Uniosłem lekko kącik ust z policzkiem, przez co pojawił się delikatny zarys dołeczka; był to jeden z filmowych, zniewalających uśmiechów, którymi się posługiwałem. Schowałem kopertę do ukrytej, wewnętrznej kieszonki munduru, zaś z tej zewnętrznej na prawej piersi wyjąłem wizytówkę z faksem i adresem zamieszkania.
- Przekażę - przytaknąłem patrząc prosto w oczy rozmówcy. - Mam do Pana sierżanta drobną prośbę. Zapewne się domyślasz generał w nerwach błyskawicznie pisał list, obstawiam, że zapomniał o kilku ważnych szczegółach. Dlatego proszę tylko o to, by wycisnąć z tego Amerykanina nim skończy jak ofiara Gilles'a de Rais'a, gdzie są papiery i lokalizację łącznika z nim, a bazą - urwałem na chwilę podając mu wizytówkę ze swoimi danymi kontaktowymi. - Co do ceny, jak pan zdobędzie te informację to uzgodnimy miedzy sobą, będę wdzięczny za kontakt - odparłem.
Blondyn wziął karteczkę przyglądając się uważnie czarnemu tuszowi ukształtowanego w litery, a te zaś w wyrazy i liczby.
- Ależ poruczniku Noah, amatorem nie jestem, wyciągnę z niego wszystko co panu może być potrzebne - powiedział miłym dla uszu tonem. - Gilles de Rais powiadasz? - wygiął wargi w uśmiechu. Nie mogłem zaprzeczyć jak na osobę starszą od poszukiwanego Amerykanina wyglądał dużo młodziej i to ile młodziej. Obstawiałbym jego wiek od trzydziestu trzech do trzydziestu pięciu lat maksymalnie, choć pewno bez tej wskazówki, którą niechcący wygadał dałbym mu dwadzieścia sześć lat.
- Wierze w pańskie słowa i na to liczę - poprawiłem nieco swoją postawę na tą luźniejszą. - Gilles De Rais był francuskim żołnierzem, mordercą i gwałcicielem, został skazany na stracenie za zwabianie młodych chłopców do swej posiadłości, w szczególności blondynów o błękitnych oczach, których sobie upodobał, gdzie ich gwałcił, torturował i ranił, masturbując się siedząc na umierającej ofierze... Zapewne Hitler kazałby zafundować temu francuskiemu żołnierzowi najlepsze tortury, szkoda, a może i lepiej, że żył dobre pięćset lat temu - zawiesiłem na chwile wzrok na włosach Roderich'a oraz tęczówkach jakby chcąc mu pokazać iż równie dobrze sam mógłby paść ofiarą w XV wieku za dzieciaka.
Widać efekt przesiadywania całego dzieciństwa w książkach historycznych, czy też nosem w treściach o mordercach ukazywał się w najgorszych momentach. Zresztą, mało kto słyszał o tym zbrodniarzu, nie pamiętam w której księdze to było, czy też kolega mi nie tłumaczył z francuskiego, ale gdzieś było szczegółowo opisanie jak dokładniej zabijał. Niekiedy potrzebowałem chwili aby sobie coś przypomnieć, choć irytowało mnie jedno. Zawsze, kiedy był idealny czas by powiedzieć coś o zabójcy, czy też jakąś ciekawostkę zapominałem o postaci paru ważnych informacji, dopiero na drugi dzień mój mózg postanawia przypomnieć mi o tym albo w porze obiadowej, albo kiedy świetnie się bawię pozostawiając większą chęć dopowiedzenia tego.
- Cóż za barwna postać! Nie mam pojęcia jak wyglądałby jego proces w dzisiejszych czasach, ale chętnie posłuchałbym jego wyjaśnień. A co do szanownego Fuhrera... -spojrzał na duży portret Hitlera na ścianie, który znajdował się w jego gabinecie. - Nie sądzi pan że mają podobne mniemanie o tym, co piękne? - powiedział znacznie ciszej, nie chcąc zapewne by brzmiało na oczernianie twórcy niemieckiej ideologi.
Wprawdzie nie interesowałem się tym co kanclerz prezentował, niektórzy z rasy aryjskiej byli brzydcy jak noc listopadowa. Zdecydowanie wolałbym uratować przystojnego szatyna o zielonych oczach, tylko dosłownie marnują się w obozach. Chociaż, ten konkretny pan sierżant był nieziemsko przystojny jak i dzieciak, którego rozkazano mi pilnować.
- Nie zaprzeczę - odpowiedziałem przelatując wzrokiem po obrazie naszego wodza, zaraz jednak zwróciłem swoją uwagę na rozmówcę. - Jeśli ma Pan jeszcze chwilę przerwy, zapraszam na kawę - zaoferowałem błękitnookiemu, zerkając na zegarek, który miałem na nadgarstku sprawdzając, czy nie jest za późno. Minęło dopiero piętnaście minut odkąd tu się zjawiłem, więc śmiało można było iść i wypić ten wspaniały napój.
<Roderich? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz