1.08.2017

Od Sachy CD. Vlad

Przede mną stanął Bastian. W ręku trzymał pistolet. Za nim stał ktoś kto na pewno miał w wojsku stopień wyższy od niego. Położył mu dłoń na ramieniu. Patrzyłem na Bastiana oczami, w których było przerażenie jak i zrozumienie. Popełniłem błąd i musiałem za niego zapłacić. To nie jego wina, lecz moja. On po prostu musi mnie ukarać. Myślałem, że zrobię to bezkarnie. Nie. Myliłem się. Zabicie jednego z szeregowych z (jak się później okazało) oddziału Bastiana nie było dobrym pomysłem. Bardzo nie dobrym pomysłem. Osoba za Bastianem powiedziała do niego coś po niemiecku. Ten mu odpowiedział. Wtedy z mojego gardła wydobył się głos, który na pewno nie był mój. Nie kontrolowałem go.
 - Bastian nie bój się... Zasłużyłem - coś zmusiło mnie do uśmiechu. - Strzelaj.
Niemiec pokręcił głową.
 - Strzelaj - warknąłem.
Bastian naładował pistolet i wycelował we mnie. Odwrócił wzrok i strzelił. Wtedy poderwałem się z łóżka. Kolejny koszmar... Dopiero po chwili poczułem łupanie w głowie. Byłem cały obolały.
 - Wiedziałem, żeby tyle nie pić... - jęknąłem.
Kac był mocniejszy też ten ostatni. Ten dział się pięć lat temu i był po trzech-czterech piwach. Nie pamiętam dlaczego rodzice mnie wtedy puścili z nimi do baru. Wpierw tak na prawdę to nie chciałem nic pić. Jednak jak wiadomo byłem wtedy młody i naiwny więc oni mnie przekonali. Pomasowałem się po skroniach. Próbowałem sobie przypomnieć co się wczoraj działo. Pamiętałem oczywiście to, że powiedziałem dla Bastiana ''Kocham cię'' po francusku i że mu powiedziałem o tym, że moi koledzy mnie zgwałcili. Po długim namyśle i próbowaniu skoncentrowania przypomniała mi się sytuacji, że kiedyś kochałem łowić ryby. Niektóre z tych szczupaków czy innych płotek potrafiłem łapać rękoma. Raz czy dwa mi się udało. Czekaj... Nie wiem co to ma do rzeczy. Wtedy zobaczyłem jedną sytuację, która musiała się dziać wczoraj. Leżałem bez koszulki, a Bastian zaczął ściągać mi spodnie. Zaczerwieniłem się na całej twarzy.
 - Bastian coś ty wczoraj wyprawiał... - powiedziałem.
Cofam moje wczorajsze myśli o tym, że Bastian jest normalniejszy od nich. Ode mnie. Jest taki sam jak oni. Boląca głowa dokuczała mi bardziej niż kiedykolwiek. Dopiero po chwili poczułem głód. Wtedy przypomniałem sobie o tym co wczoraj mówił mi Bastian. Mówił, że śniadanie zostawi mi w kuchni. Wstałem i lekko się zachwiałem. Ruszyłem do kuchni i rozejrzałem się po niej. Panował tam niemały bałagan jednak ja nie jestem jakiś wielkim pedantem i dlatego dla mnie to nie przeszkadzało. Jeżeli mu to pasuje ja do tego nic nie mam. Po chwili zauważyłem na blacie talerz z jajecznicą. Dla mnie taka ilość jedzenia na dzień to za dużo. Bastian może też sądzi, że jestem za chudy. Nie wiem. Wziąłem do ręki talerz i widelec. Obok znalazłem też kilka kromek chleba. Wziąłem jedną z nich i ruszyłem do salonu. Usiadłem na kanapie i zacząłem jeść. Muszę przyznać, że Bastian dobrze gotuje. Nawet jeśli to zwykła jajecznica. Ja nigdy nie miałem talentu kucharskiego i niech ma Bóg w opiece każdego kto kiedyś będzie musiał jeść ''jedzenie'' przygotowane przeze mnie. Czekaj. Przecież Bóg ma nas w głębokim poważaniu. Gdyby tak nie było w Polsce nie toczyła się wojna, a moi rodzice najprawdopodobniej by jeszcze żyli. Kiedy już zjadłem odłożyłem talerz do zlewu w kuchni. Muszę poprosić Bastiana o robienie dla mnie mniejszych porcji - tą ledwo zjadłem, a nie była, aż taka wielka. Poczułem ból pod żebrami. Dotknąłem bandaża. Spojrzałem na swoją dłoń. Ujrzałem krew. Warknął coś pod nosem. Dlaczego nie zapytałem Bastiana gdzie ma apteczkę? Tą sytuację mogłem jednak przewidzieć. Kac nie dawał za wygraną i nie pozwalał mi się skupić. Z tego powodu rozwaliłem pół domu Bastiana póki nie ogarnąłem co wyprawiam. Wtedy zaszedłem do łazienki i pomyślałem, że zaraz chyba umrę i w zmartwychwstanę. Apteczka znajdowała się w oczywistym miejscu - w łazience. Zdjąłem bandaż i dopiero wtedy zobaczyłem jak poważnie to wygląda. Serce zaczęło bić mi szybciej. Dobra Lafy uspokój się... Odkaziłem ranę i założyłem nowy bandaż. Kiedyś gdy pomagałem Amelii w szpitalu widziałem jej się zmienia bandaż po ranie postrzałowej więc raczej zrobiłem to dobrze. Spakowałem apteczkę, a zużyte gaziki i bandaż wyrzuciłem do kosza. Gdy wyszedłem zrozumiałem, że panuje tu większy bałagan niż wcześniej dlatego zacząłem to sprzątać. Przy okazji postanowiłem włożyć moje ubrania do szafki, którą przygotował dla mnie Bastian. Włożyłem tam też szampon i mydło. Zamknąłem szafkę, a z plecaka wyjąłem dwie książki. Obie z nich były o rewolucji Amerykańskiej. Jedna jednak była o udziale Francji, a druga po prostu mówiła o niej. Ta pierwsza była po francusku, a druga po angielsku. Książki położyłem na stoliku obok kanapy. Zacząłem grzebać w plecaku. Proszę niech ktoś mi powie, że miałem tam spakowane okulary... Niech ktoś mi powie, że na razie nie muszę tam wracać. Po krótkim zawale znalazłem jednak moje okulary. Były one metalowe. Szkiełka były okrągłe. Zdaniem wielu nie pasowały do mnie jednak ja je polubiłem. Położyłem je na książkach po czym wróciłem do sprzątania. Po około kwadransie dom wrócił do poprzedniego stanu. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że nadal się nie ubrałem. Otworzyłem szafkę i wyjąłem z niej spodnie i bluzkę. Zacząłem się ubierać. Przed oczami stanął mi obraz Bastiana rozpinającego moje spodnie oblizującego przy tym wargi. Mimowolnie się zarumieniłem. Dokończyłem się ubierać. Po tym usiadłem na kanapie, założyłem okulary i zacząłem czytać. Po jakimś czasie usłyszałem otwieranie drzwi. Kiedy Bastian wszedł do domu odwróciłem wzrok od książki i spojrzałem na Niemca.

<Vlad? Sorry, że tak długo musiałaś czeka ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz