4.08.2017

Od Kasi do Leny

Dzisiaj kwiaciarnia była zamknięta z powodu ulewy. Pani Maria nie mogła znieść myśli, że ktoś niósłby kwiaty w takim deszczu.
Oczywiście, ja siedziałam w środku, sprzątając i gwizdając z nudów. Siwowłosej kobiety nie było, poszła do swojego pokoju. Zaczęłam cichutko nucić jakąś zasłyszaną niedawno kołysankę i popadać w melancholię. Bardziej zgłębiłam się we własnych myślach niż w tym, co działo się w rzeczywistości.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwoneczka, oznaczającego otwarcie drzwi kwiaciarni. No tak, przecież nie zamknęłam drzwi.
— Halo? — usłyszałam damski głos, więc szybko się odwróciłam. Obok stoiska z różami stała kobieta o jasnobrązowych włosach i szczupłej sylwetce. I, co najważnejsze, gdy podeszła bliżej, zauważyłam, że była dokładnie mojego wzrostu. Nie wyglądała na Niemkę, bardziej Rosjankę. Uśmiechnęłam się, ale zaraz skrzywiłam, gdy zobaczyłam, że jest cała przemoczona.
— Witaj, czegoś ci trzeba? — spytałam po niemiecku, na wszelki wypadek.
— Raczej nie, zaczęło padać, a ta kwiaciarnia była najbliżej — odparła w tym samym języku.
— Poczekaj chwilkę — poleciłam jej i poleciałam do swojego pokoju, aby po dwóch minutach wrócić do dziewczyny ze swoim kocem.
— Zdejmij płaszcz — poprosiłam, a gdy to zrobiła, zarzuciłam jej na ramiona koc.— Żebyś nie zmarzła — wyjaśniłam.
Posadziłam ją na krześle, a sama, żeby zająć czymś ręce, zaczęłam układać jakiś bukiet z kwiatów, które były najbliżej.
— Jestem Lena — przedstawiła się, przerywając ciszę.
Uśmiechnęłam się lekko, ale nie oderwałam się od układania.
— Kasia Wiśniewska, do usług.

<Lena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz