26.07.2017

Od Adriana C.D. Vlada

Mimo strachu, wpatrywałem się w Niemca, mrużąc oczy i nie zamierzałem nawet odpowiedzieć na jego propozycję. Nie wierzyłem w dobrego nazistę, który z dobroci serca tak po prostu da mi odejść. Ale może taki właśnie był jego plan? Może chciał, bym nadal był na wolności i robił swoje? Dobrze mnie obserwując, dotarłby do wszystkich moich polskich znajomych, do kompanów w akcjach, do dowództwa, do Żydów, których ratowaliśmy...
- Idziesz, czy chcesz umrzeć? - zniecierpliwił się Niemiec. - Rozumiesz, co do ciebie mówię?
- Doskonale rozumiem - odparłem chłodno. - Wiem, czego chcesz. Nikogo wam nie wydam.
Mężczyzna odrzucił głowę do tyłu, a jego klatka piersiowa zaczęła drżeć od wstrzymywanego śmiechu.
- Czy wy, Polacy, zawsze musicie unosić się honorem? Zaproponowałem ci życie. Nie prosiłem o żadne informacje. Jesteś zwyczajnie głupi - stwierdził, ciągle się śmiejąc.
Zmarszczyłem brwi, nie mając pojęcia, co się właściwie dzieje. Zachowanie Niemca odbiegało od standardowego zachowania nazistowskich żołnierzy i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Gdyby przyłapał mnie tutaj ktoś inny, nie byłoby żadnej miłej pogawędki o mojej ucieczce, a raczej wypuszczeniu mnie przez Niemca.  Od razu dostałbym kulę w łeb, ewentualnie zabrano by mnie na przesłuchanie, bym wydał wspólników swej działalności. Z dwojga złego, za każdym razem wybrałbym opcję pierwszą.
Jednak ten mężczyzna nie wydawał się taki. Jego na wpół rozbawiony, na wpół znudzony ton głosu nie wzbudzał żadnych podejrzeń co do niecności jego czynów. Nie wyczuwałem w jego zachowaniu podstępu, jednak tutaj chodziło nie tylko o moje życie, ale także o życie wszystkich, których ewentualnie mógłbym pociągnąć za sobą. Nie zamierzałem więc polegać na swoich odczuciach.
- W takim razie po co mnie zatrzymałeś? - zapytałem, siląc się na spokojny ton. - By mnie wypuścić?
- Wykonuję tylko swoją pracę - mężczyzna wzruszył ramionami. - Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Uciekasz albo giniesz. Wybieraj.
Zrobiłem kilka koków w stronę wyjścia z pomieszczenia w stronę schodów, cały czas obserwując żołnierza. Nie byłem pewien, czy ta rozmowa nie miała tylko dodać mi nadziei na wydostanie się z opresji. W końcu po kilku krokach w stronę wyjścia Niemiec nadal mógł pociągnąć za spust. Jednak tego nie zrobił.
- Skoro mnie wypuszczasz, oddaj mi dokumenty - powiedziałem, czując, że niemal proszę się o śmierć. On pozwalał mi się wymknąć, a ja miałem jeszcze jakieś wymagania?
- Przeginasz, polaczku, przeginasz... - zaczął cicho. - Czy ta torba jest dla ciebie ważniejsza, niż życie? Nie jestem jedynym Niemcem w tej okolicy. Wzięcie ze sobą tych dokumentów byłoby dla ciebie samobójstwem - zakpił. - Masz ostatnie sekundy na ucieczkę - ostrzegł.
Spojrzałem mu w oczy, szukając w nich potwierdzenia, iż żołnierz próbuje się mną tylko okrutnie bawić i tak naprawdę nie zamierza mnie wypuszczać. Postanowiłem jednak skorzystać ze swojej szansy. Skinąłem mu w podzięce głową i skierowałem szybkim krokiem w stronę wyjścia z pomieszczenia.
Schodząc po schodach, nawet się nie oglądałem.

(Vlad?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz