27.07.2017

Od Matthiasa c.d. Adama

Normalna środa, nic szczególnego. Wstałem jak zawsze nieco po ósmej, odprawiłem moje poranne rytuały i siadłem do nauki, która zajęła mi parę godzin. Koło drugiej zrobiłem obiad, część zjadłem, a jego pozostałość zaniosłem Volkerowi. Wracał dzisiaj wcześniej i byłem pewny, że będzie umierał z głodu. Potem ruszyłem na lekcję historii, czyli jeden z nader obojętnych mi przedmiotów. Byłem prawie pewien, że wiele nowości się nie dowiem zważywszy na to, że dość często czytałem książki historyczne. Po kilku godzinach pracy z nauczycielem w końcu mogłem wrócić do domu. 
Byłem już prawie w domu, kiedy przypomniałem sobie, że muszę zrobić zakupy, świetnie. Rozważyłem zrzucenie tego na mojego sąsiada, ale przypomniałem sobie, że niestety w tym tygodniu wypadała moja kolej, która odwlekałem już od dłuższego czasu. Przeszukałem kieszenie w poszukiwaniu portfela, jednak nigdzie go nie znalazłem. Świetnie po raz kolejny. Czyli nie było innej opcji, jak to, że wypadł mi po drodze, bo miałem go gdy wychodziłem od historyka. Wróciłem się po swoich śladach, na jednej z ulic przypomniało mi się, jak jeden kretyn prawie mnie potrącił. Był tam tylko jeden chłopak. Nic nie zobaczyłem na ziemi, więc postanowiłem spróbować zapytać go o to. Nie wiedząc jak zacząć rozmowę po prostu zawołałem "ej ty". Po krótkiej wymianie zdań brunet stwierdził, że nie widział mojego portfela. Stwierdziłem, że trudno i jednak Noah będzie musiał zrobić zakupy. Żadna strata. Rozejrzałem się jeszcze raz. Chłopak miał zamiar się oddalić, jednak nagle wywinął pięknego orła i wylądował na ziemi, a obok niego mój portfel. No cóż, nie dziwiłem się zbytnio. Byłby idiotą, gdyby go nie zabrał, w końcu nie było tam żadnych dokumentów. Nosiłem je w innym miejscu. 
Podszedłem wolno, na co on zamarł. Po prostu podałem mu dłoń, on nader zaskoczony skorzystał z pomocy i wstał. Schyliłem się później po portfel, zerknąłem ile w nim było, w sumie nie dużo, dlatego po prostu wepchnąłem mu go w dłoń. Brunet patrzył na mnie oczami jak dwie monety. 
- Czemu...? - zaczął pytanie, jednak nie dałem mu dokończyć. 
Wzruszyłem ramionami by pokazać moją obojętność względem tego. 
- Mam usprawiedliwienie, żeby nie iść na zakupy - odparłem obojętnie. 
Zdecydowanie nie chciało mi się na nie iść. 

<Adam? Taki ze mnie bogaty gnojek xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz