- To prawda. Praktycznie codziennie. - Wzruszyłem ramionami, idąc w stronę polany.
Chłopak poszedł niepewnie za mną, nie zwracałem na niego zbytnio uwagi, moje myśli krążyły wokół zmarłej matki. Tak bardzo mi jej brakowało, życie bez niej, stało się koszmarem. Odkąd zostałem z ojcem, nic już nie było takie samo. Codzienne treningi i nowe sińce na plecach. Całe moje życie się zawaliło. Westchnąłem głośno. Usiadłem na trawie, spoglądając na punkt przede mną. Nie wiem, na co patrzyłem, wróciłem myślami do przeszłości.
- Wstawaj Harry.
- Już idę mamo. - Cudowny dzień, świeciło słońce, było spokojnie, zimny wiatr wdarł się do mojej sypialni.
Wszystko pięknie i cudownie, ale... za cicho... co się dzieje? Wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać. Powoli zszedłem po schodach. W przedpokoju zauważyłem ślady czyichś butów. Błoto nie zdążyło zaschnąć, ktoś był tu całkiem niedawno. Myśl Harry co się dzieje... myśl. zajrzałem do salonu, pusto, sypialnia rodziców, pusta. Nie było nikogo w całym domu. Wyszedłem przed dom. Widok był okropny... moja mama... z lufą przyłożoną do skroni...
- Stój! - Wrzasnąłem, podbiegając do matki.
Przytuliłem ją mocno, usłyszałem strzał. Zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem, obejmowałem trupa. Krew lała się na wszystkie strony. Płakałem, spojrzałem na mordercę... tata... odrzucił broń i zaciągnął mnie do domu. Wciągnął mnie po schodach i wrzucił do pokoju, zamknął drzwi. Oparłem się o ścianę, zaciskając oczy. Dlaczego?
- Harrolld? - Usłyszałem już dość znajomy głos.
Po moich policzkach spływały łzy, oczy miałem całe czerwone. Spojrzałem na nowo poznanego chłopaka, dopiero teraz miałem okazję się mu dokładnie przyjrzeć. Brunet, niebieskie oczy, nieźle. Wyglądał na zdziwionego. Rzadko pokazywałem komuś, jak płaczę, to są tylko chwile słabości, zazwyczaj...
Adamie? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz