25.07.2017

Od Matthiasa c.d. Noah

O tej godzinie było już chłodno, z czego byłem wręcz zachwycony. Wzrok tego cholernego bruneta strasznie mnie peszył, ta zbyt dokładna analiza była bardzo odczuwalna. Nie lubiłem zbytnio wody, dlatego w innym wypadku wszedłbym do niej powoli i ostrożnie, ale w tej sytuacji lepszym rozwiązaniem wydawał mi się szybki skok do niej. Tak też zrobiłem. Już miałem wypłynąć i zaczerpnąć tchu, kiedy silne ramiona idioty przytrzymały mnie pod wodą. Popatrzyłem na niego nieco zdezorientowany. Pewnie normalna osoba z chociaż minimalnym instynktem samozachowawczym zaczęłaby się szarpać, ale ja nie. Byłem zbyt dobrze nauczony przez Rafaela, że kiedy zaczynasz odpowiadać na zaczepkę, wtedy nazistę znęcanie się nad tobą bawi jeszcze bardziej. Woda nieco rozmazywała mi jego twarz, jednak woda płynęła na tyle wolno, że widziałem go dość dobrze. Patrzył na mnie nieco zdziwiony moim brakiem reakcji. 
Parę sekund później wyciągnął mnie z wody. Złapałem oddech przytrzymując się go i całkowicie ignorując włosy na swojej twarzy. No tak... jakiś fryzjer nie byłby głupim pomysłem. 
- Ty serio jesteś bratem Rafaela? - zapytał Noah, nadal dziwnie mi się przyglądając. 
Popatrzyłem na niego z politowaniem. 
- Tak, ale to dokładnie taka sama sytuacja jak z prowokacjami. Już się na to uodporniłem - wyjaśniłem spokojnie. 
Dla mnie było wręcz jasne, że gdybym zaczął reagować na te rzeczy, to w domu praktycznie nie miałbym życia skuli mojego brata. Był nadpobudliwym dupkiem, który już teraz kochał ze mnie drwić i szargać moje nerwy na każdym kroku. Gdybym dodatkowo pokazał, że mnie to obchodzi, to na pewno robiłby to o wiele częściej. 
- Twój brat śmiesznie się szarpie, jak mu to robię - powiedział brunet, nieco rozmarzonym głosem.
Najwidoczniej wracał do jakiegoś ciekawego wspomnienia. Puścił mnie i zaczął płynąć w kierunku drugiego brzegu. Ja jako, że w sumie to nie lubiłem wody, tak śmiem przypomnieć, jakby ktoś o tym zapomniał, na przykład ja sam, oparłem się po prostu o bliższy brzeg łokciami i obserwowałem jego poczynania. Zrobił kilka kursów w te i z powrotem płynąc kraulem. Nie mogłem nie docenić jego dobrze zbudowanego ciała, ładnie zarysowane mięśnie, proporcjonalność... Nie, żadnych komplementów dla tego idioty, nawet jeśli tylko w myślach. Chociaż sprzęt miał całkie... Nie, nie pomyślałem o tym... Nie ma takiej opcji. Odwróciłem wzrok i spojrzałem w niebo nieco zamyślony, a co jeśli w sumie to pomyślałem? Czy to znaczyło, że w sumie to interesowali mnie mężczyźni? Skoro nie kobiety, to chyba znaczyło, że tak. W końcu byłem tylko słabym nastolatkiem, nie była to zbytnio moja wina. Mógłbym się chyba w sumie z tym pogodzić.
Krzyknąłem z przerażenia, kiedy nagle twarz bruneta pojawiła się tuż przede mną. Pewnie byłbym już dawno w samochodzie, gdyby nie złapał mnie za biodra. Miałem w tej chwili okropną ochotę zdarcia mu z twarzy jego kpiącego uśmiechu. 
- Debil - warknąłem zły. 
Jasne, jasne, bardzo śmieszne, a jakbym dostał zawału? Co to miało w ogóle być?!
- Mówiłem do Ciebie od kilku minut - odparł urażony.
Popatrzyłem na niego jak na totalnego idiotę, którym w sumie był.
- Wcale nie! Słyszałbym - powiedziałem oburzony. 
To była prawda. Kiedy tylko ktoś do mnie zaczynał mówić, włączał mi się tryb przytakiwania. W końcu ile można słuchać dwóch bab gadających Ci nad uchem? Zawsze byłem świadomy, że ktoś do mnie mówi w takiej chwili, więc zauważyłbym, że czegoś chce, ale musiał się skradać idiota. 
- Chyba za bardzo się zagotowałeś... czekaj coś na to poradzimy - powiedział znów zanurzając mnie pod wodę.
Posłałem mu nienawistne spojrzenie. Wyglądało to co najmniej jakbym kazał mu się podtapiać z własnej woli. Brak szarpaniny, brak wołania o pomoc, brak prób zaczerpnięcia powietrza. 
Dopiero po chwili zostałem dopuszczony do tlenu. 
- Wydaje mi się, że dostatecznie ochłonąłeś - wyjaśnił 
Puścił mnie całkiem i wyszedł z wody i ruszył po swoje ubranie, jakby nigdy nic. Musiałem wziąć parę głębszych wdechów, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Tak, to był ostatni wypad z nim nad wodę. Niedotlenienie mózgu zdecydowanie źle na mnie działało. Ruszyłem w jego ślady chwilę później. Zwinąłem jeden z ręczników z jego torby. Kiedy się ubierał mogłem pozwolić sobie na kilka ukradkowych spojrzeń w jego kierunku. Tak, stanowczo potrafiłem docenić jego przyjemną dla oka budowę. Że też skubany musiał być durnym żołnierzem i być zbudowany niczym ideał grecki. Po prostu ygh. Każdy humanista musiałby to mimowolnie docenić. Nie było innego wyjścia. Mógł być nie wiadomo jakim idiotą, ale o rozwój fizyczny dbał na pewno, a potem taki był tego efekt. 
Chwilę później wtoczyliśmy się do samochodu i pojechaliśmy w kierunku domu. Wprosił się do mnie jeszcze na kolację twierdząc, że nie zrobił zakupów, a potem w końcu poszedł do siebie. Co za szczęście. 
Odetchnąłem cicho zadowolony, kiedy w końcu wylądowałem w miękkiej pościeli. Dopiero wtedy poczułem jak bardzo byłem zmęczony. Chwilę jeszcze rozmyślałem, o zgrozo, o moim sąsiedzie, a potem zasnąłem mocnym snem sprawiedliwych. 

< Noah? Niech ci będzie... Trochę połechtam twoje ego>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz