Z bijącym w szalonym tempie sercem przysłuchiwałem się wymianie zdań pomiędzy Jens'em, a jego współlokatorem. Nawet gdy usłyszałem, że oboje wracają po schodach na górę, bałem się chociażby wziąć głębszy oddech. Po chwili zacząłem kierować się do wyjścia z piwnicy. Cały czas uważałem, aby być jak najciszej. Upewniwszy się, że na klatce schodowej nikogo nie ma, wyszedłem szybkim krokiem z budynku. Na szczęście w pobliży nie było żadnych niemieckich żołnierzy, cywile zaś nigdy nie zapuszczali się w takie miejsca. Mogłem więc czuć się chwilowo bezpiecznym. Jednak wciąż pamiętałem, że w każdej chwili ktoś może się tu pojawić. Ja zaś nie będę miał jak wytłumaczyć tego, co tu robię z torbą jedzenia. Musiałem więc jak najszybciej stąd odejść. Niestety oznaczało to, że nie będę już miał okazji spotkać się więcej z Jens'em. Szkoda, bo jego osoba zaciekawiła mnie. Dotychczas wszyscy Niemcy wykazywali się w stosunku nie tylko do Żydów, ale w ogóle wszelkich innych narodowości uczuciami od skrajnej niechęci po obojętność w najlepszym wypadku. Zdążyłem go nawet trochę polubić. Teraz jednak musiałem skupić się na tym, aby niepostrzeżenie zniknąć z tego miejsca i wmieszać się w tłum. Wolałem nie korzystać z głównej drogi prowadzącej do dużej, metalowej bramy. Zamiast tego przeszedłem paroma mniejszymi uliczkami. Przez długi czas byłem bardzo zdenerwowany, bo nie znałem tej okolicy. Ponadto bałem się, że ktoś mnie zaczepi, że nie uda mi się niepostrzeżenie wrócić do domu. Musiałem znaleźć jakieś dobre miejsce, aby się ukryć. Był dzień, więc nie mogłem wrócić do getta, bo wszyscy z łatwością by to zauważyli. Spacerowanie po ulicy też nie było dobrym pomysłem. W końcu wylądowałem przed podupadłym barem przy jakiejś nieznanej mi ulicy. Jego wygląd odstraszyłby każdego, kto nie chce stracić życia. Uznałem go więc za idealną kryjówkę. Wszedłem do środka, trzymając za sobą torbę z jedzenie, aby jak najmniej rzucała się w oczy. Powietrze wewnątrz przesycone było zapachem dymu z tanich papierosów, alkoholu i potu. Przy stolikach siedzieli, a raczej leżeli na nich półprzytomni, pijani mężczyźni. Jedyną osobą, która obdarzyła mnie przelotnym spojrzeniem, była lawirująca z tacą i piwami między stolikami kelnerka. Szybko jednak skupiła się z powrotem na zbieraniu pustych kufli i szklanek i ponownym napełnianiu ich napojami bogów. Rozejrzałem się po wnętrzu. Dostrzegłem zniszczoną kanapę, stojącą w rogu pomieszczenia. Tam też udałem się szybkim krokiem. Usiadłem zaraz przy ścianie, stawiając torbę na podłodze pod stolikiem, między ścianą, a moją nogą. Planowałem przesiedzieć tutaj jak najdłużej, najlepiej aż do wieczora. Na szczęście kelnerka nie była mną specjalnie zainteresowana. Pewnie sądziła, że jak reszta klientów, wezwę ją samemu, kiedy będę chciał złożyć zamówienie. Teraz skupiłem się na obecnych w środku mężczyznach. Większość z nich wyglądało tak samo nieświeżo. Kilkudniowy zarost, przepocone i brudne ubrania. Mężczyźni albo spali, albo cicho ze sobą rozmawiali. O ile w ogóle ich bełkot można uznać za rozmowę. Jedynie w przeciwległym rogu baru ustawiony był stolik, przy którym pięciu mężczyzn grało w karty. Jeden z nich przykuł moją uwagę, gdyż różnił się od innych. Jego ruchy były zdecydowanie szybsze i zwinniejsze, a spojrzenie żywe i ani trochę mętne jak u jego towarzyszy. Prawdopodobnie nie wypił jeszcze tyle co oni. Różnił się także wyglądem, gdyż pomimo panującej w barze duchoty, miał na sobie czarny płaszcz i kapelusz, które wyglądały na dopiero co wyczyszczone. Niestety nie mogłem dokładnie dojrzeć jego twarzy. Niespodziewanie spojrzał znad swoich kart prosto na mnie. W jego wzroku ujrzałem coś, czego nie potrafiłem nawet nazwać, ale mocno mnie to wystraszyło. Odwróciłem się natychmiast w drugą stronę. Moje myśli powędrowały ku Jens'owi. Zastanowiłem się, co teraz robi. Z jego rozmowy ze współlokatorem wywnioskowałem, że wrócił z nim na górę. Miałem nadzieję, że zniknięcie jedzenia nie wydało się zbyt szybko, a przynajmniej, że ten drugi nie będzie zły na chłopaka.
<Jens?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz