Świetnie, po prostu świetnie. Nie wiedziałem jak dałem się namówić temu idiocie na zaniesienie jakiś pieprzonych kartek jego znajomemu, ale po prostu... yh... Jakby sam nie mógł donieść tych durnych rachunków. Nienawidziłem, kiedy traktował mnie jak chłopca na posyłki, ale najwidoczniej stwierdził, że interakcja z jakimiś żołnierzami... w ogóle z jakimiś normalnymi ludźmi dobrze mi zrobi. "Ile można siedzieć w domu?" - zapytał wczoraj wciskając mi durne kartki. Jeszcze ta głupia sytuacja z tą dziewczyną i Kapralem. Czemu miałem w ogóle mu pomagać? Durny typ. W ogóle większość żołnierzy to jakieś niedorozwoje. Zawsze wszyscy traktują mnie jakbym co najmniej był jednym z nich i miał wielki obowiązek pomagania im. Niedoczekanie. Nie zamierzałem się jednak kłócić z tym pajacem.
- Ja pójdę tędy, a ty tam - zarządził pokazując mi drogę prowadzącą w lewo.
Tak, pewnie, nie marzę o niczym innym tylko gonić jakąś dziewczynę, którą chamsko zwyzywał. Westchnąłem cicho i ruszyłem we wskazanym kierunku. Kiedy obejrzałem się przez ramię na żołnierza zauważyłem, że on traktuje to dość poważnie, ale ja nie miałem zamiaru. Szedłem wolnym spacerkiem rozglądając się raz w lewo raz w prawo.
W ten sposób zmarnowałem godzinę szlajając się bez celu po części Warszawy, która aktualnie była obszarem poszukiwań. Zamierzałem wracać by zorientować się czy przypadkiem jej nie znalazł, kiedy bardzo podobna dziewczyna mignęła mi w oknie na przeciwko mnie. Ja i moje szczęście. Po prostu świetnie. Budynek wyglądał na co najmniej opuszczony, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że była to ruina. Nieco niepewnie najpierw zapukałem do drzwi, co wydało mi się co najmniej absurdalne, a potem nieśmiało je otworzyłem. Widać było od razu, że nikt tam nie mieszka przez braki w umeblowaniu. Na ścianach były widoczne miejsca po obrazach, które pewnie wisiały tam jeszcze niedawno. Zauważyłem pusty pokój, który kiedyś mógł być salonem i troje zamkniętych drzwi, na końcu korytarza natomiast znajdowała się kuchnia, która na pierwszy rzut oka była dużo lepiej wyposażona niż reszta pomieszczeń. Zauważyłem także schody na górę.
Postanowiłem najpierw przejść się po dolnych pomieszczeniach, takie miejsca bardzo dobrze pobudzały wyobraźnię, więc jeśli mogłem chciałem jak najlepiej je wyeksplorować. W salonie, jak i pierwszym pokoju, który okazał się sypialnią nie było nic szczególnego. Ot co, opustoszałe pomieszczenia, w których było widać tylko zarysy przeszłości. Kolejne pomieszczenie było składzikiem, w którym stało kilka mioteł, lecz i tam nie było nic szczególnego. Ostatnie z zamkniętych drzwi ukrywało łazienkę, która prawdopodobnie przez trud z jej obrabowaniem została w stanie niezmiennym. W kuchni za to znalazłem prawie całe wyposażenie, nie ośmieliłem się jednak niczego dotknąć. Jak się spodziewałem, na dole nikogo nie było. Dziewczyna mignęła mi w górnym oknie, dół zwiedziłem tylko po to by zapoznać się nieco z otoczeniem.
Wspiąłem się na górę przeskakując po dwa stopnie. Rozejrzałem się uważnie. Krótki korytarz. Dwoje drzwi. Pierwsze wybrałem drzwi po prawej. Była to prawdopodobnie sypialnia jakiegoś dziecka. Tutaj jednak nie było osoby, której szukałem, więc musiałem otworzyć także drugie pomieszczenie.
Uchyliłem wolno drzwi, w pierwszej chwili nikogo nie zauważyłem nikogo, więc po prostu wszedłem do środka i... dałem się zrobić jak dziecko. Dziewczyna wyskoczyła zza drzwi i podstawiła mi nóż pod gardło.
- Werten... - zacząłem w moim ojczystym języku, jednak kiedy zauważyłem, że to nie działa, prawdopodobnie przez jej nieznajomość niemieckiego, dodałem - Czekaj, moment, nie rób mi krzywdy...
Chwilę tak stała wahając się, prawdopodobnie w pierwszej chwili ona także miała problem z rozpoznaniem czy to ja czy jeden z żołnierzy, ale w końcu odpuściła i zabrała narzędzie, które swoją drogą było dość tępe. Mogło pochodzić z pozostałości kuchni.
- Jeśli spróbujesz kręcić to cię zabiję, jasne? - zapytała opryskliwie.
Odwróciłem się do niej przodem i podniosłem ręce w obronnym geście.
- Będę grzeczny, obiecuję. Nie chciałem cię wystraszyć - wytłumaczyłem, chociaż nie wiedziałem czy kieruje nią strach czy raczej nienawiść.
Prychnęła i pokręciła głową.
- Jak na nazistę jesteś strasznie głupi i dziwny - odparła mierząc mnie wzrokiem.
- Tak, tak, nie nadaję się na niego, już to słyszałem. Nie martw się, też tak myślę - powiedziałem spokojnie opuszczając ręce.
Wywróciła oczami, chyba nadal emocje w niej buzowały. W sumie nie dziwiłem się. Po czymś takim chyba każdy byłby podenerwowany.
- Um... mogę wiedzieć, co się stało? No i dlaczego ten pajac kazał mi cię szukać? - zapytałem trochę niepewnie.
Nie chciałem jej zdenerwować, tym bardziej, że miała narzędzie, którym najwidoczniej mogła mnie skrzywdzić, może nawet zabić. Byłem jednak zbyt ciekawy jej odpowiedzi. No i w końcu nie po to szukałem jej przez godzinę by teraz tak po prostu ją zostawić. Co to, to nie!
<Ewelajna? Może być? ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz