- Naprawdę? - palnąłem, nie kryjąc zdziwienia. Nieumiejętność pływania nie powinna być dla mnie tak szokująca, bo faktycznie nie każdy umie pływać, jednak osobiście nie wyobrażałem sobie wakacji bez co najmniej kilku wizyt nad rzeką czy jeziorem. Dziewczyna kiwnęła głową, przytakując. - To trzeba cię nauczyć!
- Hm, no nie wiem...
- To podstawowa umiejętność. Przyda ci się podczas letnich upałów - stwierdziłem. - Jeśli będziesz chciała, to spróbuję cię nauczyć. Ale przedtem zapoznamy cię z miastem.
- Dobrze, zobaczymy. Może uda mi się przełamać - odparła dziewczyna.
Po skończeniu pracy przy psach nie miałem już żadnych zadań do wykonania. Pani Kastner mówiła, że na ten moment niczego więcej nie wymagają i pewnymi rzeczami zajmę się kiedy indziej. Z Evą przesiedzieliśmy jeszcze pół godziny na luźnej rozmowie, odwlekając czas mojego powrotu do domu. Pożegnaliśmy się dopiero wtedy, gdy jej mama zawołała ją w jakiejś sprawie. Uznawszy, że na pewno powinienem już się zbierać, ulotniłem się, żegnając się z dziewczyną i panią Kastner. Nie chciałem przedwcześnie nadwyrężać cierpliwości rodziców Evy.
W piątek sprzątałem psie kojce. Bawiłem się jak podczas sprzątania psich kojców. Zajęło to więcej czasu, niż środowe czesanie zwierząt i naprawianie ogrodzenia. Ale dużym pozytywem było to, że z Evą doskonale pamiętaliśmy o planach na popołudnie. Niestety nie mogłem tym razem zostać długo - a może właśnie na szczęście, bo jednak niezręcznie jest przebywać z dziewczyną po dwóch godzinach sprzątania u zwierząt - ponieważ musiałem w miarę wcześnie zajść do mamy do pracy, by dostarczyć garnitur jednemu klientowi do domu. Potem mogłem iść na spotkanie.
O siedemnastej zjawiłem się pod domem Evy, umyty i przebrany.
< Eva // chwilowo nie mam jak się rozwinąć ;w; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz