18.07.2017

od Katji do Noah'a


W starej ekipie było mi tak dobrze... Znajomość z ludźmi, dobra reputacja, a przede wszystkim w porządku ułożony porucznik. Niestety doszły papiery iż jestem potrzebna gdzie indziej, moja wyprowadzka długo nie trwała. W głębi bałam się co może się zdarzyć w chwilach mi nieznanych. Wyruszyłam wraz z innymi wybranymi zawodnikami.
-Heh i jak sobie to wyobrażacie kamraci? - spytał jeden z kumpli.
-Ważne by trzymać gardę -odpowiedział uśmiechnięty kolejny. - A co ty o tym sądzisz Katja?
-Sama już nie wiem. Najgorzej będzie chyba się dostosować do nowych zasad - podrapałam się po karku czując troszku niezbyt mocne zdecydowanie. Twardo spoglądałam na ludzi uzbrojonych, którzy trzymali wartę zawzięcie, szczerze podziwiałam ich i to było moim celem.
Ta chwila podróży nie była ani długa ani wyczerpująca, jeszcze dzisiaj mam siły na trening pod okiem nowego dowódcy.
-Zapraszam tutaj - zostały nam przedstawione pokoje, łóżka dwu piętrowe i niewielka szafka obok.
-Baczność! - chwile po rozpakowywaniu rozległ się donośny głos, Jak to moje szybkie nawyki zeszłam z dwupiętrowego łózka i stanęłam na baczność. Ubrana byłam w grube spodnie z Moro oraz cienką białą koszulkę sięgającą tylko do połowy brzucha. Nie będę bielizny opisywać.
-Witajcie nowi kamraci w jednej z najważniejszej armii na tym terenie... - powoli zaczynał z ułożonymi z tyłu rekami. Ubolewałam nieco na to iż byłam jedyną dziewczyną w oddziale.
-Wyszykowani? Mam nadzieje, że za chwile widzimy się na dworze. - powoli podchodził spoglądając każdemu w oczy. Gdy przechodził blisko niestety ciało fizyczne odmówiło współpracy, straciłam kontrole i zmuszona byłam po prostu kichnąć, sprawiając iż złamałam punkt regulaminu baczności. Ale szybko postawiłam gardę.
-Przepraszam - rzekłam tradycyjnie, natomiast nie do końca byłam pewna czy powinnam się odzywać.

Noah?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz