była przy mnie Ania. Miałaby teraz trzynaście lat... gdyby żyła. Ta pocieszna dziewczynka zawsze mnie uspokajała. Tuliła się do mnie, gdy drzemała, a jej uścisk był ciepły i pełen miłości.
Starłam łzę, która spłynęła mi po policzku. Nie mogę płakać nad czymś, czego nie mogę zmienić. Myślę, że Ani byłoby smutno na wieść, że łkam z jej powodu. Muszę walczyć, by przeżyć, i żeby cudowne życie mej małej siostrzyczki zawsze tkwiło w czyimś sercu. By nie była zapomniana.
Me rozmyślania przerwało ciche stukanie w szybę, co od razu postawiło mnie na równe nogi. Może tylko mi się wydawało...? Nie, ktoś ewidentnie był na zewnątrz. Nie byli to żołnierze, gdyż oni nie zrobiliby tego tak... subtelnie. Na palcach przedostałam się do drzwi i uchyliłam je lekko. Widok, który ujrzałam, sprawił, że przez chwilę zapomniałam, jak się oddycha.
- Słowiku? - usłyszałam. Tylko jedna osoba kiedykolwiek zwracała się do mnie w ów sposób.
- Chaja? - wymamrotałam, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. Rozejrzałam się wokół niespokojnie. Żadnego Niemca. Chwyciłam mą żydowską przyjaciółkę za ramię i wciągnęłam do środka - Co się stało? Jak ty...
- Boże, jak ja się cieszę, że cię tu znalazłam. - chwyciła mnie za dłoń, drżąc lekko - Pamiętam, jak mówiłaś, że częściej będziesz u ciotki. Jakie szczęście, że tu jesteś!
- Chaja, moja droga, co się stało? Jak się tu znalazłaś? - natłok pytań uderzył do mojego umysłu - Ja... ja już nie mieszkam nad morzem. Tata poszedł na wojnę, nie wrócił. Jeszcze.
- Moją mamę... mojego tatę, mojego braciszka... - załkała nagle - Ci Niemcy, oni przyszli do naszego domu. Tata mnie ukrył, ale ich zabrali. Całą trójkę. Nie wiem, gdzie są!
- Ćśś... - pogłaskałam mą przyjaciółkę jeszcze sprzed wojny po jej mokrych, czarnych włosach - Kiedy to się stało?
- Nie wiem... dwa miesiące temu? - spuściła wzrok i zacisnęła wargi - Nie wiem, gdzie się podziać, nie mam pojęcia. Nikt mi nie został.
- A Józek? Co z nim?
- Chyba się przeprowadził. - podniosła na mnie oczy i westchnęła - Nie było go w domu. Z tego, co wiem, mieszkała tam jakaś starsza pani...
Milion myśli kotłowało się w mojej głowie. Czy mogę ją tu zatrzymać? Co z ciocią? Chcę ją narażać? Przecież ona nawet nie zna Chai. Zabiją nas wszystkich, jeśli ją znajdą... Odparłam te obrazy. Chaja była moją przyjaciółką. O dwa lata młodszą - kiedy mieszkałam nad morzem, była moją sąsiadką. Razem się bawiłyśmy, odrabiałyśmy lekcje i pomagałyśmy sobie wzajemnie. Jak nie ma już nikogo, nie mogę jej opuścić. Byłabym nie lepsza niż ci cholerni naziści.
- Chodź. - chwyciłam ją za lodowatą dłoń i zaprowadziłam na dół, do piwniczki - Nie jest tu najcieplej, ale przynajmniej sucho. Przyniosę ci koc. Na pewno jesteś głodna, nie? Mam jeszcze pajdkę chleba z kolacji. Jakby co, chowasz się w tej starej szafie, wśród płaszczy.
Obróciłam się, by przynieść wszystko, czego Chaja potrzebowała, ale zatrzymał mnie jej łamiący się głos.
- Słowiczku... - usłyszałam - Dziękuję ci. Zawdzięczam ci życie.

Jejku, kiedy powiem cioci o Chai? MUSZĘ powiedzieć, wszak to jej dom. Boję się, że ją wyrzuci. Nie miałabym jej tego za złe, to przecież całkiem zrozumiałe, że się boi, ale nie mogłam o tym myśleć w ten sposób. Ja nigdy bym nie zostawiła przyjaciółki. Powiem cioci, ale... ale kiedy indziej.
Przechodząc ulicą, byłam kłębkiem nerwów. Nie mogłam przestać myśleć o sytuacji z poprzedniego wieczora. Jeżeli z kimś nie porozmawiam, to chyba oszaleję.
Jakby czując me potrzeby, zza rogu wyszedł mężczyzna, którego spotkałam poprzedniego dnia. Czarny bodajże, o ile się nie mylę. Zapewne zmierzał do sklepu albo coś.
- Cześć! - uśmiechnęłam się blado, gdy do zauważyłam. Miałam nadzieję, że nie dostrzeże mego zdenerwowania... chociaż jeżeli miałabym KOMUKOLWIEK powiedzieć o Chai, to byłby on. Nie znałam go za dobrze, ale skoro pomagał w ratowaniu Żydów, nie mógł nie zrobić tego mej koleżance - I jak minęła wczorajsza akcja? - zapytałam ciszej, uprzednio rozejrzawszy się wokół, czy nikt nie podsłuchuje.

Adrianie? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz