6.08.2017

Od Janka C.D. Evy

Dziewczyna wyciągnęła z koszyka dzbanek i nalała mi wody do szklanki, którą również przyniosła. Przyjąłem ją z wdzięcznością i wypiłem jednym haustem.
- Jak byłem dzieckiem, to lato zawsze spędzałem na wsi - zacząłem, odciągając nieco od smutnego tematu ogiera, by w miarę możliwości odciągnąć Evę od smutnych wspomnień. - Też bywały tam konie. Uwielbiałem wymykać się do nich, przytulać ich opuszczone w trawę pyski i wieszać się na nich, gdy je podnosiły. Doprowadzałem tym opiekunów do szału, bo bali się, że coś mi się stanie. Aż za którymś razem koń przestraszył się czegoś akurat wtedy, gdy przyczepiłem się do jego pyska i zerwał się razem ze mną do ucieczki. Opowiadali mi, że przegalopował ze mną kilkadziesiąt metrów zanim zacząłem mu na tyle przeszkadzać, że się zatrzymał. - Zagryzłem wargę, powstrzymując śmiech, przypominając to sobie. Eva uśmiechała się, słuchając mojej anegdoty z dzieciństwa, najwidoczniej również powstrzymując śmiech. - Potem podobno przez kilka dni byłem w takim szoku, że przez tydzień nie mogli wyciągnąć ze mnie słowa.
- Ile miałeś wtedy lat? - spytała blondynka, śmiejąc się.
- Nie wiem.. - odparłem, wzruszając ramionami. - Trzy, cztery... Byłem wystarczająco mały, by koń mógł sobie pobiegać ze mną na twarzy. Przemilczając fakt, że konie nie mają twarzy.
- Racja - przytaknęła Eva.
Powróciłem do naprawy ogrodzenia, usiłując poradzić sobie z umocowaniem obluzowanej deski.
- Jak ci mijają letnie dni? - spytałem, zerkając w międzyczasie na Niemkę.
- Ostatnio całkiem przyjemnie - przyznała. - Udało mi się zapoznać kilka miłych osób, dzięki którym dziś rano zaspałam. Właśnie, wybacz że nie przywitałam się kiedy przyszedłeś - dodała z przepraszającym uśmiechem.
- Nic nie szkodzi. Cieszę się, że przyszłaś teraz - odpowiedziałem, szarpiąc w tym samym czasie deskę, by sprawdzić jak się trzyma. - Musisz mnie kiedyś zapoznać z tymi osobami - wtrąciłem, podnosząc wzrok na Evę i unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu.
- Oczywiście, przy najbliższej okazji - obiecała dziewczyna. Wyjęła z koszyka jedno z jabłek, pytając mnie: - Miałbyś ochotę?
Przyjąłem papierówkę, dziękując i wgryzłem się w nią, wycierając ją wcześniej o materiał koszuli.
- Twoja mama mówiła coś o szczotkowaniu psów - napomniałem. - Miałem się potem upomnieć o narzędzia.
- Och, oczywiście. Zaraz przyniosę dwie, to ci pomogę - zaproponowała Eva.
- Tak? Masz ochotę?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie dając mi odwieść jej od swojego postanowienia i zniknęła mi z oczu na moment. Po chwili wróciła z dwoma dużymi szczotkami. Jako, że skończyłem pracę przy ogrodzeniu, przeszliśmy do mojego drugiego zadania. Eva wytłumaczyła mi jak mam podejść do szczotkowania psów i wzięła się za to razem ze mną, tłumacząc to tym, że niektórymi osobnikami woli zająć się sama.
Wypielęgnowanie dziewięciu kudłatych owczarków jest zajęciem ogromnie czasochłonnym, więc nikogo nie powinno dziwić, że zajęło nam to grubo ponad godzinę. W tym czasie rozmawialiśmy. O tym jak mijały nam ostatnie dni, co nas spotykało, wymienialiśmy się zabawnymi anegdotami, które przyszły nam do głowy. Ominąłem jedynie nieprzyjemny dla mnie temat poniedziałkowego spotkania z Beksą i resztą, za to skupiłem się na wypytywaniu Evy o najróżniejsze rzeczy, począwszy od jej upodobań w muzyce po jej ostatnie wakacje.
- Mmm... Przypomnisz mi po pracy, że miałem cię o coś zapytać? - spytałem, gdy kończyłem już czesać ostatniego z psów, który spokojnie rozkoszował się przyjemną pieszczotą.
- Czemu po pracy? - odpowiedziała pytaniem Eva, przekrzywiając lekko głowę z zainteresowaniem.
- Bo nie wiem czy mogę pytać teraz, czy powinienem to zrobić po skończeniu pracy - wyjaśniłem, tak jakby moje słowa były choć trochę logiczne.
- Pozwalam ci zadać pytanie teraz - zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Lubisz spędzać koniec tygodnia na mieście?
- Hm? W jakim sensie?
- Wychodzić z domu i łazić po mieście, zaglądać na potańcówki albo spędzać czas w cichszych lokalach, w zależności od upodobań. Albo polecieć na fanaberie takie jak spacer po galerii sztuki. Czy też najzwyklejsze przejście się nad Wisłę.
- Z tobą? - spytała Eva, unosząc wysoko brew.
- Nie mówię, że ze mną, ale skoro pytasz... - Błysnąłem śmiałym uśmiechem.


< Eva? Wiesz, to taka dyskretna propozycja c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz