8.08.2017

Od Evy C.D. Janka

Stanęłam przed lustrem, chcąc zabrać się za upięcie włosów, gdy usłyszałam wesołe ujadanie Kari. Wyjrzałam przez okno i widząc zbliżającego się do domu Janka, szybko zeszłam na dół.
- Charlotte przyszła? - zainteresowała się mama, wyglądając z kuchni. Po całym domu unosił się aromat jej popisowego czekoladowego ciasta.
- Nie, Marcus przywiezie ją pod restaurację - zaprzeczyłam szybko, wygładzając materiał sukienki. - To Janek.
- Janek? - zdziwiła się mama.
- Zaprosiłam go - wzruszyłam lekko ramionami. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, ruszyłam więc w tamtą stronę.
- Czy to moja szminka? - zapytała rozbawiona mama, najwyraźniej zauważając niecodzienną, jasną czerwień na moich ustach.
- Pożyczyłam - zaśmiałam się cicho, otwierając drzwi. Moim oczom ukazał się Janek ubrany elegancko, w wyjściową koszulę i z nieodłącznym, szerokim uśmiechem na ustach.
- Witam - powiedział powoli chłopak, mierząc mnie wzrokiem. Znów odruchowo wygładziłam czerwoną sukienkę, co wywołało uśmiech na twarzy chłopaka. - Wyglądasz pięknie - zapewnił.
Chwyciłam go za rękę, wciągając do domu. Janek przywitał się krótkim 'Dzień dobry' z krzątającą się po kuchni mamą i ruszyliśmy po schodach do mojego pokoju.
- Ty także jesteś dziś niezwykle elegancki - zauważyłam, wchodząc do pokoju i zapraszając za sobą Janka. - Potrzebuję jeszcze dwóch minut. Rozgość się - posłałam chłopakowi szeroki uśmiech, zdając sobie sprawę, że jest tutaj pierwszy raz.
Janek omiótł wzrokiem niewielkie pomieszczenie i zajął stojący w rogu fotel, tuż obok regału z książkami. Na stoliku przy fotelu stał mały bukiecik suszonej lawendy, dzięki czemu jej zapach rozchodził się po całym pomieszczeniu. Ciekawa byłam, czy Janek zwrócił uwagę, iż bukiet od niego zajmuje zaszczytne miejsce na szafce nocnej tuż przy moim łóżku.
Stanęłam przed lustrem, obserwując przez chwilę w jego odbiciu chłopaka, w końcu jednak złapałam za szczotkę, szybko przeczesując włosy. Złapałam za jedno pasmo, nawijając je na palec i z toaletki podniosłam niewielką spinkę. Zanim jednak cokolwiek zrobiłam, zamarłam, obserwując Janka w lustrzanym odbiciu. Chłopak przypatrywał się moim poczynaniom, najwyraźniej chętny coś powiedzieć.
- Coś nie tak? - zapytałam, obracając się do niego.
Chłopak podniósł się z krzesła i podszedł do mnie, wyjmując z moich dłoni spinkę i odstawił ją na bok. Niepewnym ruchem rozpuścił kosmyk moich włosów i założył mi go za ucho. Najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie, uśmiechnął się szeroko.
- Nie upinaj ich - szepnął. - Tak mi się podoba.
Przez kilka sekund stałam tylko, wpatrując się w chłopaka i nie wiedząc, co mam odpowiedzieć. Jego dotyk i bliskość skutecznie wytrąciły mnie z równowagi. Po chwili jednak odetchnęłam głęboko, przywołując na twarz uśmiech.
- Cóż, w takim razie jestem już gotowa do wyjścia - stwierdziłam.
Chwyciłam leżącą na łóżku małą torebeczkę, przewieszając ją sobie przez ramię i wyszliśmy z domu. Droga do restauracji zajęła nam kwadrans. Spożytkowaliśmy ten czas na rozmowie, a ja zauważyłam, że w towarzystwie Janka od razu staję się weselsza.
Z przyjaciółką umówiona byłam na kwadrans przed osiemnastą, więc dotarliśmy na miejsce z Jankiem nawet z wyprzedzeniem. Stolik był już zarezerwowany, postanowiliśmy więc poczekać przed lokalem, w przyjemnym cieniu rzucanym przez daszek. Po kilku minutach zauważyłam zatrzymujące się przy chodniku auto Marcusa. Blondyn wyszedł z niego i obszedł je dookoła, otwierając drzwi przed siostrą. Gdy oboje mnie dostrzegli, Lotta zaczęła mi szaleńczo machać, a Marcus posłał jeden ze swoich szczerych uśmiechów.
Rodzeństwo ruszyło w moją i Janka stronę, a Charlotte rzuciła mi się na szyję, witając się. Jej brat trzymał się bardziej z boku, a z jego ust nie schodził delikatny uśmiech. Jak na razie całą swoją uwagę kierował na mnie, nie zaszczycając Janka ani jednym spojrzeniem. Postanowiłam to zmienić, gdy tylko Lotta oderwała się ode mnie i spojrzałam na stojącego obok mnie chłopaka z szerokim uśmiechem.
- Janku, to jest Charlotte, moja przyjaciółka i jej brat, Marcus - przedstawiłam. - Lotto, Marcusie, poznajcie Janka, mojego przyjaciela - zwróciłam się do rodzeństwa Braunów, tym razem po niemiecku.
Marcus uniósł brew w kpiącym geście, mierząc Polaka przenikliwym spojrzeniem.
- Czy to ten sam polski chłopak, o którym wspominał twój ojciec, że u was pracuje? - zakpił blondyn. - Nie powinnaś zadawać się ze  s ł u ż b ą...
- Marcus - syknęła pouczająco Charlotte.
- Janek nie jest żadną służbą, tylko przyjacielem - uniosłam dumnie podbródek. - A poza tym, jesteś ostatnią osobą, która będzie prawić mi kazania, z kim powinnam się zadawać - powiedziałam twardo, posyłając mu wściekłe spojrzenie.
Nie dało się nie zauważyć wyraźnej różnicy między chłopakami. Janek był widocznie niższy od Marcusa, miał też całkowicie inną urodę. Niemiec miał włosy o odcieniu ciemnego blondu, a ich ułożenie można było określić mianem 'artystycznego nieładu'. Na jego pełnych ustach często można było dostrzec drwiący uśmieszek, a w spojrzeniu przenikliwie zielonych oczu poczucie wyższości nad innymi. Nie można było odmówić mu faktu, iż był przystojny, z czego doskonale zdawał sobie sprawę i skrzętnie to wykorzystywał. Z każdego jego ruchu emanowała pewność siebie. I pomimo tego wszystkiego, co powodowało, że w pierwszym kontakcie Marcus zachwycał sobą ludzi, ja byłam odporna na jego urok. Zdążyłam już przejrzeć, że wszystko jest dla niego jego własną grą, w której doskonale się bawi.
- Skoro to twój przyjaciel, postaram się być miły - obiecał z niewinnym uśmiechem Marcus, wyciągając rękę w stronę Janka. - Marcus Braun - przedstawił się. - Bliski przyjaciel Evy - dodał po chwili. Chyba każdy usłyszał moje głośne prychnięcie, gdy dotarły do mnie słowa Niemca. Zwracając się do Janka, mówił łamaną polszczyzną.
- Jan Staszczyński - odpowiedział Janek, ściskając jego dłoń i mierząc się z blondynem długim, uważnym spojrzeniem. Niemiec pierwszy zakończył tą niemą wojnę, odwracając się w moją stronę.
- Miałem tylko przywieźć Lottę... Ale mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, bym został także na kolację? - zapytał Marcus, obdarzając nas delikatnym uśmiechem i niby w geście zmieszania wsunął palce za szlufki spodni.

(Janek? Ty decydujesz :p )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz