28.07.2017

Od Roderich'a c.d. Jens'a

Przez te długie kilka chwil, kiedy szeregowiec i kapral walczyli ze sobą, tarzając się po podłodze, Roderich stał jak zaklęty z boku i pustym, pozbawionym jakichkolwiek emocji wzrokiem wpatrywał się w rozgrywającą się przed sobą scenę. Czuł pod czaszką ból nieznanego mu pochodzenia. Było mu słabo, ze zdenerwowania zaczynał mieć mdłości.
Jens przycisnął kaprala do podłogi i przygniótł go ciężarem swojego ciała. Krzyczał, wręcz darł się na całe gardło, wyzywając esesmana od najgorszych ścierw i z zaskakującą dla swojej osoby determinacją okładając go pięściami. 
Roderich w końcu złapał oddech, a jego blada twarz natychmiast poczerwieniała, zdradzając kotłującą się w nim wściekłość. W pół sekundy znalazł się przy walczących. Złapał Jens'a za szyję, sięgnął do jego gardła i wbił w nie końce swoich palców, pozbawiając chłopaka tchu i blokując jego ruchy. Odciągnął go od kaprala i powalił na ziemię, przydeptując jego gardło nogą. To wystarczyło, by na moment uczynić go niezdolnym do jakiegokolwiek działania.
- Jonah, kurwa mać, kto ci pozwolił strzelić! Mogłeś go zabić! - wydarł się na leżącego na podłodze wspólnika, po czym odwrócił się do leżącego na ziemi Jens'a.
Nie czekał, aż chłopak odzyska oddech. Od razu wymierzył mu kilka mocnych kopniaków z brzuch. Ciemnowłosy skulił się, próbując nabrać choć trochę powietrza w płuca, jednak był w stanie wydać z siebie tylko kilka cichych, charkliwych jęków.
Silna ręka gestapowca złapała go za koszulę i uniosła do góry, by ten mógł uderzyć go pięścią prosto w zęby.
- Ty bezczelny... - syknął przez zaciśnięte zęby Hilse, przymierzając się do następnego ciosu. Zadał ich jeszcze dwa, zanim Jens zdołał otrząsnąć się z szoku i podjąć próbę osłonięcia się ręką. Wtedy Austriak puścił go i powrócił do kopania go po żebrach. Pierwszy cios prosto w mostek. Drugi pod prawe żebro. Trzeci po rękach, kiedy ten zdołał się nimi zasłonić - Niewdzięczny... Wstawaj, gówniarzu!
Zacisnął palce na jego ubraniu. Jednym, silnym ruchem podciągnął go do pionu i popchnął na ścianę, sprawiając, że czaszka chłopaka przywaliła o nią z dużą siłą.
- Co ty sobie wyobrażasz! - ryknął, szarpiąc go za ubranie. - Pierdolony szczeniaku! Patrz na mnie! Jak do ciebie mówię, to na mnie patrzysz i odpowiadasz, kiedy pytam, czy wszystko w porządku i czy coś się stało! Nie życzę sobie, żebyś mnie ignorował, rozumiesz?! Wstawiłem się za tobą, wyciągnąłem z wojska, wziąłem pod siebie! Zaoferowałem ci opiekę! Zdajesz sobie sprawę, czym jest bycie pod moją opieką? - Zacisnął dłoń w pięść i uderzył go od dołu w brzuch. Jens wydał z siebie głośny jęk i szarpnął się gwałtownie, próbując się oswobodzić. Roderich złapał go jedną ręką za szyję i zacisnął palce w morderczym uścisku. - Moja opieka to twoje błogosławieństwo, a ty okazujesz brak wdzięczności. 
- P-puść... - wydusił bezgłośnie chłopak, poruszając sinymi ustami. Jego twarz bladła z sekundy na sekundę. Dłonie rozpaczliwie usiłowały rozluźnić stalowy uścisk dłoni Rodericha, jednak ich ruchy stawały się coraz słabsze. W końcu, gdy oczy chłopaka zaczęły zachodzić mgłą, sierżant puścił go. Ciemnowłosy osunął się na podłogę, łapczywie łapiąc powietrze w płuca. Hilse przyjrzał się jego postaci, przekrzywiając z lekka głowę.
- Nie miałem pojęcia, że będziesz sprawiał takie problemy - syknął, przydeptując butem bezwładną dłoń chłopaka. Zielonooki krzyknął z bólu, gdy mężczyzna zaczął stopniowo kłaść na nią coraz większy nacisk. - Miałeś być grzecznym, dobrym chłopcem. Nie kazałbym ci tu przecież pracować przez cały czas. Naprawdę wziąłem cię od Neumanna z jak najlepszymi intencjami. Nie chciałem, żebyś musiał doświadczać czegoś takiego ode mnie. - W końcu przeniósł cały swój ciężar na stopę, którą deptał dłoń Jens'a. Chłopak wydał z siebie zrozpaczony ryk i w akcie desperacji złapał Rodericha za kostkę, próbując uratować miażdżoną dłoń. Gestapowiec tylko uśmiechnął się pobłażliwie i kopnął go w szczękę drugą nogą. Głowa Kastnera poleciała do tyłu i po raz kolejny uderzyła o ścianę. Z nosa zaczęła sączyć się krew.
- Wiesz, jak bardzo namieszałeś? Oboje namieszaliście - Hilse zwrócił się do niezdarnie podnoszącego się z podłogi, poobijanego kaprala. - Przesłuchiwany nie żyje, nie wyjawiwszy informacji. Zastrzelony przez funkcjonariusza. Wszystko musi znaleźć się w raporcie. Raport nie zadowoli dowództwa. A kto będzie świecić oczami? Oczywiście ja, jako najstarszy stopniem i wiekiem, oraz dlatego, że przyprowadziłem cię tutaj, do UB. Chłopcze.
Zbliżył się do wyczerpanego, obolałego Jens'a i przykucnął tuż przy nim. Złapał go za podbródek, ściskając lekko i unosząc nieco jego głowę, by ten spojrzał mu w oczy. Wpatrywał się w niego przez chwilę w zupełnej ciszy, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym odezwał się cicho, prawie szeptem: - Mam nadzieję, że bardzo żałujesz tego, jak się zachowałeś. Sprawiłeś mi ogromną przykrość, którą musiałem zwrócić.
Zacisnął palce mocniej na jego szczęce, wymuszając na nim uwagę. Czekał, aż otworzy posiniałe usta i mu odpowie.


< Jens // twój obiecany wpierdol ♥ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz