Widząc, że do sali wszedł żołnierz, którego spotkałem podczas odbierania dokumentów, odruchowo rozluźniłem się. Nie powinienem czuć się bezpiecznie w towarzystwie Niemców, ten jednak nie był takim służbistą, jak reszta. Zresztą, już raz mi pomógł.
- Więc co się stało? - zapytał, siedząc już w fotelu i przeglądając dokumenty.
Milczałem, wiedząc, że młodzi żołnierze, którzy mnie tutaj przyprowadzili, z chęcią przedstawią swoją wersję. Na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech, kiedy jeden z nich zaczął tłumaczyć starszemu żołnierzowi, za co dokładnie mnie zgarnęli.
- Pytałem naszego gościa - powiedział chłodno Niemiec, wracając wzrokiem do mnie.
- Ich wersja jest dużo ciekawsza - mruknąłem, kiwając głową w stronę młodych. - Jestem w niej odważnym patriotą i rzucam się na żołnierzy, kiedy widzę niemiecki mundur. Poza tym, wyolbrzymiają obrażenia poniesione w bójce, więc uchodzę na silniejszego niż w rzeczywistości - zakpiłem.
Mężczyzna spojrzał na mnie zaciekawiony, gdy młodzi żołnierze zaczęli coś szeptać między sobą. Najwyraźniej byli oburzeni, że Polak tak śmie o nich mówić. Od razu stwierdziłem w myślach, że gdybym był przesłuchiwany przez kogoś innego, zapewne nie byłbym taki wesoły i wyszczekany. Trzeba było zachowywać się poważniej, w końcu nadal mogę być w niebezpieczeństwie.
- Wolałbym usłyszeć także twoją wersję - powiedział spokojnie Niemiec. - Co tam się stało?
- Kilku 'milutkich' młodzieńców w niemieckich mundurach wybrało się do małego zakładu krawieckiego, w którym pracuje moja przyjaciółka. Pozwolili sobie na przeszukanie, po którym zostawili całkowicie zdemolowany lokal, a moją przyjaciółkę chcieli potraktować jak zwykłą dziwkę. Chciałem więc wyjaśnić im, że w tym miejscu tego typu usług nie dostaną - siliłem się na opanowanie w głosie, jednak nadal pełen byłem wzburzenia. - Skoro panowie nie rozumieli słów, przeszliśmy do czynów.
Żołnierz uśmiechnął się pod nosem, nie patrząc na mnie, tylko na dokumenty. Zauważyłem, że w teczce ma kilka kartek. Jeśli to wszystko o mnie, musiałem mieć doprawdy pasjonujące według nich życie.
- Czy zdawałeś sobie sprawę, co może grozić ci za napaść na niemieckich żołnierzy? - upewnił się mężczyzna.
- Owszem - skinąłem głową. - Zdawałem sobie również sprawę z tego, co ci dwaj zrobią Hannie, jeśli ich nie powstrzymam. Rozumiem, iż uważacie się za rasę panów, jednak patrząc na zachowanie większości, cieszę się, że jestem tylko podczłowiekiem - zapewniłem. - Jeśli wyższość Niemców polega tylko na tym, iż mają oni przyzwolenie na bycie okrutnymi i bezczelnymi... - rozłożyłem ręce. - Współczuję.
Zdawałem sobie sprawę, że pozwalam sobie na zbyt wiele, jednak nie potrafiłem powstrzymać swojego ciętego języka. Byłem zirytowany całą zaistniałą sytuacją. Najbardziej jednak denerwował mnie fakt, że w zakładzie u Hani byłem przypadkiem. Nawet nie potrafiłem myśleć o tym, co te bydlęta zrobiłyby mojej przyjaciółce, gdyby jednak mnie tam nie było...
(Vlad?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz