Wracałam szybkim krokiem do kwiaciarni. Wcześniej miałam dostarczyć bukiet.
Cała się trzęsłam, ale próbowałam to jakoś zamaskować, mimo że wiedziałam, że wzrok wbity w ziemię i włosy zasłaniające twarz nic w tym wypadku nie dadzą. Jednak z całej siły zaciskałam pięści i szeptałam pod nosem modlitwę. Bóg mi pomoże.
Widziałam łapankę. Widziałam tych ludzi, których zabrali na wozy i wywieźli do obozów. Dwóch rozstrzelali na miejscu. Ale reszta... Mieli żony, mężów, dzieci, rodziców... marzenia, pragnienia, obietnice... To już się nie spełni. Ja cudem tego uniknęłam, nie wiem już w sumie jak. Czy się gdzieś schowałam? Byłam na drugim końcu ulicy? Nie wiem. Nie pamiętam.
W każdym razie teraz wbiegłam do kwiaciarni i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Nie było ani jednego klienta, tylko pani Maria układała kwiaty w wazonach.
— Kasiu? — spojrzała na mnie z troską w oczach.— Coś się stało?
Dopiero tutaj mogłam wybuchnąć płaczem. Odgłos strzału i wszechobecna krew wyprowadzili mnie z równowago. Zaczęłam szlochać i starłam wierzchem dłoni łzy spływające mi z oczu. Usiadłam na pobliskim krześle, jakoś wygładziłam tą moją szarą sukienkę i schowałam twarz w dłoniach, żeby płakać dalej. Pani Maria podeszła do mnie i pogładziła mnie po ramieniu.
— Spokojnie, Kasiu — zaczęła.— Powiedz mi, co się stało?
Poczekała, aż jakoś się uspokoję, żebym mogła zacząć mówić. Przez ten czas nie przestawała gładzić mnie uspokajająco po ramieniu.
— J-ja... — wymamrotałam przez łzy, jąkając się.— W-widziałam ła-apankę...
I rozszlochałam się na dobre. Pani Maria wyprostowała się i odeszła parę kroków, aby kucnąć przede mną i położyć mi ręce na ramionach.
— Spokojnie. Uspokój się już, nie mazgaj się — uśmiechnęła się pocieszająco i wróciła do układania kwiatów w wazonach. Pięć minut później poszła do siebie.
Ja nadal tam siedziałam, ocierając łzy. Ale już nie płakałam.
Zamiast tego postanowiłam wyjść na zewnątrz. Gdy to zrobiłam, spostrzegłam, że nikogo tu nie ma. Wzruszyłam ramionami i przeszłam jeszcze parę kroków. Nagle zamarłam.
Przecież to godzina policyjna!
Jakiś Niemiec, Niemka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz