Wzdrygnąłem się, uświadomiwszy sobie, że stoję tak we mgle od kilkunastu minut. Musiałem chwilę pomyśleć, by zorientować się, co w ogóle tutaj robię. Kiedy spojrzałem na zegarek zdałem sobie sprawę, że spóźniłem się już prawie godzinę, dlatego ruszyłem biegiem na podaną ulicę.
Kilka minut później pukałem już do drzwi o podanym adresie. Otworzyła mi je mała dziewczynka, miała ciemne włosy i przenikliwe szare oczy. W pierwszej chwili jakby się zacięła widząc mnie i nieco cofnęła wystraszona. Zastanowiłem się chwilę jak ubrać w słowa to, co chcę powiedzieć.
- Ja do twojego taty... - zacząłem po polsku, ale nie było mi dane skończyć, bo już zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Muszę przyznać, że mimo wszystko tego się nie spodziewałem. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki i w drzwiach pojawił się mój matematyk. Z bandażem na kostce i nieco bardziej domowym ubraniu.
- Matthias... no tak, nieco się spóźniłeś i uciąłem sobie drzemkę. Przepraszam za Weronikę. Sam rozumiesz jak jest... - zaczął się tłumaczyć, jednak ja odpowiedziałem mu po prostu uśmiechem.
- Nic się nie stało. Po prostu nie wiedziałem, że jestem aż tak przerażający - odparłem żartobliwie, przez co nieco ulżyło mężczyźnie.
Zawsze w moim towarzystwie był nieco zestresowany, aż nie zacząłem sobie żartować. Pierwszy raz, kiedy zażartowałem spojrzał na mnie jak na kogoś z innej planety, jednak później już się do tego przyzwyczaił.
Zostałem zaproszony do salonu, gdzie usiedliśmy. Nienawidziłem matematyki, o czym wiedział nie tylko mój nauczyciel, ale także Noah, który nie raz siedział ze mną do nocy, tłumacząc coś. Obaj zawsze śmiali się widząc moją minę, kiedy to zadawali mi jakieś nowe równania. Prawie zieleniałem, jak do wymiotów. Przetrwałem jakoś lekcje bez rewelacji, umówiłem się na następną, po czym wyszedłem kierując się do domu. Nie ma to jak zmarnować sobie kilka godzin na ten durny przedmiot. Było już późno, jednak mgła nieco się rozeszła, więc pomimo ciemności była dość dobra widoczność.
Szedłem do domu spacerem, nie zamierzałem się spieszyć, ponieważ dzisiaj szanowny pan Volker nie miał u mnie wizytacji i nie będzie mnie opieprzał za to, że się spóźniłem. Czasem był po prostu okropny. "Czasem"? Co ja mówię, zawsze. Moje wywody na temat mojego durnego sąsiada przerwała mi kobieta, która jeszcze tego dnia legitymowała mnie. Szła ulicą delikatnie się przy tym zataczając. Przystanąłem i obserwowałem jej poczynania krótką chwilę.
- Wszystko okej? - zapytałem, kiedy koło mnie prawie uderzyła w latarnie.
Myślę, że nie zwróciłaby na mnie uwagi, gdyby nie fakt, że się odezwałem. Rzuciła mi nienawistne spojrzenie. No to chyba własnie się w coś wkopałem...
<Astrid?>
Tutaj notka od autora: Nie wiem czy kiedykolwiek piłaś tyle alkoholu, co twoja postać i to przy masie 50 kg, jednak polecam zapoznać się z tą stroną. Po wprowadzeniu danych możesz sprawdzić ile promili alkoholu we krwi będzie miała twoja postać i jakie są tego skutki. Z moich obliczeń wyszło, że po twoim opowiadaniu miała 0.46 promila, a to odpowiada zaburzeniom równowagi, upośledzeniu koordynacji ruchowo-wzrokowej, nadmiernej euforii, jak i obniżeniu krytycyzmu. Następnym razem, gdy nie będziesz miała jakieś informacji polecam przeszukać google lub skontaktować się z naszym małym zarządem bloga. (Jeśli znasz z niego tylko administratora, którym jest Achim to właśnie z nią, a ona najwyżej przekieruje cię do kogoś innego, ale jestem pewna, że raczej udzieli informacji od razu)
Piszę tą notatkę, bo nie piszemy żadnymi x-manami, tylko zwykłymi ludźmi i chcemy by zachować w opowiadaniach chociaż cienie realizmu. Nie ma cię to obrazić, a tylko poinformować.
Dziękuje i do napisania, Matt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz