To był najzwyklejszy w świecie dzień. Szłam sobie do pracy, zręcznie wymijając ludzi, którzy stawali na mojej drodze. Miałam świetny humor od samego rana. Nawet ptaki nie denerwowały mnie tak bardzo jak zwykle. Miałam uznać ten dzień za jeden z najbardziej udanych w moim życiu. Miałam iść do pracy, zarobić, gotować, pracować, wyjść z pracy, przespacerować się i pójść spać we własnym łóżku.
Ale wtedy zdarzyło się TO.
Usłyszałam odgłosy strzałów. Na chodniku po drugiej stronie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i uśmiechnęłam się w duchu. Ginie jakiś Polak. Jak cudownie.
Zebrał się tam już dość spory tłum niemieckich gapiów, więc dołączyłam do niego. Jednak większość była ode mnie wyższa, więc zmuszona byłam przepchać się na sam przód.
Gdybym wiedziała, co ma się stać, nawet bym na tą ulicę nie spoglądała.
Polka, którą mundurowiec miał na celowniku, podeszła do mnie, błagając po polsku o ratunek. Spojrzałam na nią z obrzydzeniem. Miała typowo niemiecki wygląd, ale przebijały się przez niego polskie cechy. Płakała.
Niemiec wystrzelił.
Nie trafił w nią.
Wrzasnęłam, czując przejmujący ból w ramieniu.
— Postrzeliłeś Niemkę, debilu!
— Nie umiesz strzelać?!
Krzyczałam. Po dłoniach, które kurczowo przyciskałam do rany, spływała mi krew. Wszystko widziałam w czerwonych barwach. Chyba płakałam z bólu, gdy ktoś opatrywał mi ranę. Gdy teraz tak na to patrzę, sam strach bolał najbardziej.
— Sprowadźcie lekarza! — wrzasnął ktoś.
Po czasie, który wydawał mi się wiecznością, ktoś do mnie podszedł, wytarł mi łzy i opatrzył moją ranę.
— Już, spokojnie, nie płacz — powtarzał po polsku kobiecy głos. Kiedy w końcu otworzyłam oczy, ukazała mi się twarz, z której zapamiętałam tylko złoto- zielone oczy. Kobieta, którą uznałam za Polkę, przedstawiła się jako Eliza i oznajmiła, że mi pomoże.
— Jestem Jose... — wyszeptałam w odpowiedzi, starając się jakoś pozbyć się łez. Pierwszy raz od jakiegoś czasu płakałam. I ktoś mnie taką zobaczył. To haniebne, powinnam zapaść się pod ziemię i płakać w samotności, a nie na widoku, nie na środku chodnika! Mokre od łez włosy przylepiały mi się do twarzy. To było najgorsze. Nie chcę, aby ktokolwiek widział mnie w takim stanie! To nie jestem ja! Tylko jakaś moja marna, wrażliwa karykatura.
Eliza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz