3.09.2017

Od Adriana C.D. Kingi

Przepuściłam dziewczynę w drzwiach do kamienicy, a następnie wskazałem jej drogę po schodach na piętro, do mojego mieszkania. Wyjąłem z kieszeni płaszcza pęk kluczy i jednym z nich otworzyłem zamek, również puszczając Kingę przodem.
Od razu dotarł do mnie zapach placków z jabłkami i wiedziałem już, że w mieszkaniu z małą jest pani Emilka. Mieszkająca naprzeciwko staruszka często zajmowała się moją córką, gdy Hanka była w pracy lub wyjeżdżała poza Warszawę, do rodziny, tak jak tym razem. W normalnych okolicznościach wysłałbym z nią małą Karolinę, wiedząc, że przyjaciółka zajmie się nią dużo lepiej niż ja, tym razem jednak mała nie chciała jechać.
- Adrianku, to ty? - dobiegł mnie z pokoju zachrypnięty, drżący głos staruszki.
- Tak, pani Emilko, już wróciłem - uśmiechnąłem się pod nosem na jej troskę. - Wejdź, muszę znaleźć dokumenty - powiedziałem do Kingi, prowadząc ją za sobą w głąb mieszkania, do pokoju, w którym na jednym z foteli siedziała starsza sąsiadka, zajęta robieniem na drutach. Obok niej, na oparciu siedziała Karolina, która na mój widok od razu wskoczyła mi na ręce. Roześmiałem się, przytulając córkę i słuchając jej opowieści, jak świetnie dziś spędzała czas z babcią, jak to nazywała starą panią Emilię.
- A cóż to za kruszynka? - zapytała głośno siwa staruszka, patrząc na Kingę. - Jeszcze nie znam tej damy...
- Nazywam się Kinga - przedstawiła się nieśmiało harcerka.
- Usiądź i poczęstuj się plackiem - nakazała staruszka, głosem nieznoszącym sprzeciwu, wskazując na stół. - Czego tam tak szukasz, Adrianku? - zwróciła się do mnie, gdy przerzucałem poskładane na komodzie ubrania. Doskonale wiedziałem, że pod leżącą na niej serwetką była teczka z dokumentami.
- Białej teczki - westchnąłem. - Pani Emilko, przestawiała ją pani?
- Biała teczka... A tak, tak, wrzuciłam ją do którejś szuflady - mruknęła staruszka. - W końcu musiałam gdzieś poskładać twoją zacerowaną koszulę i spodnie - wytknęła.
- Nie musiała pani tego robić - zauważyłem. - Poprosiłem tylko o zajęcie się małą. Powinna pani odpoczywać - upomniałem, nie przerywając poszukiwań, w których pomagała mi wciąż siedząca mi na rękach Karo.
Sąsiadka niezadowolona odłożyła na bok włóczkę i druty, wstając z fotela, który cicho zaskrzypiał.
- A kto ma o was zadbać, jak nie ja? - zaczęła zrzędliwie. - Ty to byś oczywiście wolał, żebym ja nie robiła nic i tylko odpoczywała. Bo jak stara, to uważasz, że już powinnam się do tego leżenia przyzwyczajać... Ale powiem ci chłopcze, że jestem na tyle silna, że jeszcze przeżyję wojnę, ha! - przeniosła swój wzrok ze mnie na Kingę, która przysiadła przy stole, jednak nie jadła, co niezmiernie zasmuciło moją sąsiadkę. - Kruszynko, powiedziałam ci, jedz. I tak jesteś chudziutka - upomniała dziewczynę. Ta po kilku protestach skapitulowała i zaczęła jeść, zgodnie z poleceniem pani Emilii.
Roześmiałem się cicho, widząc, że ta niepozorna, siwa kobieta w fartuszku nie tylko na mnie tak działa.
- A po co ci jakieś teczki o tej porze, kochanieńki? - zapytała staruszka, wskazując mi właściwą szufladę, w której ją znalazłem. 
- Są dla Kingi - odpowiedziałem spokojnie, stawiając je na stole przy dziewczynie, która od razu wstała, kończąc jedzenie.
- W takim razie już będę szła - stwierdziła dziewczyna, biorąc teczkę pod pachę. - Bardzo dziękuję, było pyszne - zwróciła się do mojej sąsiadki.
- Toż to nawet nic nie zjadłaś! - jęknęła pani Emilka. - Ta dzisiejsza młodzież to same niejadki...
Przewróciłem oczami, stawiając córkę na podłodze i kucając przy niej. 
- Karo, zostaniesz jeszcze chwilę z panią Emilią? - zwróciłem się do córeczki, najpierw uzyskując zgodę od sąsiadki, iż jeszcze przez chwilę posiedzi u nas i popilnuje małej.
- Znowu wychodzisz? - sapnęła Karolina, wydymając niezadowolona wargi.
- Wrócę nim się zorientujesz - obiecałem, całując ją w czoło i wstając. - Idziemy?
Kinga pokiwała głową, wyszliśmy więc znów na klatkę, a później na ulicę.
- Miałeś zostać w domu, a ja miałam odnieść dokumenty - wytknęła, widząc jak ziewam ze zmęczenia.
- Odprowadzę cię kawałek - postanowiłem. 
Zaczęliśmy iść, a czując, jak małe kropelki deszczu zaczynają padać, zdjąłem swój płaszcz, narzucając go na ramiona Kingi, która żadnej kurtki na sobie nie miała. Dziewczyna spojrzała na mnie zdumiona, a ja tylko wzruszyłem ramionami.
- Masz kawałek drogi do przejścia, a nie wygląda na to, by miało przestać padać - zauważyłem. - Schowaj pod płaszcz dokumenty - dodałem po chwili.
- Adrian... Nie będę miała kiedy ci go oddać - stwierdziła po chwili Kinga.
- Przy okazji - zaśmiałem się cicho, wzruszając ramionami.

(Kinga?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz