Pragnienie zemsty walczyło we mnie ze współczuciem i miłosierdziem. Czy tego chciałby ojciec? Żebym stała się morderczynią?
To twój wróg.
Gdy Achim przyłożył mu pistolet do głowy, mężczyzna zamknął oczy i zaczął się modlić. Widziałam, jak po jego policzkach ciekły słone łzy...potem skierowałam spojrzenie na Achima, który miał bezlitosny wyraz twarzy. Szala przeważyła.
- Stój! Nie...nie musisz tego robić - powiedziałam łagodnie, kładąc dłoń na broni i opuszczając ją.
Nie mogłam pozwolić mu zabić. Dla mnie. Bezlitosność wciąż tak bardzo nie pasuje mi do tego żołnierza o twarzy nastolatka...
Blondyn spojrzał na mnie zdezorientowany, otworzył usta...po czym odwrócił się i wyszedł.
***
Rozpakowywałam swoje rzeczy w małym pokoju, który na szczęście miałam tylko dla siebie. Chyba jestem jak na razie jedyną kobietą tutaj. Ciekawe, ile czasu będę musiała tu "pracować". I ile czasu Achim tu będzie...
Moje rozmyślania przerwały podniesione głosy za oknem. Szybko wyszłam na zewnątrz. W oddali było widać dym, a po chwili także świst pociągu, który sunął się po szynach w naszą stronę. Rozległy się wiwaty. No tak, bestie będą miały swoje mięso. Gdy pociąg stanął, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ludzie... mężczyźni, kobiety oraz dzieci, byli popychani w stronę dużego budynku, z planu wiedziałam, że to tam muszą zostawić swoje rzeczy.
Wtedy pierwsza kobieta, która wyszła z budynku, dostała kulkę w łeb. Zamarłam, moje serce przyspieszyło swój rytm.
Każdy człowiek, który wychodził, zostawał zabity na miejscu. Wkrótce utworzył się stos ciał, a ludzie nie chcieli wychodzić... byli więc brutalnie wciągani. Byli tak przerażeni, że nawet nie stawiali oporu. Kobiety, dzieci...
Szybko odnalazłam w szeregu Niemców blond czuprynę...i jak na zawołanie odwrócił się, wpatrując się we mnie. Jego usta zacisnęły się w wąską linię, by zaraz się otworzyć i wydać rozkaz.
- Stop! Wyprowadzić ich tam - wskazał dłonią w kierunku budynków.
Potem zaczął iść w moją stronę, a mnie opuścił paraliż... zaczęłam zwyczajnie uciekać. Trzasnęłam drzwiami, opierając się o nie plecami i zjeżdżając w dół. Rozległo się ciche pukanie.
- Panno Buczyńska? Wszystko w porządku? - rozległ się głos tysiąc razy łagodniejszy niż ten, który wydawał rozkaz - Jeśli źle się pani czuje...
- Wszystko w porządku, trochę tylko zakręciło mi się w głowie przez ten upał - skłamałam gładko, wstając i prostując dłońmi spódnicę - Będę dzisiaj potrzebna?
- Nie, wszystkich... - urwał, jakby bał się wypowiedzieć te słowa.
Zabijemy.
Głupia. Po prostu nie chciał, żebyś mu lamentowała, żeby ich oszczędził.
- Odbędzie się dzisiaj uroczysta kolacja, na którą jest pani zaproszona, jako członek kluczowego personelu. Przyjdę po panią wpół do ósmej.
Trochę się zdziwiłam tym zaproszeniem...no, ale w końcu to Niemcy.
Ruszyłam w stronę szafy w poszukiwaniu mojej ulubionej sukienki...
To twój wróg.
Gdy Achim przyłożył mu pistolet do głowy, mężczyzna zamknął oczy i zaczął się modlić. Widziałam, jak po jego policzkach ciekły słone łzy...potem skierowałam spojrzenie na Achima, który miał bezlitosny wyraz twarzy. Szala przeważyła.
- Stój! Nie...nie musisz tego robić - powiedziałam łagodnie, kładąc dłoń na broni i opuszczając ją.
Nie mogłam pozwolić mu zabić. Dla mnie. Bezlitosność wciąż tak bardzo nie pasuje mi do tego żołnierza o twarzy nastolatka...
Blondyn spojrzał na mnie zdezorientowany, otworzył usta...po czym odwrócił się i wyszedł.
***
Rozpakowywałam swoje rzeczy w małym pokoju, który na szczęście miałam tylko dla siebie. Chyba jestem jak na razie jedyną kobietą tutaj. Ciekawe, ile czasu będę musiała tu "pracować". I ile czasu Achim tu będzie...
Moje rozmyślania przerwały podniesione głosy za oknem. Szybko wyszłam na zewnątrz. W oddali było widać dym, a po chwili także świst pociągu, który sunął się po szynach w naszą stronę. Rozległy się wiwaty. No tak, bestie będą miały swoje mięso. Gdy pociąg stanął, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Ludzie... mężczyźni, kobiety oraz dzieci, byli popychani w stronę dużego budynku, z planu wiedziałam, że to tam muszą zostawić swoje rzeczy.
Wtedy pierwsza kobieta, która wyszła z budynku, dostała kulkę w łeb. Zamarłam, moje serce przyspieszyło swój rytm.
Każdy człowiek, który wychodził, zostawał zabity na miejscu. Wkrótce utworzył się stos ciał, a ludzie nie chcieli wychodzić... byli więc brutalnie wciągani. Byli tak przerażeni, że nawet nie stawiali oporu. Kobiety, dzieci...
Szybko odnalazłam w szeregu Niemców blond czuprynę...i jak na zawołanie odwrócił się, wpatrując się we mnie. Jego usta zacisnęły się w wąską linię, by zaraz się otworzyć i wydać rozkaz.
- Stop! Wyprowadzić ich tam - wskazał dłonią w kierunku budynków.
Potem zaczął iść w moją stronę, a mnie opuścił paraliż... zaczęłam zwyczajnie uciekać. Trzasnęłam drzwiami, opierając się o nie plecami i zjeżdżając w dół. Rozległo się ciche pukanie.
- Panno Buczyńska? Wszystko w porządku? - rozległ się głos tysiąc razy łagodniejszy niż ten, który wydawał rozkaz - Jeśli źle się pani czuje...
- Wszystko w porządku, trochę tylko zakręciło mi się w głowie przez ten upał - skłamałam gładko, wstając i prostując dłońmi spódnicę - Będę dzisiaj potrzebna?
- Nie, wszystkich... - urwał, jakby bał się wypowiedzieć te słowa.
Zabijemy.
Głupia. Po prostu nie chciał, żebyś mu lamentowała, żeby ich oszczędził.
- Odbędzie się dzisiaj uroczysta kolacja, na którą jest pani zaproszona, jako członek kluczowego personelu. Przyjdę po panią wpół do ósmej.
Trochę się zdziwiłam tym zaproszeniem...no, ale w końcu to Niemcy.
Ruszyłam w stronę szafy w poszukiwaniu mojej ulubionej sukienki...
[Achim? Jakoś tak nijako wyszło :/]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz