16.07.2017

od Zosi do Janka

Przejechałam palcami po zakurzonej twardej oprawie grubego tomiku, który skądś wytrzasnęła mi Tosia, ma przyjaciółka. Książka wyglądała doprawdy intrygująco i wręcz zachęcała do tego, by ją otworzyć. Zdawała się cichutko nawoływać do jej przeczytania, a ja nie mogłam się oprzeć tej pokusie. Pierwsza strona była lekko poplamiona kawą. Po bliższym przyjrzeniu się dostrzegłam, że w miejscu plamy widniała wcześniej jakaś dedykacja, teraz zupełnie zamazana. Przyłożyłam księgę do twarzy, by móc wdychać jej piękny zapach. Nie ma piękniejszej woni niż stare książki.
- Podoba ci się? - zapytała Tośka z wyczekiwaniem, nie mogąc powstrzymać radosnego uśmiechu.
- Jasne. - pokiwałam głową i odłożyłam tom na bok - Jest... wyjątkowa. Skąd ją wzięłaś?
- Ukradłam.
- Ukradłaś? - wstrzymałam oddech - Jak to?
- Z biblioteki ojczyma. - wyjaśniła dziewczyna - Zapewne nawet nie spostrzeże, że znikła z niej jedna pozycja. Wiesz, to ten typ człowieka, który nie wie, co zrobić z pieniędzmi. Nawet nie czyta książek. Zapewne chce zaimponować gościom.
- Jeszcze raz dziękuję. - uśmiechnęłam się ciepło, chowając podarek do mej szmacianej torby - Wiesz, myślę, że...
Nie zdążyłam dokończyć myśli, gdy Tosia zerwała się z miejsca z ekscytacją. Spojrzałam na nią z nieukrywanym zaskoczeniem, głowiąc się nad przyczyną jej entuzjazmu. Przyjaciółka podała mi rękę, bym również wstała, i złapała mnie za ramiona.
- Patrz, idzie! - pisnęła.
- Kto? - wymamrotałam, lekko przestraszona - Tosiu, przera...
- Jak to kto? - przewróciła oczami. Wskazała dyskretnie na pobliską piekarnię, skąd wychodził ON. On, obiekt mych westchnień, książę z bajki i miłość mego krótkiego, żałosnego życia - Dobra, gołąbeczku, bierzemy sprawę w nasze ręce.
- Słuchaj, tobie łatwo mówić, znasz go przecież... - zaczęłam.
- Ty też zaraz poznasz. - machnęła ręką dziewczyna i, chwyciwszy mnie za prawe ramię, pociągnęła za sobą. Uśmiechnęła się swym pięknym, czarującym uśmiechem do chłopaka, który zrazu odwzajemnił gest.
- Hej, Tośka. - przywitał się, chyba trochę zaskoczony nagłym spotkaniem.
- Hej, hej, Janek! - odparła - Poznaj Zośkę, moją przyjaciółkę. Wspomaga nas, harcerzy, ale mogłeś jej nie widzieć, bo często się... chowa. - zaśmiała się wesoło - A więc Zosia, to jest Janek, Janek - to Zosia.
- Cześć... - wyjąkałam, nieco gubiąc się w chaotycznej przemowie Tosi - ... miło mi cię poznać. - dodałam o wiele pewniej, uśmiechając się i wyciągając dłoń. Matko, jak bardzo kompromituję się przed sympatią!

Janek? c: Wybacz, że takie średnie, postaram się poprawić ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz