20.08.2017

od Jens'a c.d od Adama

Nie zdążyliśmy nawet wyjść z budynku gdy na mojej drodze stanęła przeszkoda. Ciężki kloc który się ze mną zderzył, sprawił że prawie się wywróciłem, w ostatnim momencie jednak udało mi się złapać równowagę. Jeszcze nie zdążyłem zobaczyć jego twarzy, ale gdy tylko uderzył we mnie charakterystyczny zapach jego ciała, wiedziałem z kim mam do czynienia. Był to zapach tanich kradzionych perfum z dużą domieszką alkoholu, to musiał być Bennet.
Moje serce znów przyśpieszyło, jednak jakimś cudem udało mi się uspokoić na zewnątrz. Ukradkiem poszukałem wzrokiem Adama, który przecież szedł za mną. Jednak go nie znalazłem. Odetchnąłem z ulgą i zająłem się rozmową z współlokatorem.
- To ty Jens? Więc jednak zdecydowałeś się wrócić na służbę?
- Powiedzmy. - odpowiedziałem krótko. - A ty po co wróciłeś?
- Przypomniałem sobie o czymś ważnym, po co musiałem wrócić. - odpowiedział i przepchnął mnie abym zszedł mu z drogi do piwnicy.
Wtedy usłyszeliśmy dźwięk przewróconego drewnianego urządzenia, bezsprzecznie dobiegał z piwnicy. Wtedy zdałem sobie sprawę że to właśnie tam musiał ukryć się Adam, niepokój wrócił i o wile trudniej było mi go opanować.
- Słyszałeś to? - skomentował dźwięk Bennet.
Mężczyzna od zawsze miał problemy ze słuchem, byłem pewny że nawet jeśli rzeczywiście to usłyszał, nie miał pojęcia z którego miejsca dźwięk się wziął, dlatego w tym wypadku mogłem wykorzystać to na moją korzyść.  
- Ale co . - odpowiedziałem udając zdziwienie.
Mężczyzna machnął ręką i zaczął schodzić na dół.
Nie miałem pojęcia co robić, a gdy Bennet pokonał większość schodków do piwnicy i znalazł się naprawdę niebezpiecznie blisko, krzyknąłem tylko:
- Bennet!
Ten odwrócił się zdziwiony że nagle mam do niego jakąś sprawę, mimo tego że chwilę wcześniej stał obok mnie, i odpowiedział jedynie pełne podirytowania:
- Co.
Mnie jednak zatkało, nie miałem żadnego pomysłu, czułem jak w tym momencie sam kopie dla siebie grub. Bennet znajdzie Adama, dowie się że jest żydem, Adam mnie wyda i oboje skończymy rozstrzelani pod moim własnym domem... w najlepszym wypadku.
- No co. -powiedział jeszcze bardziej podirytowany, zmuszając mnie abym w końcu się odezwał.
Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł, może nieco naciągany i głupi ale jedyny jaki w tamtej chwili miałem.
- Rzeczywiście coś słyszałem, nikogo przecież nie powinno być w kamienicy oprócz nas. Wszyscy są na służbie. Na dodatek wydaje mi się że to odgłosy z naszego domu, chodźmy lepiej to sprawdzić.
- Po co mi to mówisz, idź sam.
Popatrzyłem na niego zrezygnowany, to koniec. Zaraz wszystko wyjdzie na jaw, zacząłem już nawet w myślach odmawiać modlitwy. Nagle jednak z twarzy Benneta zniknęła złość a zawitało rozbawienie.
- Aaaaaa.... rozumiem. - powiedział nagle. - Boisz się iść sam, prawda Jensik?
Jego wytłumaczenie było dla mnie upokarzające, jednak sytuacja zmusiła mnie abym przytaknął.
Bennet zaśmiał się wchodząc z powrotem po schodach. Wiedziałem że lubi czuć się tym ,,odważniejszym" . Poklepał mnie po plecach i powiedział mijając mnie i kierując się do naszego mieszkania:
-No dobrze Jensik, wujek się zajmie tymi hałasami. Chodź za mną.
Kiedyś uduszę go za tego ,,Jensika" jednak teraz byłem zbyt szczęśliwy że póki co wyszedłem z tego cało, poszedłem z Bennetem na górę szukając ,, tajemniczych intruzów". I miałem tylko nadzieję ze Adam zdąży uciec z piwnicy  podczas naszej nieobecności.


Adam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz