Parę sekund później wyciągnął mnie z wody. Złapałem oddech przytrzymując się go i całkowicie ignorując włosy na swojej twarzy. No tak... jakiś fryzjer nie byłby głupim pomysłem.
- Ty serio jesteś bratem Rafaela? - zapytał Noah, nadal dziwnie mi się przyglądając.
Popatrzyłem na niego z politowaniem.
- Tak, ale to dokładnie taka sama sytuacja jak z prowokacjami. Już się na to uodporniłem - wyjaśniłem spokojnie.
Dla mnie było wręcz jasne, że gdybym zaczął reagować na te rzeczy, to w domu praktycznie nie miałbym życia skuli mojego brata. Był nadpobudliwym dupkiem, który już teraz kochał ze mnie drwić i szargać moje nerwy na każdym kroku. Gdybym dodatkowo pokazał, że mnie to obchodzi, to na pewno robiłby to o wiele częściej.
- Twój brat śmiesznie się szarpie, jak mu to robię - powiedział brunet, nieco rozmarzonym głosem.
Najwidoczniej wracał do jakiegoś ciekawego wspomnienia. Puścił mnie i zaczął płynąć w kierunku drugiego brzegu. Ja jako, że w sumie to nie lubiłem wody, tak śmiem przypomnieć, jakby ktoś o tym zapomniał, na przykład ja sam, oparłem się po prostu o bliższy brzeg łokciami i obserwowałem jego poczynania. Zrobił kilka kursów w te i z powrotem płynąc kraulem. Nie mogłem nie docenić jego dobrze zbudowanego ciała, ładnie zarysowane mięśnie, proporcjonalność... Nie, żadnych komplementów dla tego idioty, nawet jeśli tylko w myślach. Chociaż sprzęt miał całkie... Nie, nie pomyślałem o tym... Nie ma takiej opcji. Odwróciłem wzrok i spojrzałem w niebo nieco zamyślony, a co jeśli w sumie to pomyślałem? Czy to znaczyło, że w sumie to interesowali mnie mężczyźni? Skoro nie kobiety, to chyba znaczyło, że tak. W końcu byłem tylko słabym nastolatkiem, nie była to zbytnio moja wina. Mógłbym się chyba w sumie z tym pogodzić.
Krzyknąłem z przerażenia, kiedy nagle twarz bruneta pojawiła się tuż przede mną. Pewnie byłbym już dawno w samochodzie, gdyby nie złapał mnie za biodra. Miałem w tej chwili okropną ochotę zdarcia mu z twarzy jego kpiącego uśmiechu.
- Debil - warknąłem zły.
Jasne, jasne, bardzo śmieszne, a jakbym dostał zawału? Co to miało w ogóle być?!
- Mówiłem do Ciebie od kilku minut - odparł urażony.
Popatrzyłem na niego jak na totalnego idiotę, którym w sumie był.
- Wcale nie! Słyszałbym - powiedziałem oburzony.
- Wcale nie! Słyszałbym - powiedziałem oburzony.
To była prawda. Kiedy tylko ktoś do mnie zaczynał mówić, włączał mi się tryb przytakiwania. W końcu ile można słuchać dwóch bab gadających Ci nad uchem? Zawsze byłem świadomy, że ktoś do mnie mówi w takiej chwili, więc zauważyłbym, że czegoś chce, ale musiał się skradać idiota.
- Chyba za bardzo się zagotowałeś... czekaj coś na to poradzimy - powiedział znów zanurzając mnie pod wodę.
Posłałem mu nienawistne spojrzenie. Wyglądało to co najmniej jakbym kazał mu się podtapiać z własnej woli. Brak szarpaniny, brak wołania o pomoc, brak prób zaczerpnięcia powietrza.
Dopiero po chwili zostałem dopuszczony do tlenu.
- Wydaje mi się, że dostatecznie ochłonąłeś - wyjaśnił
Puścił mnie całkiem i wyszedł z wody i ruszył po swoje ubranie, jakby nigdy nic. Musiałem wziąć parę głębszych wdechów, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Tak, to był ostatni wypad z nim nad wodę. Niedotlenienie mózgu zdecydowanie źle na mnie działało. Ruszyłem w jego ślady chwilę później. Zwinąłem jeden z ręczników z jego torby. Kiedy się ubierał mogłem pozwolić sobie na kilka ukradkowych spojrzeń w jego kierunku. Tak, stanowczo potrafiłem docenić jego przyjemną dla oka budowę. Że też skubany musiał być durnym żołnierzem i być zbudowany niczym ideał grecki. Po prostu ygh. Każdy humanista musiałby to mimowolnie docenić. Nie było innego wyjścia. Mógł być nie wiadomo jakim idiotą, ale o rozwój fizyczny dbał na pewno, a potem taki był tego efekt.
Chwilę później wtoczyliśmy się do samochodu i pojechaliśmy w kierunku domu. Wprosił się do mnie jeszcze na kolację twierdząc, że nie zrobił zakupów, a potem w końcu poszedł do siebie. Co za szczęście.
Odetchnąłem cicho zadowolony, kiedy w końcu wylądowałem w miękkiej pościeli. Dopiero wtedy poczułem jak bardzo byłem zmęczony. Chwilę jeszcze rozmyślałem, o zgrozo, o moim sąsiedzie, a potem zasnąłem mocnym snem sprawiedliwych.
< Noah? Niech ci będzie... Trochę połechtam twoje ego>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz