Czekałam na to całą sobą. Z zapartym tchem wyczekiwałam dnia, kiedy wreszcie wszyscy razem staniemy do walki i wypędzimy z naszego kraju nieprzyjaciela. Tymczasem jak jest teraz, gdy już wszystko się zaczęło? Gdy nadszedł wyczekiwany przeze mnie dzień? Już pierwszego dnia w czasie jednej ze strzelanin pękła jedna z szyb sklepowych. Na moje nieszczęście, stałam tak blisko, że odłamki szkła poharatały mi ręce. Trafiłam do jednego ze szpitali polowych. Miałam wiele drobnych ran. I tak, zamiast pomagać w walce, kwitłam sobie tutaj w najlepsze, podczas gdy inni walczyli za naszą ojczyznę! Spędziłam tutaj kilka dni, w czasie których mogłam jedynie obserwować pracę sanitariuszek i od czasu do czasu pomagać im. Rannych było w końcu wielu, sanitariuszek zdecydowanie za mało, a ja byłam jedną z lżej zranionych osób. Jednak tego dnia postanowiłam, że to koniec i że już dziś wracam z powrotem po nowe rozkazy. Nie wytrzymałabym dłużej w tym szpitalu, z dala od prawdziwych walk. Choć i tutaj walczono, nie do końca o wolność, a o ludzkie życie. Zobaczyłam jak jedna z sanitariuszek wychodzi na balkon. Było to dla mnie dziwne, że nie pomaga reszcie. Wtem usłyszałam krzyk:
- Szybko, ewakuacja! Niemieccy żołnierze na ulicy!
Na początku nastąpiła całkowita dezorganizacja. Na szczęście jednak wśród rannych był jeden z dowódców, który od razu przejął pałeczkę. Na początek kazał dowiedzieć się, ilu jest żołnierzy wroga.
- Zauważyłem 10! 4 jedzie powoli w samochodzie, reszta idzie za nimi!- zawołał ktoś z tłumu.
- Mają broń?- zapytał żołnierz. Kątem oka zauważyłam, że wróciła sanitariuszka, która wcześniej wyszła na balkon.
- Wszyscy bają broń!- krzyknęła inna osoba.
- W takim razie musimy jak najszybciej ewakuować wszystkich rannych na drugą ulicę!
- Ale nie ma jak. Tam nie ma drzwi, tylko balkon- powiedziała sanitariuszka, która dopiero co wróciła.
- Więc sanitariusze oraz wszyscy, którzy nie są w stanie pomagać, będą ewakuować innych przez balkon! Jedni będą spuszczać i łapać rannych, inni pilnować lub walczyć z niemieckimi żołnierzami.
- Musimy się więc czym prędzej przegrupować- odezwałam się w końcu po raz pierwszy od dłuższego czasu.
<Maria? Mam nadzieję, że może być:)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz