22.07.2017

Od Zośki C.D. Janka

Obserwowałam Tosię w wyczekiwaniu, w duchu modląc się, żeby nie zawiodła i zaczęła znowu mówić o czymkolwiek. Nie, żebym była nieśmiała... no, może trochę. Po prostu czułam się dość niezręcznie, gdy przychodziło do dłuższej wypowiedzi z mojej strony. Odczuwam wówczas pewnego rodzaju dyskomfort, gdy ludzie tak się na mnie gapią i wychwytują każde pojedyncze słówko.
Moja przyjaciółka wzięła łyk swej ulubionej zbożowej kawy, przypatrując się mi uważnie, jakby chciała zachęcić do zagadania kolegi. Starałam się zganić ją spojrzeniem, ale uznałam, że byłoby to głupie, gdyby Janek zdał sobie sprawę z naszej "konspiracji".
- Emm... - zaczęłam niepewnie, próbując odszukać najbardziej przyzwoity temat do rozpoczęcia rozmowy. Nie jestem w tym szczególnie dobra, uwierzcie mi - To tak jak chciałaś, Tośka, ułożyłam tę piosenkę. I akordy do niej. - wstrzymałam na chwilę oddech, upewniając się, że żaden z mych rozmówców nie zaczyna ziewać z nudy.
- Tak? - moja przyjaciółka podjęła temat z nieprzeciętną aprobatą - Będziesz musiała nam zagrać. Może następnym razem, kiedy spotkamy się wszyscy, albo przynajmniej większość z nas.
- Może. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko. Poczułam się ciut pewniej.
- Grasz na gitarze? - zapytał Janek, chyba trochę zaciekawiony.
- Mhm. - pokiwałam głową, nieco poszerzając uśmiech - Od dobrych kilku lat. I utwory komponuję. Wiesz, te takie artystyczne sprawy. Właściwie to już grałam coś kilku harcerzom, ale zdaje się, że ciebie wtedy nie było.
- Najpewniej nie, nie przypominam sobie. - potwierdził - Aczkolwiek myślę, że byłoby świetnie, gdybyś zagrała.
- Z miłą chęcią. - przystałam na ten pomysł ze skrywanym do tej pory entuzjazmem. Zauważając, że moi towarzysze skończyli już pić, dokończyłam moją kawę.
- Ej, słuchajcie, właśnie! - znałam ten ton głosu Tośki. Zapewne wpadła teraz na doprawdy niesamowity pomysł, który, chcąc nie chcąc, będziemy musieli zrealizować. Nie, żeby nie podobały mi się jej plany. UWIELBIAŁAM je.
- Co tym razem? - zaśmiałam się radośnie, zamieniając się w słuch.
- Moja siostra, Marysia, mówiła o tym opuszczonym domu. - zaczęła Tosia entuzjastycznie - Tam dalej, na samych obrzeżach miasta. Ponoć niesamowity klimat. I jest naprawdę bardzo duży. Moglibyśmy go... zwiedzić. A nuż natrafimy na jakąś ładną pamiątkę? Na pewno będzie to świetna przygoda.
- Nie jest to odrobinkę zbyt... ryzykowne? - wtrąciłam niepewnie, marszcząc brwi.
- Jezu, Zosia, tutaj każdy dzień jest ryzykowny. - przewróciła oczami, wzdychając ostentacyjnie - Chcesz całe dnie spędzać na bezsensownym włóczeniu się po mieście. No, nie zgrywaj się!
- Dobra, dobra. - rozchmurzyłam się - Masz rację. To tylko taka drobna uwaga. Jasne, że pójdę.
- A ty, Janek? Wchodzisz w to? - dopytała Tośka - Jak chcesz to, rzecz jasna, możesz zabrać jakiegoś kumpla.

Janek? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz