Był ciepły wieczór. Słaby początek, ale moje początki zazwyczaj są słabe, tylko, że żeby coś zrobić najpierw trzeba zacząć. Dlatego właśnie zaczynam tak, a nie inaczej. Dobrze, koniec zbytniego przeciągania. Słońce już prawie całkiem zaszło, ale jego promienie jeszcze podświetlały pojedyncze obłoczki na pomarańczowo. Robiło się już ciemno, ale póki co widoczność nie była jeszcze zbytnio ograniczona.
Ja myślałem jednak tylko o tym, by dotrzeć już do domu. Wracałem z lekcji chemii i marzyłem o porządnym obiedzie, który niestety najpierw będę musiał sobie zrobić. Zaburczało mi w brzuchu, na co ja niezadowolony także burknąłem pod nosem ciche "scheiße". Stanowczo przedmioty ścisłe nie były czymś, co miałem ochotę robić w piątkowe popołudnie i wieczór. Zamyśliłem się patrząc po kamienicach rozciągających się po dwóch stronach pustej ulicy. Kolejny tydzień minął mi bez żadnych rewelacji. Nauczyciel, dom, czasem sklep. To były jedyne kursy jakie wykonywałem poza domem, nie licząc kilkuminutowych spacerów.
Pokonałem parę przecznic, które dzieliły mnie od domu. Byłem już całkiem blisko, dom miałem dosłownie pół ulicy dalej, kiedy to moją uwagę przykuł całkiem śmiesznie wyglądający rzygacz. Przypominał po części lwa, ale miał gadzie oczy i reszta jego tułowia była pokryta łuskami. Wąż z głową lwa? Coś takiego. Nie mogłem się powstrzymać, przystanąłem, wyciągnąłem notatnik i oparłem się plecami tak, by mieć na niego dobry widok.
Zdążyłem machnąć ołówkiem dosłownie kilka razy, kiedy to wpadła na mnie jakaś dziewczyna, która najwidoczniej się gdzieś spieszyła.
- Entschuldigung - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Wyglądała na nieco nerwową. Podniosła na mnie wzrok, mina nieco jej zrzedła, nieco zbladła. No to już byłem pewien, że albo ona ma przerąbane, albo ja. Z dwojga złego chyba wolałem, żeby ona, chociaż i tak nie miałem zamiaru na nią kablować, co to, to nie.
- Moja wina - odparła także po niemiecku obdarzając mnie nerwowym uśmiechem.
Odgarnęła loki z twarzy, których była istna burza.
- Wszystko dobrze? Wyglądasz na roztrzęsioną - zapytałem bezbarwnym głosem, niespecjalnie mnie to obchodziło, jednak starałem się stosować zasady dobrego wychowania nawet w małym stopniu.
W końcu jeśli stoisz jak kołek na chodniku i tamujesz ruch, a przy okazji straszysz dziewczyny, to chociaż wypadałoby zadać tak banalne pytanie. Obserwowałem obojętnym wzrokiem jej reakcję, ale chyba nie powinienem się aż tak jej naprzykrzać, bo jeszcze pomyśli, że mnie obchodzi, co robi na ulicy o tej godzinie, a tego bym nie chciał.
< Kasiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz