- Wiesz, muszę ci się do czegoś przyznać. Wcześniej byłem tak skupiony na problemach moich, mojej rodziny i rodaków, że nawet nie pomyślałem o tym, iż Niemcy też mogą mieć podobne. To musi być okropne, być zmuszanym do popełniania tych wszystkich zbrodni- Odezwał się po chwili.
Szczerze mówiąc, chłopak miał rację. Zabijanie niewinnych ludzi nie należało do najprzyjemniejszych zadań. Wolałbym już sam zostać zabity, aby nie patrzeć na setki Polaków opłakujących groby tych, którzy zginęli przez Hitlera. Od samego mówienia o tym, robi mi się ciężko na sercu, dlaczego tak musiało potoczyć się życie? Nie lepiej żyć w pokoju i zgodzie? Bez żadnych sporów i wiecznych awantur? Szkoda, iż inni Niemcy nie podzielają mojego zdania. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na Adama.-Jak to mówi Hitler... Śmierć jednej osoby to tragedia, śmierć miliona to statystyka... Jak mam podzielać jego zdanie? To jest czyste szaleństwo. - Mruknąłem, cicho.
-Nie zaprzeczę, ten człowiek ma nierówno pod kopułą. - Powiedział, lekko się uśmiechając.
Odwzajemniłem uśmiech i wziąłem głęboki wdech.
-Kiedyś to się wszystko skończy, obiecuję. - Poczochrałem ręką jego włosy, jak to zwykle robili bracia bądź dobrzy znajomi.
Kolejne kilkanaście metrów pokonaliśmy w ciszy. Gdzie by tu iść? Nasza wędrówka mogła się źle skończyć. Musiałem coś zrobić, aby nie iść po prostu na oślep przed siebie. Wiem, mam już pomysł gdzie iść. Niedaleko znajdowało się jedno z moich ulubionych miejsc. Mały staw oddalony od tego całego pola bitwy. Kątem oka zauważyłem, że chłopak na mnie patrzy, nie chciałem jednak nic mówić, dalej kroczyłem przed siebie. Po kilku minutach spokojnego marszu doszliśmy na miejsce. W powietrzu unosił się zapach kwiatów rosnących nieopodal. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podszedłem do zbiornika wodnego. Pochyliłem się nad taflą wody i wbiłem wzrok we własną twarz odbijającą się w wodzie.
- Kocham to miejsce. - Powiedziałem.
Odetchnąłem głęboko i już miałem się odwrócić, lecz nim to zrobiłem, zostałem wepchnięty do wody. Nie wiedziałem, co się dzieje, wynurzyłem się z cieczy, szybko się obejrzałem i zauważyłem dwóch, niemieckich żołnierzy szarpiących Adama. Nie myśląc długo, chwyciłem strzelbę i wystrzeliłem dwa pociski w kierunku głów mężczyzn. Obydwoje padli jak muchy. Nie mogłem nic innego zrobić. Wyskoczyłem z wody, jak poparzony i podbiegłem do chłopaka, który leżał na ziemi.
- Nic Ci nie jest? - Zapytałem, patrząc na niego.
Adam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz