1.08.2017

Od Matthiasa c.d. Adama

Popatrzyłem na chłopaka nie rozumiejąc kompletnie nie rozumiejąc o co mu chodzi. W końcu przecież nawet jeśli był kimś ważnym lub wręcz przeciwnie, nie powinien zwracać na to mojej uwagi i to było w jego interesie. Zdecydowałem się więc na ton filozofa, bo co mu miałem powiedzieć tak po prostu? Że go polubiłem? Nawet go nie znałem. Że to zbieg okoliczności? Bucowate.
- A kim ty jesteś takim, żebym nie mógł być? - odparłem pytaniem, na które on lekko się zakłopotał, widocznie nie chciał tego przyznać.
Najwidoczniej sam musiałem zgadnąć, co znów głupiego palnąłem. Przyjrzałem mu się oceniającym wzrokiem i jakby zapaliła mi się lampka w głowie. No tak. Może nie chcieć się przyznać, jeśli byłby żydem, a to jakoś wielce mi nie przeszkadzało. Wręcz byłoby mi to nader obojętne. Było to dość.. głupie? naiwne? idiotyczne? No własnie, nie umiałem na to znaleźć idealnego słowa. Większość mojego otoczenia to byli żołnierze, którzy prawdopodobnie każdego dnia zabijali takich jak on, no i co ja mogłem na to poradzić? Nic, byli to moi przyjaciele, rodzina, a mimo to ja byłem inny. W tym momencie miałem ochotę skakać ze szczęścia, że ojciec nie upierał się na moje pójście do wojska. Wtedy musiałbym jakoś zareagować, a teraz mogłem po prostu rżnąć głupa.
- A... to masz na myśli...  - powiedziałem wolno w zamyśleniu i wzruszyłem ramionami - raczej jest mi to nader obojętne.
Zabrzmiało to nader głupio, jednak zwróciłem uwagę dopiero po fakcie. Na szczęście tylko ja to zrobiłem, jako wielki fan języka. Trochę moim zdaniem było niegrzeczne, że tak po prostu było mi to obojętne, ale z drugiej strony, gdyby wszystkim było to obojętne, to nie było by takich rzeczy jak getto, czyż nie? Chłopak jakby się nieco uspokoił, jednak wolałem zapytać z grzeczności czy jakoś go tym nie uraziłem. Ja i te moje łapanie się za słówka.
- Chyba nie masz mi tego za złe? - zapytałem z delikatnym uśmiechem.
Tak jest jak generalnie nie jesteś duszą towarzystwa i nagle próbujesz być dla kogoś miły i uśmiechnięty. Brunet pokręcił głową, więc ja wzruszyłem ramionami. Nagle mnie olśniło, zerknąłem na zegarek.
- Coś nie tak? Śpieszysz się? - zapytał przyglądając się mi.
Na co ja musiałem się zastanowić. W sumie to wcale się nie spieszyłem. Wręcz przeciwnie, miałem nadzieję, że ten debil umrze z głodu za to co zrobił.
- Nie, zastanawiałem się po prostu nad czymś... - odparłem po chwili zastanowienia dodałem - Mogę odprowadzić Cię kawałek? Miło mi się z tobą rozmawia, a chcę trochę przegłodzić swojego buca.

< Adam? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz