Szczęście mi nie dopisało, a los tak pokierował moim życiem, że zmuszony byłem uciekać przed jakimś niemieckim patrolem. Przynajmniej udało mi się uniknąć ich strzałów i zniknąć za jednym z budynków. Przebiegłem kilka uliczek znajdujących się na przedmieściach Warszawy. Pogoń jednak nie ustawała. Cały czas słyszałem bowiem dochodzące z oddali, niemieckie wołania i pojedyncze strzały, które brzmiały dla mnie jak wyrok. Kiedy więc wbiegłem z jakiś lasek, nie zastanawiając się długo, pognałem jak najdalej, licząc na to, że tutaj uda mi się ich zgubić. Szybko okazało się, że "lasek", był tak naprawdę dość pokaźnym, dużym i wyjątkowo jak na obecne czasy dobrze zachowanym lasem. Ucieszyło mnie to, gdyż byłem pewien, że Niemcy szybko odpuszczą sobie pościg w takim miejscu. Mimo to biegłem dalej tak szybko jak tylko mogłem. Sił dodało mi kilka kolejnych strzałów, które usłyszałem gdzieś za sobą. Dochodził z daleka i bardzo możliwe, że Niemcy z pośpiechu strzelali do drzew albo zwierząt, które przypominały im człowieka, ale wolałem nie ryzykować. Nagle do moich uszu dotarły ponowne strzały. Wydawało mi się, że słyszę je o wiele bliżej i z naprzeciwka, a nie zza siebie, jednak w panice uznałem to za omamy i biegłem dalej w tę samą stronę. Po kilku metrach wybiegłem na jakąś polanę. Światło słoneczne, zyskujące coraz więcej przewagi nad ustępującą nocą, oświetliło ten teren na tyle, abym mógł dojrzeć stojącego kilka metrów dalej chłopaka. Niemal od razu też zauważyłem, że ma przy sobie broń. Natychmiast zawróciłem, chcąc stamtąd jak najszybciej uciec.
-Stój!-wrzasnął nieznajomy chłopak, a ja od razu wykonałem jego polecenie, bojąc się, że jeśli tego nie zrobię, zginę marnie tu i teraz. Zaraz też odwróciłem się ponownie w jego stronę.-Kim jesteś? Chciałeś zginąć, pakując mi się prosto przed strzelbę?-zapytał, o dziwo, dość łagodnym głosem.
-Nie, ja tylko...uciekałem-odparłem zgodnie z prawdą, nie mogąc wymyślić żadnego wiarygodnego kłamstwa. Przecież nie mogłem powiedzieć, że o tej porze postanowiłem dla przyjemności wybrać się do lasu i zacząć po nim biegać jak szaleniec.
-Ale przed kim? A tak w ogóle, nic ci nie jest? Masz szczęście, że nie zdążyłem strzelić-powiedział chłopak, robiąc kilka kroków w moją stronę. Cofnąłem się, a widząc to, nieznajomy zatrzymał się.
-Chyba nie trudno się domyślić przed kim-odparłem. Po chwili z lasu dobiegły mnie kolejne niemiecki okrzyki, jasno sugerujące, że Niemcy nie zamierzali się łatwo poddać. Miałem jednak nadzieję, że nie uda im się mnie schwytać, bo marnie bym skończył. Jeśli chciałem przeżyć, powinienem dalej uciekać, ale niełatwo tego dokonać, kiedy rozmawiasz z nieznajomą osobą, która kazała ci się zatrzymać, a do tego ma przy sobie strzelbę.
<Harrolld?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz