23.08.2017
Od Kasi CD Jens
Zdążyłam się przywiązać do tego Niemca. Bądź co bądź, był miły. I rozpłakał się przy mnie.
Tym drugim w sumie nie powinnam się cieszyć, bo podobno płacz to oznaka słabeuszy, ale był pierwszym Niemcem, który okazał mi inne uczucia od gniewu. Poza tym uratował mnie przez obozem. I tym samym uratował panią Marię przed samotnością na starość. Ja na pewno bym tam szybko umarła, zjedliby takiego niziołka jak ja, więc nie byłoby szans na powrót do pani Marii. A ona nie dałaby sama rady. Aż boję się myśleć, co by się stało, gdyby zatrudniła jakiegoś donosiciela.
W czasie, gdy moja pracodawczyni zajmowała się moimi siniakami i rankami, ja odwróciłam głowę i otarłam wierzchem wolnej dłoni oczy mokre od łez. Nie chciałam tego mówić. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Ale nie widziałam innego wyjścia, moim obowiązkiem było zostawienie go w świętym spokoju.
— Tak, myślę, że to dobry pomysł — odparłam, mimo że każde z tych słów kroiło moje serce na kawałeczki i niszczyło mnie od wewnątrz.— I przepraszam, że sprawiałam ci tyle kłopotów.
— Z wzajemnością — powiedział.
I wyszedł.
Nastąpiła cisza, przerywana tylko odgłosami jakichś robaków. Ale te robaki mają fajne życie. Żyją tylko parę dni, ale świat jest taki duży, mogą iść gdzie chcą, mogą latać... I raczej nie mają tak skomplikowanych uczuć jak ja w tym momencie.
— Teraz już wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie pani Maria, ale jakoś to do mnie nie przemawiało. Żyjemy w czasach wojny, na każdym kroku czają się spragnieni krwi Niemcy. Nic nie będzie dobrze.
— Okazuje się, że nie można mieć przyjaciół wśród Niemców — westchnęłam, ale zaraz syknęłam, gdy pani Maria przyłożyła coś do jednej z moich ranek.
— Bo Niemcy to potwory, Kasiu. Nie uważają się za ludzi i słusznie, ale zdecydowanie nie są ponad nami — oznajmniła, po czym zaczęła się opatrywaniem mojego ramienia.
Momentalnie zacisnęłam dłonie w pięści i zamarłam.
— Nie wszyscy — wysyczałam. Jens taki nie był! Nawet jeśli udawał, to przecież żaden Niemiec nie umniejszyłby swojego autorytetu, płacząc przy Polce. Ja go znam. Nawet jeśli ktoś powie, że to niemożliwe, bo spotkałam go tylko dwa razy, to wiem, jaki jest. I będę się przy tym upierać, choćby nie wiem co.
~parę dni później~
Gdy tylko usłyszałam dźwięk dzwonka, odwróciłam się do drzwi. Już miałam coś powiedzieć, pewnie coś w stylu "witamy, czego pan/pani potrzebuje", ale zamarłam. To był Jens. W dłoni trzymał moją chustkę.
— Zdaje się, że to twoje — powiedział i wyciągnął ją w moją stronę.
— Nie oddawaj jej, dałam ci ją — odparłam.
Jens? Przepraszam, że takie badziewne ;-;
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz