28.07.2017

Od Evy C.D. Janka

Popchnęłam lekko bramkę, a sam dźwięk jej skrzypienia sprawił, że Kari, czarny owczarek niemiecki, była już przy mnie. Nie zważając na nic, zaczęła szturchać pyszczkiem moją dłoń, domagając się pieszczot. Rozbawiona podrapałam ją za uszami, ruszając prosto do domu.
Od progu dobiegł mnie dźwięk pianina, na co uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam, że w takim razie rodzice będą w salonie. Po wejściu pocałowałam mamę w policzek i podeszłam do fotela, na którym siedział ojciec, słuchając melodii i czytając książkę. Uścisnęłam delikatnie jego złożoną na oparciu dłoń, kucając przy fotelu.
- Znalazłam nam pracownika - zakomunikowałam tacie z delikatnym uśmiechem. - Zacznie od poniedziałku. Będziemy mieli pomoc przy zwierzętach i ogrodzie.
Mama, słysząc to, przerwała grę i spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami.
- Znikasz po leki i znajdujesz pracownika? - zapytała rozbawiona.
- To młody Polak. Dobry pracownik, z polecenia znajomego - skłamałam gładko.
Kari usiadła obok mnie i położyła łapę na mojej i ojca dłoni. Zaśmiałam się, odganiając ją, na co ta szczeknęła, ale oddaliła się posłusznie.
- Mam nadzieję, że będzie miał rękę do psów - stwierdził ojciec. - Ty je rozpieszczasz, a nie tresujesz.
- Są posłuszne i wytresowane - oburzyłam się. - Wykonują każde moje polecenie i nie sprawiają problemów. A przywiązanie, jakie mi okazują, to kolejna zaleta. Mają być wierne, a nie tylko usłużne.
Ojciec nie odezwał się już na ten temat, wiedząc, że w tym od zawsze się nie zgadzaliśmy. On był surowy i rygorystyczny, jeśli chodziło o psy, ja za to byłam równie wymagająca, jednak cierpliwa i pełna miłości do zwierząt. Poza tym, nigdy nie zrozumiał, dlaczego akurat Kari, najsłabsze i najmniejsze szczenię z jednego z miotów naszej hodowli w Niemczech, stała się moją ulubienicą. Nie drążył jednak tematu, widząc jak wiele radości sprawiają mi psy i jak dobrze sobie z nimi radzę.
- Przyda się ktoś do pracy. Może wreszcie nie będę się czuł, jakbym miał w domu niesfornego, wychowanego w psiarni 'chłopca', tylko grzeczną i ułożoną córkę - zażartował ojciec.
- Nie doczekasz się mnie takiej - zapewniłam ze śmiechem, klepiąc go po ramieniu.
Wyszłam z pokoju, klepiąc się lekko po udzie, więc Kari od razu poleciała za mną. Wypuściłam ją na podwórko i zajrzałam do reszty psiaków i do koni. Zaraz znów musiałam wracać do domu, na kolację.

W poniedziałek wstałam o szóstej, by nakarmić zwierzęta i przygotować śniadanie sobie i rodzicom. Jednocześnie cały czas myślami wybiegałam w przód, do przyjścia Janka. Już nie mogłam się doczekać, by zaznajomić go z czekającą go pracą. Byłam przekonana, że Janek sobie poradzi, musiałam tylko przyzwyczaić do niego owczarki, a szczególnie nieufnego Dante'go.  Poza tym, zamierzałam nadal pracować przy zwierzętach, chłopak miałby więc mnie cały czas przy sobie w razie jakichkolwiek problemów lub pytań.
- Szybko wstałaś - zauważyła mama, wchodząc do kuchni razem z podpierającym się na lasce ojcem. - Jajecznica?
Postawiłam dla nich na stole dwa talerze ze smażonymi jajkami i przyniosłam także sztućce, szklanki i wodę.
- Ja już jadłam - uśmiechnęłam się lekko.
- O której możemy spodziewać się tego chłopca? - zapytał spokojnie tata. - Będziemy musieli wszystko ustalić i podpisać umowę... No i będziesz musiała oprowadzić go i zaznajomić z pracą - wytknął.
- Oczywiście - przytaknęłam.
Kiedy rodzice zajmowali się śniadaniem, ja wróćiłam do swojego pokoju, chcąc przebrać luźne spodnie i koszulę na coś bardziej... Odpowiedniego? Ładniejszego? Westchnęłam, stając przed lustrem. Od razu zwróciłam uwagę na moje pozostawione w nieładzie włosy i skrzywiłam się lekko. Zaczęłam rozczesywać je i układać, aż w końcu - zła na samą siebie - zaplotłam je w warkocza i przerzuciłam na ramię. Do tej pory nie przejmowałam się tym, jak wyglądam, szczególnie, jeśli miałam zostać w domu. Co więc się zmieniło? Janek. Miał być tutaj lada moment. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale ten chłopak intrygował mnie i cieszyłam się, że przyjął moją spontaniczną ofertę pracy. Dzięki temu miałam okazję zobaczyć go dzisiaj i zacząć często widywać. Czułam także irracjonalną potrzebę pokazania mu się z jak najlepszej strony...

(Janek? :D )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz