-Ciesz się, że żyjesz. To się może niedługo zmienić.
Chłopak zdawał się być zdziwiony moją reakcją. Dosłownie przeszywałam Matthias'a wzrokiem. Zwykły cywil, jakich pełno teraz na ulicach Warszawy. Szary, niczym nie wyróżniający się człowiek. Nic nie osiągnie. Odeszłam szybkim krokiem. W mojej głowie kotłowały się myśli. Błądziły w labiryncie emocji co chwila zahaczając o wspomnienia, z których mało co pamiętam. Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do mojego małego mieszkania w pewnej starej kamienicy. Weszłam szybko zamykając za sobą drzwi. Parę kroków wystarczyło by przejść przez korytarz i znaleźć się w małej kuchni. Zaczęłam przeszukiwać szafki. W jednej z nich powinnam mieć jeszcze butelkę Whisky. Zajrzałam do trzech i nadal nic. Czyżbym pozbyłam się jej już wcześniej? Otworzyłam czwartą szafkę będącą dla mnie jedyną nadzieją. Tak! Jest! Otworzyłam ją i wzięłam spory łyk. Na języku poczułam specyficzny smak wódki. Nie wiem jak nazwać moje uczucia. Błogość? Beztroska? Nie wiem. Wypiłam pół butelki paroma łykami. Od dawna zarzucali mi alkoholizm, ale chyba nie jest tak źle. Z butelką w ręku oparłam się o ścianę. O dziwo, udało mi się zachować trzeźwość.
Matthias?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz