21.08.2017

od Achima c.d od Elizy

Dopiero gdy zajęliśmy się nowym transportem, miałem czas aby zabrać swoje rzeczy do małego białego domku, w którymi miałem mieszkać podczas pobytu w obozie.
Mieszkanie pachniało jeszcze farbą, i było ubogo wyposażone, ale w sumie nie przyjechałem tu przecież na wczasy. I tak zostałem lepiej ugoszczony niż Eliza, mnie przynajmniej nikt nie próbował wytatuować. Bardzo nie podobało mi się funkcjonowanie tego obozu, byłem pewny że wszystko lepiej bym zorganizował. Wszystko wydawało mi się zbyt chaotyczne, niedbałe, po prostu nie idealne. Ci wszyscy niezorganizowani żołnierze, więźniowie, ciągłe niepotrzebne afery których byłem świadkiem, mimo tego że nie jestem tu dłużej niż  3 godziny.
W sumie nie od razu Rzym zbudowano. Treblinka to nowy obóz, mam nadzieję że za miesiąc nabierze rytmu i wszystko będzie działać nieco sprawniej. Widać że potrzebują tu twardej ręki, takiej jak moja chociażby. Ale co ja mogę zrobić z zaledwie 25 latami na karku i rangą porucznika... no może kiedyś..
W sumie, mogę zwrócić uwagę na wszystkie problemy przy dzisiejszej kolacji, o ile zdobędę się na odwagę. Będę miał przecież okazję porozmawiać z samym komendantem. Bałem się nieco o Elizę. Niedobrze by dla niej było gdyby jej silny charakter i przekonania ujawniły się podczas tej kolacji.
Zaraz... zaraz. Co mnie interesuje Eliza, nie powinienem się o nią martwić. Ja ją tylko przywiozłem, teraz powinna radzić sobie sama. Ja też mam wystarczająco dużo kłopotów.


***


Powoli dochodziło wpół do ósmej. Ja jednak już od godziny byłem całkowicie gotowy do wyjścia, aczkolwiek dopiero teraz mogłem udać się po Elizę.
Zapukałem do jej pokoju, a zza drzwi dało się słyszeć jej głos:
- Już! Już otwieram!
Chwilę potem otworzyła mi ubrana w uroczą sukienkę i jednego buta, drugiego trzymała w dłoni.
- Dobry wieczór. - przywitałem się.  - Widzę, że pani jeszcze nie gotowa.
- Nie, nie.. - mamrotała zakładając buta. Po czym wstała i uśmiechnęła się delikatnie. - Już gotowa. Chodźmy już , z tego co wiem wy Niemcy cenicie sobie punktualność.
- No tu się musze zgodzić. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Byliśmy już prawie przed mieszkaniem komendanta obozu, w którym miała odbyć się kolacja, kiedy zapytałem ją:
- Boi się pani?
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- A powinnam?
- Nie chcę aby to zabrzmiało niegrzecznie, ale lepiej by było gdyby pani zachowała milczenie najdłużej jak to będzie możliwe.
Przekręciła ukradkiem oczami.
-Rozumiem że rozmowę mam zostawić panu?
- A kto się lepiej do tego nadaje? - uśmiechnąłem się w jej stronę.
Nie wiem czemu tak bardzo stresowałem się przed tą kolacją, nigdy nie mam problemu z rozmową z przełożonymi. Tym razem jednak miałem wrażenie że coś może puść nie tak, czyżby chodziło mi o Elizę. ?


Niedługo potem siedzieliśmy już przy stole, Bogu dzięki Eliza siedziała obok mnie, co dodawało mi nieco spokoju. Ale byliśmy również niebezpiecznie blisko Irmfried'a Eberl'a, czyli komendanta obozu.


Eliza? ( eh, meh... coś nie tak ale nie mam pojęcia co)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz