Harrolld podszedł spokojnym krokiem do wody i zaczął się jej przypatrywać. Chwilę później poczułem, jak ktoś mocno chwyta mnie za ramię i zaczyna mną szarpać. Druga osoba zaś podeszła do chłopaka i wepchnęła go do wody. Jak się okazało, byli to oczywiście niemieccy żołnierze. Przeraziłem się, bo to mogło oznaczać koniec nie tylko dla mnie, ale i dla Harrollda za to, że mi pomógł. Kiedy jednak drugi z Niemców zbliżył się do mnie, po czym zaczął mnie szarpać wykrzykując przy tym różne groźby, nagle do moich uszu dotarł ogromny huk, a później kolejny. Potem obaj mężczyźni padli na ziemię. Nie wiedziałem na początku, co się stało, kiedy Harrolld dopadł do mnie.
-Nic ci nie jest?-zapytał. Dopiero potem spojrzałem na jego strzelbę i dotarło do mnie, co się właśnie stało.
-N-nic-zająknąłem się.-A tobie?-dodałem, przenosząc wzrok na chłopaka.
-Mi też nic-odparł.
-Co teraz?-spytałem, po czym zapanowała długa cisza.
-Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia. Musimy chyba stąd jak najszybciej zniknąć. Skoro ta dwójka tutaj była, to niewykluczone, że jest ich w pobliżu więcej-odezwał się Harrolld. Po chwili chwycił mnie i pociągnął za sobą.
-Co robisz?-zdziwiłem się.
-Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce, do którego oni na pewno nie dotrą-wyjaśnił chłopak. Nie pytałem więc już o nic więcej, tylko szedłem za nim. W pewnym momencie dotarliśmy do jakiejś rzeki. Harrolld bez wahania zaczął do niej wchodzić.
-Będziemy płynąć?-zdziwiłem się.
-Tak. Podejrzewam, że po drugiej stronie rzeki będziemy bezpieczniejsi. Nie ma na niej żadnego mostu, a niemieckim żołnierzom z reguły nie chce się moczyć swoich własnych tyłków dla złapania dwóch osób-wyjaśnił chłopak.-Umiesz pływać?-dodał, oglądając się na mnie przez ramię.
-J-jasne-odparłem.- Ale co jeśli gdzieś na tej rzece jest jakiś most?-zapytałem, dość niepewny, czy to dobre rozwiązanie.
-Jeśli ja o nim nie wiem, to oni tym bardziej-powiedział Harrolld. W końcu zdecydowałem się wejść do wody i przepłynąć na drugi brzeg, bo inaczej zostałbym sam. Chociaż może tak byłoby dla Harrollda najlepiej, gdyby mnie zostawił. W końcu on na pewno mógłby się jakoś wywinąć jako Niemiec, a ja mogę tylko ściągnąć na niego kolejne kłopoty. Kiedy znaleźliśmy się po drugiej stronie, weszliśmy nieco głębiej w las. Po kilku minutach marszu zdecydowaliśmy się odpocząć. W końcu oboje trzęśliśmy się teraz z zimna, bo woda okazała się wręcz lodowata, a słońce jak na złość schowało się za chmurami. Przez cały ten czas miedzy nami panowała cisza. Chyba każdy z nas nie potrafił teraz myśleć o czymś innym niż o tych dwóch niemieckich żołnierzach, a Harrolld zapewnie nie chciał o tym wspominać tak bardzo jak ja. W końcu chłopak wstał.
-Powinniśmy iść dalej-powiedział.
-Nie wydaje mi się-odparłem.
-Jak to?-zdziwił się chłopak.
-Powinieneś mnie tutaj zostawić-powiedziałem, podnosząc na niego wzrok, bo do tej pory bawiłem się źdźbłem trawy.
-O czym ty mówisz?-Harrolld zdziwił się jeszcze bardziej.
-Nie rozumiesz? To wszystko przeze mnie! To moja wina! To przeze mnie musiałeś zabić tamtych dwóch żołnierzy. Przynoszę ci kłopoty. Pomogłeś mi i jestem ci za to wdzięczny, ale teraz powinniśmy już się rozstać. Nie chcę, żebyś miał przeze mnie więcej problemów-wyjaśniłem.
<Harrolld?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz