29.07.2017

Od Vlada c.d. Sachy

Patrzyłem chwilę na Francuza nieco nieprzytomnym wzrokiem, ale ostatecznie skinąłem głową i wstałem. Zanim zdążył nałożyć plecak na plecy sam go zgarnąłem i zarzuciłem na ramię, po czym ruszyłem w kierunku wyjścia z sali z głupim uśmiechem.
- Ej! - zawołał za mną.
Zerknąłem krótko na niego przez ramię, ale nic sobie nie zrobiłem z jego protestu. Czekałem na niego na korytarzu, aż w końcu do mnie dołączył. Kiedy już prawie wychodziliśmy ze szpitala podeszła do nas Amelia.
- Dowiem się w końcu co się stało? - zapytała patrząc na Sachę.
Nie zamierzałem czekać aż Sacha przypomni sobie wydarzenia
- Ta ruda wariata, która wczoraj przyszła z przestrzeloną dłonią chciała go zabić - odparłem zanim on w ogóle zdążył zebrać myśli.
Podniosła na mnie wzrok, potem na Francuza i pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem.
- To chyba jakiś twój ochroniarz czy inny anioł stróż - powiedziała wracając do pracy.
Mimowolnie moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Wyszedłem ze szpitala nie oglądają się na szatyna, który wolno podążał za mną. Szliśmy w komfortowej ciszy, przynajmniej dla mnie taka była. Dwadzieścia minut później byliśmy już w moim mieszkaniu. Od razu zdjąłem buty układając je koło drzwi. Sacha zrobił to samo. Odwiesiłem jego kurtkę na wieszak, uprzednio sprawdziwszy czy nie jest przypadkiem poplamiona krwią. Wszedłem do kuchni od razu przeszukując czy coś jeszcze tam jest. Nie było tam niestety nic szczególnego, były jajka, było trochę wędliny na kanapkę. Dało się przeżyć. Nie musiałem iść do sklepu. Zadowolony poszedłem po papier i pineskę. Przypiąłem nią do szafki kawałek papieru.
- Jakby trzeba było coś kupić twoim zdaniem to wal śmiało. Napisz mi, skoczę do sklepu z listą - powiedziałem wskazując na papier.
Szatyn pokiwał głową. Cały czas śledził moje kroki nadal nie czując się w mieszkaniu zbyt swobodnie. Wszedłem do salonu, otworzyłem jedną z szafek, wyciągnąłem z niej zapasową pościel, które odłożyłem na kanapę. Następnie otworzyłem szafkę, która była dla mnie zdecydowanie za wysoko. Westchnąłem niezadowolony.
- Ściągnij mi to - powiedziałem wskazując na szafkę, nie chciało mi się iść po żaden stołek, kiedy on mógł to zrobić.
Sacha podszedł do mnie, popatrzył chwilę na pudełko, które miał zdjąć. Po chwili ściągnął je i podał je mnie. Odstawiłem je na kanapkę, ściągnąłem plecak i wcisnąłem mu w ręce.
- Jeśli będziesz potrzebował więcej miejsca to wal śmiało. Przeniosę alkohol pod łóżko - powiedziałem zabierając pudło i niosąc je do sypialni.
Wstawiłem je do swojej szafy. Nie miałem, jak typowy człowiek każdej szafki pełniej od rzeczy, ale nie lubiłem zostawiać pustego miejsca. Zamknąłem szafę i pudło w niej. Już miałem wracać do salonu, gdzie zostawiłem Francuzika, jednak kiedy się odwróciłem zobaczyłem, że i tak stoi w drzwiach.
- Coś się stało? - zapytałem lekko.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że jeszcze się nie odezwał. Widocznie chodził dość zamyślony, jednak nie zamierzałem o to pytać.
- Wiesz, że mówiłeś przez sen po rosyjsku? - zapytał przeszywając mnie wzrokiem.
Uśmiechnąłem się do niego szeroko. Kłam, Vlad, kłam. Nie możesz pozwolić na to, żeby młody się czegokolwiek dowiedział, bo będzie miał tak samo przerąbane jak ty.
- Musiało mi się śnić, że rozmawiałem z jakimś Rosjaninem, nie pamiętam już - powiedziałem spokojnie.
Nie wyglądał na przekonanego, nadal się we mnie wpatrywał.
- Brzmiało to raczej jak piosenka niż groźby, a przecież Rosjanie są przeciwko, nie? - zapytał.
Wzruszyłem ramionami. Dzieciaku, przestań zadawać tyle niewygodnych pytań. Im mniej wiesz tym lepiej spisz. Nie możesz się o niczym dowiedzieć. Ani ty, ani nikt inny, bo jesteśmy skończeni. Daj już spokój.
- Najwidoczniej śniły mi się dwie prześliczne Rosjanki - odparłem żartobliwie.
Kiwał wolno głową. Przez chwilę wydawało mi się, jakby był nieco zawiedziony, ale zapewne mi się zdawało. Zacząłem myśleć, jak rozluźnić nieco sytuację i od razu zapaliła mi się żaróweczka, miałem na to ochotę od dłuższego czasu. Minąłem go w drzwiach energicznie wchodząc do salonu i wyciągnąłem butelkę wódki z szafki. Było tam ich jeszcze parę, tak samo jak wina, kilka nalewek, jakiś droższy alkohol pewnie też by się znalazł. Jednak ja miałem ochotę przyjąć więcej procentów.
- Napijesz się ze mną? - zapytałem odwracając się do niego z butelką w dłoniach

<Sacha?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz