24.07.2017

Od Adama c.d. Jens

Gdy się ocknąłem, potrzebowałem chwili, żeby zrozumieć, co się wokół mnie dzieje. Jednak zaraz jak tylko zobaczyłem całe zamieszanie i pochylającego się nade mną żołnierza, od razu otrzeźwiałem. Rozpoznałem w nim spotkanego wcześniej chłopaka. Bez słowa pomógł mi wstać i zaczął gdzieś prowadzić. Nie protestowałem, nawet się nie odzywałem. Głównie dlatego, że nadal nie najlepiej się czuję. Mimo to niepokoiło mnie dokąd i po co on mnie prowadzi. Rozejrzałem się po otoczeniu, ale mijane przez nas budynki nie za wiele mi pomogły. Trochę przez to wszystko się pogubiłem, ale pewien byłem, że na pewno nie zmierzamy w stronę żadnego więzienia. Może do siedziby policji? Może to ostatnia szansa, żeby spróbować się wyrwać i ujść cało z życiem- pomyślałem. Spojrzałem na chłopaka. Prowadził mnie spokojnie, z lekkim tylko pośpiechem. Nie sprawiał wrażenia, jakby był jedną z tych sadystycznych bestii, wręcz przeciwnie. Spróbowałem go sobie wyobrazić odbierającego komuś życie, ale nie byłem w stanie. Być może los choć raz się do mnie uśmiechnął i trafiłem na jednego z tych mniej złych niemieckich żołnierzy? Mimo to nadal wolałem się mieć na baczności.
- Dokąd idziemy?- zapytałem wreszcie, choć większa część mnie bała się tego, jaką odpowiedź mogę otrzymać.
- Do mojego domu- odparł chłopak. Spojrzałem na niego wzrokiem tak zdziwionym, że gdy tylko to zobaczył, dodał:
- Nie patrz się na mnie, jakbym ci właśnie powiedział, że świnie umieją latać.
Co ja mogłem poradzić na to, że ta informacja mnie tak zszokowała? Spodziewałem się wszystkiego, więzienia, siedziby gestapo, powrotu do getta, ale wizyty w domu Niemca? W dodatku żołnierza? Miałem co do tego mieszane uczucia. Nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle, że tam idziemy. A może on tylko żartował.
- Ale naprawdę? Po co?
- Muszę się tobą zająć, bo wyglądasz, jakbyś miał zaraz umrzeć- odparł chłopak. Choć chwilę wcześniej wydawało mi się niemożliwe, żeby coś zaszokowało mnie bardziej niż to, że idę do domu niemieckiego żołnierza, właśnie teraz taka sytuacja miała miejsce.
- Dlaczego chciałeś, żebym zaczekał na ciebie w tej uliczce?- zapytałem mimowolnie, gdyż nadal nie mogłem dojść do siebie po tych rewelacjach.
- Chciałem ci kupić trochę jedzenia- odpowiedział Niemiec. Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. On mówił na serio, czy tylko żartował? Nie, to niemożliwe, żeby to było naprawdę. Przecież niemieccy żołnierze są pewnie jakoś specjalnie szkoleni, żeby bez mrugnięcia okiem upokarzać i zabijać takich jak ja. To nie może być prawda. Więc co? Może to jakaś pułapka?- przez moją głowę w ułamku sekundy przeleciało wiele myśli. Jak już wspomniałem, miałem do wyboru spokojnie iść z nim lub spróbować się wyrwać. Czułem się już trochę lepiej, ale nadal zastanawiałem się, czy zaryzykować. Jak daleko zdążyłbym zabiec, nim znów opadłbym z sił? Tego nawet ja nie mogłem być pewien. Wtem ciszę znów przerwał głos Niemca:
- Nie martw się, to już niedaleko- powiedział.
<Jens? Spoko:)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz