26.07.2017

Od Vlada c.d. Adriana

Udało się. Uśmiechnąłem się patrząc jak szatyn wychodzi z mieszkania. Sam zgarnąłem torbę i kilka minut później ruszyłem by złożyć raport. Jednak papierków będzie dużo mniej i bardzo dobrze. Po drodze zapaliłem papierosa, chwilę później podpaliłem papiery w torbie, tak samo jak jego i wyrzuciłem je do kosza. Niech spali się kubeł, co mi tam. Raport zdałem ogólnikowo. Poszedłem, postałem, nikogo nie było, niczego nie było. Wszyscy są szczęśliwi. Mogłem potem zadowolony udać się do restauracji żeby spożyć przepyszne nóżki w galarecie. Bawił mnie bardzo wzrok kelnerki, kiedy zamówiłem drugą porcję, ona pewnie nie przełknęłaby nawet jednej. Danie nie prezentowało się zbyt ciekawie, ale smakowało świetnie. 
Po udanej kolacji mogłem spokojnie udać się do swojego mieszkania. Miałem na tyle dobry humor, że nawet w końcu wziąłem się za sprzątanie, przynajmniej częściowe. Oj, tak, zdecydowanie miałem tam spory syf. Góra naczyń, góra prania i zdecydowanie za mało czasu by to ogarnąć. Nic więc dziwnego, że nie miałem ochoty nawet przejrzeć gazety po skończeniu pracy. Od razu poszedłem spać, by następnego dnia nie być padniętym. 

W pracy miałem całkiem niezły humor. Udało mi się cały dzień spędzić nad papierkami, więc mogłem się obijać. Przynajmniej udawało mi się to do przerwy obiadowej. Tego dnia mój oddział udał się w teren, a ja jadłem sam, cicho nucąc pod nosem jedną z rosyjskich piosenek biesiadnych. Oczywiście była to sama melodia, której i tak nikt nie poznał. Przerwał mi spokojny posiłek jeden z szeregowców. 
- Panie Muller, miałem panu przekazać, że czeka na pana jakiś Polak w sali nr. 15. Był zamieszany w jakąś bójkę z żołnierzami - powiedział trochę niepewnie. 
Westchnąłem cicho, na co on się wzdrygnął. Tak, chyba on też nie chciał przerywać mi obiadu, ale mus to mus. 
- Przyjdę za piętnaście minut. Mam nadzieję, że nic do tego czasu nie zdemoluje, bo będę musiał go ukarać - odparłem kończąc jeść zupę. 
Chłopak skinął głową i ruszył w kierunku wspomnianej sali, zapewne by przekazać moje słowa osobą pilnującym mężczyzny. Super, o niczym innym nie marzyłem, niż o słodkiej rozmowie w stylu "Czemu to zrobiłeś?" i "Musimy wyciągnąć z tego jakieś konsekwencje". Odniosłem zupę, złapałem za kubek z kawą, drożdżówkę i ruszyłem do pokoju, w którym czekał na mnie Polak. Przy drzwiach dostałem jeszcze dokumenty, więc drożdżówkę wziąłem w zęby. Otworzyłem drzwi łokciem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Mój wzrok spoczął na Polaku, którego już kojarzyłem. Skinąłem mu głową na powitanie, a on uniósł brwi zaskoczony. Musiałem wyglądać dość zabawnie, ale nie zwróciłem na to uwagi. Chwilę męczyłem się z drzwiami aż w końcu jeden z szeregowców stojących po ich drugiej stronie je zamknął. 
- Yhmmhm - próbowałem coś powiedzieć, jednak mi to nie wyszło. 
Podszedłem do stołu, odstawiłem na niego kawę i wyciągnąłem z ust drożdżówkę, która spoczęła obok kubka. 
- Przepraszam, byłem w połowie obiadu - wyjaśniłem uśmiechając się lekko. 
Usiadłem wygodnie na fotelu i otworzyłem teczkę. Przeczytałem szybko dane mężczyzny popijając kawę. 
- Więc co się stało? - zapytałem w końcu. 
Mój ton skojarzył mi się trochę z tonem lekarza pytającego "Co cię boli?"

< Adrian?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz