- Będę umilać ci czas rozmową ile tylko będziesz chciała - zaoferowałem chętnie. - Jeśli faktycznie interesują cię fakty o mnie... Cóż, nie mogę się nazwać świetnym rozmówcą, bo byłoby to narcystyczne, ale postaram się nie zanudzić cię na śmierć.
- Spokojnie, wierzę w ciebie - odparła Eva, dodając mi otuchy uśmiechem. - Nie musisz się stresować.
- Nie rozumiem z której strony widzisz u mnie stres - udałem urażony ton. Mimo to również miałem wrażenie, że zachowuję się trochę jak pod wpływem stresu.
- Dobrze, więc wszystko jest w porządku - zgodziła się dziewczyna. Po czym sama postanowiła zacząć kolejny temat, widząc że zbyt długo nie odpowiadam. - Janku, czy zajmujesz się czymś na stałe? Oprócz pakowania się w kłopoty?
Zaskoczyło mnie to, że w jej wymownej aluzji nie usłyszałem nic, co nawet brzmiałoby podobnie do nagany. Nie słychać w tym było krytyki, którą już kilkakrotnie słyszałem: "to głupota, walka skazana na przegraną, lepiej się podporządkować"... Od Polaków. A tymczasem, rozmawiając z Niemką, nie tylko zostałem uratowany ale i nie słyszałem niczego o swym postępowaniu. Myślę, że może to trochę zmienić mój ograniczony światopogląd.
- Teraz nie mam stałego zajęcia... nie poszedłem na studia, a ciężko znaleźć stałą, poważną posadę po szkole średniej. Więc głównie spędzam czas na szukaniu jakiejś dorywczej pracy. Albo z harcerzami... - dodałem, mimowolnie odczuwając zmieszanie. - Albo jako niańka dla sióstr.
- Och, więc masz rodzeństwo?
- Niezwykłe rodzeństwo. Rodzeństwo ponad 10 lat młodsze ode mnie. To raczej jak przedwczesne potomstwo - odparłem, uśmiechając się pod nosem. - Masz rodzeństwo, Evo?
Blondynka pokręciła przecząco głową.
Co ja właśnie robię? Spaceruję z Niemką, córką niemieckiego oficera, umilam jej czas rozmową, jak sam to określiłem i w dodatku jest to dla mnie bardzo przyjemna forma spędzania czasu. Jeszcze godzinę temu wyśmiałbym każdego, kto powiedziałby mi, że tak spędził popołudnie. A gdyby powiedział, że niemiecka kobieta uratowała go przed policją, to najpewniej oskarżyłbym go o kłamstwo.
- Chyba jednak często wrzucamy ludzi do jednego worka, prawda? - spytałem niejasno, powtarzając pytanie, które sam sobie zadałem w myślach.
- Co masz na myśli? - spytała Eva.
- Czuję zażenowanie... bo jeszcze jakąś godzinę temu wyśmiałbym każdego, kto powiedziałby, że doświadczył dobroci od niemieckiej kobiety. Tyle razy słyszałem obelgi z ust Polaków pod adresem innych Polaków żyjących w zwykłej, naturalnej przyjaźni z Niemcami. Harcerze karcą siebie nawzajem za inne niż wrogie relacje z Niemcem.
Zbliżaliśmy się do szpitala. Wielki, stary gmach, otoczony ogrodzonymi drzewkami, rozciągał się przed całym naszym polem widzenia.
- Zastanawiam się - kontynuowałem - czy często zdarza ci się mieć styczność z takim myśleniem u
Polaków? Traktowaniem? Wkładaniem do jednej kategorii ciebie i umundurowanych nazistów...?
< Eva? Nie miałam pewności co do rodzeństwa... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz