Siedziałam właśnie na krześle i czytałam wczorajszą gazetę, gdy rozległ się dzwonek i do kwiaciarni weszła zgrabna blondynka, z wyglądu Niemka.
— Dzień dobry — odezwała się, a ja szybko odłożyłam gazetę, poderwałam się z krzesła i podeszłam do niej z uśmiechem.
— Dzień dobry — odparłam, gdy tylko do niej podeszłam.— W czym mogę pomóc? Odgarnięłam kosmyki włosów za ucho i zaczekałam, aż wyjaśni, co chce kupić.
— Szukam róż. Białych róż. Najlepiej jak najwięcej — wyjaśniła, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Niedawno, czyli jakąś godzinę temu, układałam właśnie te kwiaty w ogromne bukiety.
— Oczywiście, zaraz pani przyniosę — ruszyłam w prawą stronę, manewrując zgrabnie między wszystkimi stoiskami. W końcu schyliłam się i z wazonu wyciągnęłam duży bukiet, róż czterdzieści sztuk. Trzymając go nad głową, wróciłam do klientki, która zapłaciła i już po chwili to ona trzymała w dłoniach białe róże.
— Można wiedzieć, jaka to okazja? — zapytałam z czystej ciekawości.— Ale jeśli nie chce pani mówić, to w porządku.
Szybko schyliłam się i złapałam różę, która wypadła z bukietu. Wsadziłam ją z powrotem, w bardziej pewne miejsce.
Estera?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz