- Nie będę miała kłopotów - zapewniłam uśmiechając się lekko - O mnie i tak nikt się nie troszczy...
Nastała chwila ciszy, nie dziwne, bo odpowiedź na tak dobitne słowa zapewne była trudna. Zakładam, że nawet tak trudna jak nawiązująca do nich, moja sytuacja rodzinna.
- Nie przesadzaj, pewnie rodzina się martwi...
- Nie mam rodziny - przerwałam mu szybko - Wszyscy zostali zabici przez Niemców, jakoś na początku wojny...
Znowu cisza, teraz było jeszcze bardziej niezręcznie. W duchu zastanawiałam się po co opowiadam cały mój życiorys jakiemuś obcemu mężczyźnie, idąc po jego dokumenty. Jednak aktualnie to było bez znaczenia, ważne, że jesteśmy po tej samej stronie.
- Nie ważne - posłałam mu uśmiech.
Nie odpowiedział, bo co można by było odpowiedzieć?
- Daleko jeszcze? - spytałam zmieniając temat.
- Już nie, za chwilę będziemy.
Więcej już się nie odezwałam, jakoś żadna siła nadprzyrodzona nie skłaniała mnie do tego. Po prostu czekałam aż dojdziemy do kamienicy, w której mieszka Adrian. W każdym razie powinnam się bynajmniej cieszyć, że zapamiętałam jego imię, a jeszcze bardziej powinna mnie przepełniać radość - doszliśmy do jakiejś kamienicy.
<Adrian? Przepraszam, że tak długo odpisywałam, a na dodatek tak mało ;_;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz