23.07.2017

Od Estery c.d. Kasia

- Właściwie to żadna tajemnica- odparłam.
- Pracuję w restauracji, w której zabrakło kwiatów na udekorowanie sali na jakąś niemiecką uroczystość- dodałam. Następnie pożegnałam się i skierowałam w stronę wyjścia. W chwili, gdy chciałam złapać za klamkę i wyjść, na ulicy zapanowało ogromne poruszenie. Wstrzymało mnie to przed wyjściem z kwiaciarni. Po chwili przed budynkiem zaroiło się od samochodów i ciężarówek policji niemieckich oraz od niemieckich żołnierzy. Część znajdujących się na ulicy ludzi zaczęła w popłochu uciekać, inni z przerażenia stanęli w miejscu i nie ruszali się, zupełnie niczym doskonale odwzorowane ludzkie posągi. Szybko cofnęłam się w głąb kwiaciarni, z powrotem do lady. Oparłam się o nią plecami. Wiedziałam, że dla własnego dobra powinnam jak najszybciej odwrócić wzrok, ale nie potrafiłam tego zrobić. Zobaczyłam jakąś kobietę, biegnącą szybko w stronę kwiaciarni. Być może chciała się tu ukryć. Niestety, dogonił ją jakiś żołnierz i zaprowadził do jednej z ciężarówek. Kobieta szamotała się jak tylko mogła, na mężczyźnie nie robiło jednak żadnego wrażenie. Popychał ją przed sobą niczym szmacianą lalkę. Dopiero to wydarzenie sprawiło, że nieco się otrząsnęłam. Zdałam sobie sprawę, że z nerwów z całych sił zacisnęłam ręce, w których trzymałam kwiaty i poraniłam się. Przypomniałam sobie też, gdzie właśnie się znajduję. Natychmiast odwróciłam się w stronę sprzedawczyni. Pierwsze, co zauważyłam, to jej przerażony wzrok. Ja musiałam wyglądać podobnie. Mimo wszystko zaczęłam w duchu dziękować Bogu. Gdybym jednak wyszła chwilę wcześniej, też mogłabym zostać złapana. Pewnie by się tak stało. Na szczęście klienci przebywający w różnych sklepach w czasie łapanek byli bezpieczni. Wtedy zdałam sobie sprawę, że gdyby nie wypadnięcie jednej z róż i moja krótka rozmowa z kwiaciarką, wyszłabym znacznie wcześniej. Za sobą nadal słyszałam krzyki, zarówno w języku polskim, jak i niemieckim. Spojrzałam jeszcze raz na swoje dłonie. Z zadrapań po kolcach zaczynała powoli lecieć krew. Powinnam to opatrzyć. Zapytać, czy jest tu coś, co mogłoby do tego posłużyć. Ale jak mogłabym zadać takie pytanie podczas gdy na zewnątrz ludzie są łapani, by potem zostać wywiezionymi prosto w szpony śmierci?
<Kasia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz