24.07.2017

Od Rodericha c.d. Jens'a

Niecałe dwa metry nad podłogą, związany sznurami zawieszonymi na uchwytach pod sufitem, brzuchem do dołu wisiał półnagi mężczyzna. Na jego obnażonym torsie widoczne były zaczerwienione ślady po uderzeniach, podłużne wąskie pręgi, z kilku miejsc spływały strużki krwi plamiące podłogę. Posiniaczona głowa mężczyzny bezwładnie zwisała w dół. Wyciągnięte w górę, związane ramiona drżały słabo.
Na przeciw mężczyzny stał Roderich z palcatem do jazdy konnej w dłoni, jeszcze przed chwilą krążący wokół niego jak rekin oczekujący zatonięcia łodzi pasażerskiej. Wpatrzony był w swego aresztanta z żywym, wręcz dziecięcym zaabsorbowaniem, jakby właśnie odkrył coś fascynującego, ale nie do końca wyglądającego na przyjazne. Był całkowicie skupiony na swym procesie przesłuchania, uważając by nie wykonać fałszywego kroku i powoli acz nieodparcie otwierać przesłuchiwanego i wyciągać z niego zeznania.
Na brzegu biurka starszego sierżanta siedział młody esesman ze stopniem kaprala SS na mundurze. W ciszy obserwował poczynania Rodericha, jednak gdy do gabinetu wkroczył Jens, skierował na niego swój znudzony wzrok.
- Sierżancie - odezwał się, chcąc zwrócić uwagę przełożonego na intruza.
- Zaraz dostaniesz w mordę za tego swojego sierżanta, skarbeńku - powiedział Roderich, rzucając na niego przelotne spojrzenie, a następnie odwracając się do Jens'a.
Podobnie jak chłopak, on również zamarł na moment, zaskoczony jego obecnością. Absolutnie nie spodziewał się wizyty nikogo prócz swego gońca, który miał pozwolenie wchodzić do niego o każdej porze, a już na pewno nie pasowała mu obecność chłopaka.
Czuł, że jego własna gra wymyka mu się z rąk. Jens miał tego nie widzieć. Miał trwać w swej niewinnej nieświadomości, niewystawiony na zbędny stres. Miał odnaleźć mocny grunt i oparcie w osobie Rodericha i z czasem mu zaufać. Oraz być dobrowolnie od niego zależnym.
Ale teraz nie będzie już na to szans. W procesie oswajania każde najmniejsze potknięcie może przekreślić godziny pracy.
- Jens, chłopcze - wychrypiał Roderich. Nie udało mu się przywołać swego spokojnego, przyjemnego głosu. Czuł swoje zdenerwowanie w mimowolnie zaciskających się szczękach. Zrobił kilka kroków w stronę nadal oszołomionego Kastnera. - Coś się stało? - spytał, już normalniejszym głosem. Przez cały czas wpatrywał mu się w oczy, jakby chciał go odciągnąć od widoku za swoimi plecami. - Chcesz czegoś ode mnie?


< Jens, chłopcze? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz