Uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc pytanie Janka i spojrzałam na rodziców stojących w drzwiach tylnego wyjścia.
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - zapewniłam chłopaka. - Mama uważa cię za niezwykle miłego chłopca. A tata... Cóż, docenia u ludzi rzeczowość, punktualność i kulturę, więc pokazałeś się z jak najlepszej strony.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytał niepewnie Janek.
Przeniosłam wzrok z rodziców na towarzyszącego mi chłopaka i spojrzałam mu głęboko w oczy. Zastanawiałam się, dlaczego zależy mu na wywarciu dobrego wrażenia na moich rodzicach. Rozumiałam, że mieli stać się jego pracodawcami, wiedziałam jednak z doświadczenia, że nie każdy się tym przejmuje. Pracując w kawiarni przywiązywałam wagę do wykonywanej pracy i byłam po prostu sobą, nigdy jednak nie myślałam o wrażeniu, jakie wywarłam na szefowej. Dla Janka jednak było to z jakiegoś powodu ważne.
- Oczywiście. Nie okłamałabym cię - powiedziałam prosto, z rozbrajającą szczerością w głosie. W moim tonie dało się wyczuć, że nie jest to tylko odpowiedź na zadane mi właśnie pytanie, ale także zapewnienie na przyszłość. Bo chociaż potrafiłam kłamać, kiedy musiałam, byłam przekonana, że patrząc w te jego piękne, błękitne oczy, nie byłabym w stanie.
Odwróciłam wzrok od twarzy chłopaka, idąc w stronę domu i gestem wskazując Jankowi, by poszedł za mną. Gdy stanęliśmy przed moimi rodzicami, posłałam im pełen satysfakcji uśmiech.
- Janek jest gotowy przyjąć pracę. Zwierzęta go uwielbiają - zapewniłam zadowolona.
- Z wzajemnością - wtrącił nieśmiało Janek.
- W takim razie brakuje nam tylko podpisu na umowie i możesz zaczynać - zauważyła mama.
- Dziś odpuścimy Janowi pracę - powiedział w swoim ojczystym języku ojciec, a ja przekazałam to Jankowi po polsku. - Podpiszemy tylko umowę. I tak minęło już sporo czasu na zapoznanie się ze wszystkim.
Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, ile czasu minęło. Przebywając z Jankiem, nie zwracałam na to wcale uwagi. Liczyło się dla mnie jego towarzystwo, w którym czułam się zupełnie naturalnie i beztrosko. Dziwiło mnie to niezmiernie, gdyż widzieliśmy się dopiero drugi raz... A ja odniosłam wrażenie, jakbym spotkała po raz wtóry starego, dobrego przyjaciela.
Wróciliśmy do salonu, gdzie mężczyźni zasiedli do stolika, by złożyć podpisy na zapisanej drobnym pismem mamy umowie.
- Jeśli cokolwiek ci nie pasuje, możemy to przedyskutować - zapewniłam Janka, zanim złożył podpis.
- Wszystko jest dobrze - odpowiedział z lekkim uśmiechem, podpisując się na dole kartki swoim nazwiskiem.
Formalności dobiegły końca, więc Janek pożegnał się z moimi rodzicami, Wstałam, zamierzając odprowadzić chłopaka do furtki. Żałowałam, że jego dzisiejszy pobyt u nas tak szybko się kończy, jednak cieszyła mnie świadomość, że Janek pojawi się tutaj za dwa dni.
- Jeśli miałbyś w któryś dzień ochotę... Mógłbyś zostać po pracy. Potrafisz jeździć konno? - zapytałam zaciekawiona.
- Kilka razy siedziałem na koniu, jednak nie nazwałbym tego umiejętnościami - powiedział lekko zawstydzony.
Uśmiechnęłam się, rozbawiona jego zmieszaniem. Miałam nadzieję uzyskać właśnie taką odpowiedź.
- Nic nie stoi nam na przeszkodzie, by osiodłać konie i ruszyć na przejażdżkę któregoś dnia - stwierdziłam zadowolona.
- Byłoby niezwykle miło - zgodził się Janek.
Otworzyłam bramkę, a Janek wyszedł z podwórka. Zamyślona, zrobiłam jeszcze jeden krok do przodu, zamierzając wyjść przed bramkę. Moje bujanie w obłokach nie sprzyjało mi jednak, gdyż zapomniałam o niewielkim stopniu i potknęłam się, wpadając wprost na Janka. Chłopak najwidoczniej obrócił się, by się pożegnać i dzięki temu w porę mnie przytrzymał. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że niebieskie, przenikliwe oczy chłopaka wparują się we mnie z odległości zaledwie kilku centymetrów.
- Dziękuję - szepnęłam cicho, a Janek widząc, że już pewnie stoję na nogach, puścił mnie.
Odsunęłam się od niego odrobinę, mając nadzieję, że nie zwróci uwagi na różowe plamy, które wykwitły w tym momencie na moich policzkach.
(Janek? ^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz