Ku mojemu szczęściu otworzył mu drzwi w mundurze. Uniósł brwi, kiedy mnie zobaczył. Tak zdecydowanie nie był to codzienny widok. Nie przychodziłem do niego z byle jaką sprawą i dobrze o tym wiedział.
- Cześć, potrzebuję pomocy - zacząłem spokojnie.
- Nie wątpię, inaczej byś nie przychodził - odparł odpalając papierosa.
Yh, jak ja nienawidziłem, kiedy się tak bucowato zachowywał! Był po prostu okropny.
- Jakaś Niemka, która mnie legitymowała parę godzin temu, wpadła na mnie pijana - wyjaśniłem.
- A ty nie mogłeś się zająć swoim życiem i wziąłeś ją do siebie? No, no, no, zaskoczyłeś mnie - odparł wychodząc z mieszkania.
Zaplotłem ręce na klatce piersiowej urażony.
- Tak, dokładnie, więc idź tam, sprawdź sobie jej papierki i powiedz czy ją kojarzysz, bo ja nie mam zamiaru się nią zajmować - powiedziałem.
Uśmiechnął się pod nosem rozbawiony. Zawsze bawiło go, kiedy zaczynałem się rządzić. Nie wiem co w tym takiego śmiesznego. Przeszedł do mojego mieszkania. Zatrzymał się przy kobiecie i przeszukał jej kieszenie, na szczęście miała ze sobą dokumenty, więc mógł je jej sprawdzić.
- Coś, gdzieś, tak jakby mi świta - odparł, ale później pokręcił głową - Co ja mogę? Pomogłeś to się z nią użeraj.
- Dzięki wielkie za pomoc - odparłem zły
- Oj, wiesz, że nie ma za co. Dla ciebie wszystko - odparł koloryzując to znacznie.
Pokręciłem głową, jego drwiący ton też zawsze wyprowadzał mnie z równowagi. Brunet zostawił papiery na stoliku obok blondynki i ruszył do siebie. Postanowiłem być tak dobry i przykryć ją kocem, by alkohol nie wychłodził jej zbytnio organizmu. Sam także udałem się na spoczynek.
< Astrid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz