26.07.2017

od Jens'a c.d od Rodericha

- Jens chłopcze. - Roderich przemówił do mnie gdy podszedł. jednak jego ton stanowczo różnił się od tego którego używał przy wczorajszej rozmowie.  Ja jednak nie patrzyłem na niego. Patrzyłem na zawieszonego, drżącego mężczyznę,  z jego ran spływały czerwone stróżki krwi, brudząc jeszcze bardziej jego posiniaczone i wymęczone ciało. Nie widziałem jego twarzy, od kiedy wszedłem nawet na moment nie podniósł ciężkiej zwisającej mimowolnie głowy. Jednak umiałem stwierdzić po budowie jego ciała, że jest najwięcej 4 lata starszy ode mnie. Co tu się do cholery dzieje. Czemu Roderich doprowadził tego mężczyznę do takiego stanu, czemu to nie jestem ja? Po raz kolejny w życiu zadaje sobie podobne pytanie, w czym jestem lepszy od tego nieszczęśnika?! Czemu mną ten potwór się zajął niczym starym przyjacielem, a jego potraktował gorzej niż chorego psa?
- Coś się stało? - odezwał się po raz kolejny Roderich, a jego słowa znów brzmiały tak spokojnie i ciepło jak przy naszej pierwszej rozmowie. Jakim prawem on mówi takim tonem, w takiej sytuacji? Jakim prawem udaje że nic się nie dzieje, czemu próbuje sobie wmówić że jestem ślepy i tego nie widzę. Dalej nie oderwałem wzroku od już ledwo przytomnego mężczyzny, w tym momencie zapomniałem kim jest Roderich, zapomniałem o tym jaki ma stopień i co wcześniej dla mnie zrobił. Czułem się jakbym znalazł się w gabinecie knura w żołnierskim mundurze .
- Chcesz czegoś ode mnie? - po raz trzeci próbował zwrócić moją uwagę i wyrwać mnie z zamyślenia.
Popatrzyłem na niego szklanymi oczami, które zwiastowały, że już po chwili zaleją moje policzki niemęskim i niepowstrzymanym potokiem łez. Roderich w dalszym ciągu, z najspokojniejszym wyrazem twarzy jaki umiał przyjąć w tej sytuacji , czekał na moją odpowiedź. Jednak ja nawet nie słyszałem jego poprzednich pytań, nie były ważne, nie docierały do mnie. Patrząc na niego wydusiłem z siebie tylko  żałosne:
- D..laczego. - popatrzyłem mu w oczy, po czym on westchnął i zaczął mówić:
- Słuchaj chłop....
Jednak nie skończył, bo nie umiałem dłużej powstrzymać tego co czułem w środku. Ten okropny gorzki żal i narastającą chęć zemsty pomieszana z uczuciem bezsilności, wylały się ze mnie nie pohamowanie przy pomocy płaczu, krzyku i wulgaryzmów.
- Nie! - zacząłem krzyczeć przerywając mu. On aż delikatnie się cofną zaskoczony moją reakcją.
- Kurwa co tu się dzieje! - wrzeszczałem dalej, łapiąc się za głowę. Po czym wróciłem wzrokiem na nieszczęśnika, podszedłem do niego i przypatrzyłem się jego twarzy. - Wy pieprzone nacjonalistyczne kurwy, puśćcie go!
Roderich zdał sobie sprawę że stracił kontrolę nad sytuacją, i że wpadłem w szał, jednak dalej próbował załatwić to spokojnie:
- Jens, odejdź od nieg... - jednak znowu nie zdążył dokończyć bo zacząłem rozwiązywać wiszącego, dalej klnąc i płacząc pod nosem.
Wtedy wstał ten drugi który do tej pory tylko siedział na biurku i z rozbawieniem przyglądał się całemu zajściu, wyciągnął pistolet i wymierzył w moją stronę:
- Ty mały śmieciu, co ty sobie wyobrażasz.
Jednak jego słowa nie dotarły do mnie tak samo jak poprzednie słowa Rodericha, i dalej szarpałem się z linami którymi ledwo przytomny mężczyzna miał związane ręce. W tym momencie straciłem resztki racjonalnego myślenia, i robiłem to co nakazywał mi oszołomiony umysł nie myśląc o konsekwencjach ani o tym, że to co robię nie ma sensu.
Usłyszałem jeszcze jak przez mgłę parę kolejnych obelg i ostrzeżeń które wykrzykiwał do mnie esesman z bronią w ręku. Roderich nie robił nic stał oszołomiony, chociaż może coś robił a tylko pod wpływem szału który mnie dopadł nie zauważyłem tego.
W końcu usłyszałem strzał. Zamarłem. Czy to mój koniec? Czy to wszystko się dla mnie skończy teraz? Zacząłem zdezorientowany szukać po swoim ciele dziury jednak jej nie znalazłem, popatrzyłem na esesmana który wystrzelił pocisk, i dalej miał podniesioną broń. Jednak jeśli kula nie trafiła we mnie to w kogo?
Popatrzyłem na zawieszone ciało z którym przed chwilą się szarpałem, i zobaczyłem że już do końca uciekło z niego życie. A z okolicy klatki piersiowej, przez ciemną dziurę wydobywała się obfita rzeka krwi. Wróciłem z powrotem wzrokiem na esesmana i  rzuciłem się na niego z krzykiem:
- Skurwysynu nawet nie umiesz trafić!
Ten przestraszony moją reakcją wystrzelił po raz drugi jednak znów nie trafił, wyrwałem mu broń i rzuciłem za siebie powalając go i okładając się z nim po ziemi. W tak dużym przypływie emocji przybyło mi też sporo siły. Okładałem go wściekły pięściami po jego obrzydliwej esesmańskiej mordzie, jednak ten również nie pozwolił mi wyjść z tego bez szwanku. Co chwilę zamienialiśmy się rolami, co chwilę  to on stawał się tym ,,bijącym" tylko po to, by za parę sekund zamienić się ze mną z powrotem rolami.
Chciałem zabić tego skurwysyna, zapominając o tym że Roderich też przecież znajdował się w tym pokoju....


Roderich ? ( Jens niezbyt dobrze radzi sobie ze stresem :/ będzie tego żałował... )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz