- Przepraszam za te siniaki - mruknął.
Nie popatrzyłem na niego, moje spojrzenie mogłoby za wiele zdradzić. Mógłby odczytać z niego, jak bardzo teraz nim gardzę, a kolejne siniaki to ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebuje. Ze względu na brak mojej odpowiedzi mówił dalej:
- Działałem pod wpływem zbyt silnych emocji. Nie chciałem wyżywać się na tobie, ale nie panowałem wtedy nad sobą. Podobnie jak ty, słabo radzę sobie ze stresem. I na pewno myślisz, że skoro próbuję cię teraz przepraszać, to co w takim razie powiedziałbym temu człowiekowi? Który, nawiasem mówiąc, zginął w dużej mierze przez ciebie... Powiedziałbym mu, że nie powinien mieć do mnie pretensji. Wykonuję rozkazy, prawda? Tak samo jak ty i zapewne on. Gdyby zdecydował się powiedzieć wszystko, co od niego chciałem, mniej by cierpiał. Mógł też zawczasu wybrać inne zajęcie, zamiast podejmować się tak bezsensownych działań, jak wykolejanie pociągów. Byłby wtedy bezpieczny, nie sądzisz? Oczywiście, że byłby. Ale wybrał inaczej. Kogo i co więc należy winić? Moje okrucieństwo czy jego głupotę?
Po jego długim wywodzie na temat tego co według niego jest dobre a co złe, wyjął z kieszeni paczkę papierosów i rzucił w moja stronę, tak ze wylądowały na moim brzuchu. Jakby chciał jeszcze bardziej ,,złagodzić" swoje słowa, jakby chciał mi dać nagrodę za to że zaraz się z nim zgodzę. Jest chyba nieco zbyt pewny siebie.
Trzęsącym się rękami wziąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego przy pomocy zapalniczki która była już w środku. Zaciągnąłem się odchylając głowę do tyłu. Po czym wziąłem głęboki oddech, i wróciłem wzrokiem na Rodericha.
Bałem się go, cholernie się go bałem a on na pewno o tym wiedział. Jednak nie chciałem być głupią tresowaną małpką która będzie ciągle przytakiwać. Postanowiłem najdelikatniej jak umiem odpowiedzieć mu, chowając wszystkie urazy.
Roderich widocznie stracił nadzieję że w ogóle się odezwę, bo był bardzo zdziwiony gdy wreszcie zabrałem głos:
- Wie pan.... - zacząłem najspokojniej jak umiałem. - Człowiek nie jest lalką na sznurkach, może podejmować własne decyzję. - zrobiłem przerwę zaciągając się po raz kolejny, po czym mówiłem dalej - Może myśleć, czuć. Nie powinien pan tłumaczyć swojego zachowania ,,rozkazami", chyba że nie jest pan człowiekiem a bezmyślnym pionkiem, który nie ma własnego sumienia. - popatrzyłem mu w oczy. - Ten człowiek nie cierpiał przez rozkaz, tylko przez osobę która ten rozkaz zaakceptowała i go wykonała. Niech pan się przyzna przed samym sobą że to był tylko pana wybór,
Moja odpowiedź raczej go nie zadowoliła, oczekiwał większej ,,uległości". Ja jednak mimo strachu przed jego osobą, nie potrafiłem mu kłamać że podzielam jego punkt widzenia. Miałem tylko nadzieję że nie narobiłem sobie większych kłopotów.
Po krótkim wpatrywaniu się we mnie, Roderich prawie niezauważalnie podniósł kąciki ust w niejednoznaczny uśmiech. Serce zaczęło mi bić mocniej, i w dalszym ciągu czekałem ja jego reakcję.
Wtedy dopiero też zdałem sobie sprawę, że karteczka z polskimi nazwiskami którą znalazłem w celi, wystaje mi nieco zza paska od spodni. Gdy wtedy wchodziłem go gabinetu nie miałem zbyt wiele czasu by schować ją w bezpieczniejszym miejscu, więc włożyłem ją za pasek. A teraz gdy nie mam koszuli, jest ona niebezpiecznie widoczna w polu widzenia Rodericha.
Znowu zacząłem się trząść, jednak szybko uciekłem wzrokiem od tego skrawka kartki który wystawał , żeby nie zdradzić jej położenia. Jakim cudem Roderich jeszcze jej nie zauważył. Nie mam pojęcia kim są ludzie zapisani na tej kartce, ale wiem jedno nie chcę być winny kolejnych mordów. Nie chce skazywać kolejnych nieszczęśników na cierpienia z rąk tego potwora. Jakim cudem mam ją teraz ukryć.
Roderich jeszcze przez chwile się nie odezwał, umierałem ze strachu. Nad czym myślał. Nad tym co mi odpowiedzieć, jak mnie tym razem ukarać za nazwanie go bezmyślnym pionkiem, a może już zauważył tą niewinną karteczkę i zaraz będzie mnie dopytywał co na niej jest.
Roderich? ( wybacz za długość, ale potrzebuję twojej reakcji)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz