26.07.2017

Od Rodericha c.d. Noah'a

Roderich oddał się odczytywaniu listu, leniwie przesuwając wzrok po ściśle zapisanych linijkach tekstu. I im dalej posuwał się jego wzrok, tym jego brwi oraz kąciki ust unosiły się wyżej. Och. Ale dlaczego on? Czy nie było innych chętnych, mogących zabić za to zadanie? W końcu Lucas Fort najwyraźniej nie był pierwszą lepszą płotką wysłaną przez Amerykanów. Jeśli generał Ybern nie bagatelizował zagrożenia, jakie stanowiła ta osoba, to stawka mogła być faktycznie wysoka.
Informacja musiała być tajna lub przynajmniej ograniczona. W przeciwnym razie w jego gabinecie już znalazłby się ktoś wrogim tonem oferujący przejęcie sprawy. Tak, złapanie szpiega nie było byle jakim osiągnięciem. A w szczególności szpiega mogącego zwalić Niemcom na kark całą armię Amerykanów. Bezczelnych, żujących gumę Amerykanów. Mein Gott, cóż to za tragedia.
Mimo niewątpliwej powagi sytuacji umysł Rodericha w większym stopniu zajmowała kwestia o wiele mu bliższa i ciekawsza. Mianowicie, czym sobie zasłużył na obarczenie go takim zadaniem. Pomijając jego niestwierdzoną jeszcze atrakcyjność. Czy było to okazanie uznania, czy może jawna złośliwość? W końcu to nie Roderich był od łapania wrogów narodu niemieckiego. Tropieniem i łapaniem zajmowali się młodzi, prężni, ambitni oficerowie, pokazujący wszem i wobec, że są nieugiętymi myśliwymi i potrafią wytropić każdego, choćby zakopanego pod ziemią szczura. Szczycą się wykonanym zadaniem i zbierają odznaczenia. A gdy wytropiony przez nich szczur okazuje się być zbyt twardy i można sobie na nim połamać zęby, owi myśliwi podrzucają go siedzącemu spokojnie na Szucha Roderichowi, by ten go zmiękczył i w zaciszu swego gabinetu wyciągnął z niego to, czego pragnęło dowództwo. Informacje.
Ale nie był za to nagradzany. Zwyczajnie odbierano mu owoce jego pracy, którymi były właśnie informacje i najczęściej szybko oddalano się z niesmakiem na twarzy. Czasem towarzyszył temu komentarz odnośnie nieludzkich metod i bestialskiego katowania. Zero wdzięczności. Zero pochwał.
Więc stała za tym chęć dania mu okazji do wykazania się czy złośliwy rozkaz biegania po całej Warszawie i uganiania się za problematycznym szpiegiem? Austriak nie miał najmniejszego pojęcia, ale ta kwestia wydawała się mu być szalenie intrygująca. Generał Ybern nie był mu postacią dobrze znaną. Oczywiście znał jego nazwisko doskonale i widział się z nim kilkakrotnie. I jeśli być drobiazgowym, to dokładnie dwa razy. Za każdym razem na sądzie wojennym. Podczas dwóch rozpraw, kiedy to Roderich przywołany został na ławę oskarżonych. Ale ich kontakt wtedy nie był na tyle bliski, by mógł teraz stwierdzić jakie uczucia żywił do niego generał. Nie wiedział też kto i z jakimi intencjami mógł mu go "polecić".
Gestapowiec w końcu oderwał wzrok od tekstu, nad którym siedział już i tak za długo i skupił się na poruczniku, któremu dziś przyszło robić za gońca pomiędzy szanownym generałem i stojącym absolutnie nisko, niewiele znaczącym sierżantem. Starszym sierżantem. Ex-porucznikiem.
Od razu uderzyło go jak młodą osobą jest porucznik Noah. Ile mógł mieć lat... 25? Na pewno nie więcej. Dwudziestopięcioletni porucznik. Lub młodszy. I mimowolnie odczuł irytację, jak za każdym razem, gdy dane mu było obcować z kimś młodszym od niego na wyższym stopniu.
Ale porucznik Noah był przystojnym, czarującym młodzieńcem, więc być może jego stopień i wiek zostaną mu wybaczone.
- Poruczniku Noah - odezwał się Roderich, obdarowując go przemiłym uśmiechem. Mężczyzna zareagował na swoje imię ledwo dostrzegalnym drgnięciem policzka, co było oczywiście naturalną reakcją. Zapewne zaraz domyślił się, że jego imię padło w liście i dlatego jest sierżantowi znane, więc jego na twarz z powrotem wrócił całkowity spokój. - Zechce porucznik poczekać chwilę, aż odpiszę?
- Naturalnie - odparł brunet. - Decyduje się pan przyjąć zlecenie?
Nie doczekał się natychmiastowej odpowiedzi. Roderich przeglądał już teczkę z dokumentami poszukiwanego, całkowicie odcinając się od swojego rozmówcy. Z uwagą śledził dane Amerykanina, na dłuższą chwilę zatrzymując się przy jego zdjęciu.
- Mój Boże, jest młodszy ode mnie, a wygląda co najmniej na czterdziestolatka - wymamrotał do siebie, podpierając skroń dwoma palcami. - To przez tą amerykańską dietę? Powiedz mi, że ja tak nie wyglądam...
- Mam panu tak powiedzieć? - usłyszał pytanie Noah'a. Podniósł rozkojarzony wzrok na mężczyznę, a gdy po chwili zrozumiał sens owego pytania, uśmiechnął się z oczarowaniem.
- Nie musi pan, poruczniku - odparł, po chwili wracając do lektury.
Przejrzawszy całą kartotekę, zwrócił się do mężczyzny.
- Przyjmuję zadanie - oznajmił, odpowiadając na wcześniejsze pytanie. - Zaraz napiszę odpowiedź.
Wyciągnął z szuflady biurka pierwszą z brzegu białą kartkę, sięgnął po pióro i napisał na papierze krótką notatkę czarnym tuszem:


Szanowny generale Reinhardzie Ybern


Z wielką chęcią podejmuję się zleconego zadania. Może Pan w najbliższych dniach oczekiwać Amerykanina na Pańskiej wycieraczce

Z wyrazami szacunku 
RHilse


Z typową dla siebie niedbałością zgiął list na pół i wsunął do koperty, w której poprzednio dostarczony był list od generała i podał ją, niezamkniętą, porucznikowi. 
Nie miał pojęcia jak odnaleźć szpiega. Mimo to wierzył, że bez trudu podoła zadaniu i zapłata za złapanie Amerykanina nie przypadnie żadnemu z myśliwskich oficerów. Nie martwił się na zapas. Zacznie się martwić, kiedy faktycznie się za to zabierze.
- Dziękuję za fatygę w przekazaniu mi wiadomości - powiedział do Noah'a, wstając z fotela. - Proszę przekazać panu generałowi szczere pozdrowienia.


< Noah? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz