14.08.2017

Od Elizy CD Achima

Zawstydzona spuściłam wzrok, wpatrując się przez chwilę w swoje nogi. Przez chwilę jeszcze czułam spojrzenie Achima na sobie, ale po chwili usłyszałam chrzęst żwiru pod ciężkimi butami.
Z kimś innym byłabym się być w jednym samochodzie, a co dopiero kąpać w jeziorze, ale z tym Niemcem jest jakoś inaczej...na swój sposób ufam mu i wiem, że mnie nie skrzywdzi. Bo w końcu jaki pożytek miałby wtedy ze mnie? Owszem, mógłby mnie wykorzystać seksualnie, ale wtedy moja i tak nikła "posłuszność" byłaby mocno nadszarpana. I...nie mogłabym chyba sobie wyobrazić takiego okrucieństwa na tak pięknej twarzy.
Potrząsnęłam głową. Czy ja właśnie bronię w swojej głowie wroga? W dzielnicy zasłynął ze swojej bezwzględności...nie wolno mi o tym zapominać. Bez wahania by mnie zabił.
***
Podróż do Treblinki na wozie siana była istnym wybawieniem po duszącym wnętrzu samochodu, który został odholowany do naprawy. Jakiś miły rolnik nas podwiózł...nie, żeby miał jakieś wyjście.
Gdy hitlerowcy się witali, dokładnie przeczesałam wzrokiem ponure mury i cały teren. Następnie zaprowadzono mnie w stronę głównego budynku administracyjnego.
Przed wejściem do budynku, tknięta jakimś dziwnym odruchem, odwróciłam się. Błękitne oczy odprowadzały mnie wzrokiem, aż zniknęłam za grubą ścianą.
Kazano mi usiąść i czekać.  Po jakiś piętnastu minutach jakiś wysoki mężczyzna podszedł do mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Co tu robisz? Czekasz na swoją kolej? - zapytał po niemiecku
- Tak
- Jesteś Polką - wypowiedział to słowo jak oskarżenie.
Dziwne. Założyłam, że wszystkich poinformowano o moim dość nietypowym zadaniu tutaj.
Nagle Niemiec złapał mnie za ramię, wytrącając walizkę z ręki.
- Proszę mnie zostawić! Mam tu cze...- nie dokończyłam, ponieważ uderzył mnie wnętrzem dłoni.
Wolną ręką przejechałam po ustach, na palcach została krew. Podstawa, jakiej nauczyłam się o Niemcach...to nie stawiać oporu. Zacznę krzyczeć, kiedy zobaczę Achima...on wyjaśni całą sytuację i będę wolna. Niestety, nie wyprowadził mnie z budynku jak zakładałam, tylko przeszedł łącznikiem do drugiego. Po drodze nie spotkaliśmy żadnej żywej duszy.
- Widzisz jaka jesteś grzeczna? W nagrodę pozwolę Ci do mnie przyjść wieczorem...
W gardle stanął mi supeł. Milczenie czasem nie jest złotem. Gdy zobaczyłam stół i różne dziwne przyrządy, nie mogłam powstrzymać krzyku. Popchnął mnie na krzesło i przywiązał do niego pasami, żebym nie mogła się ruszyć.
- Krzycz do woli, nikt cię tu nie usłyszy.
Zbliżył w kierunku mojego uda coś, co wyglądem przypominało długopis. Nagle coś mi zaświtało w głowie... robią więźniom tatuaże z numerami. Zaczęłam jeszcze bardziej wierzgać, oczy tak bardzo zaszły mi łzami, że cały świat widziałam jak przez strugi deszczu.
Zrobił pierwszą kreskę na wnętrzu mojego uda, syknęłam z bólu.
Nagle w drzwiach pojawił się jakiś kształt, który błyskawicznie znalazł się przy krześle.
- Co wyprawiasz do cholery!? To pielęgniarka w służbie Rzeszy - rozgrzmiał wściekły głos w pomieszczeniu.
Zalewa mnie fala ulgi. O Boże. To Achim. Jestem uratowana.
- Ja... - zaczął się jąkać mężczyzna - Pójdę porozmawiać z przełożonym.
Szybko wybiegł, jakby bał się, że Achim strzeli mu w tył głowy, gdy tylko się odwróci. Blondyn rozpiął krępujące mi ręce skórzane pasy, otarłam łzy z policzka. Gdy tylko rozpina mi nogi, adrenalina podrywa mnie z krzesła i rzucam mu się na szyję, obejmując mocno.
[Achim? XD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz